piątek, 30 kwietnia 2010

Niech wiatr niesie tę pieśń

I płynie już pieśń
Na cały świat,
Że tu się liczę
Ja i mój brat!

Mój brat już w krypcie.
Ja znowu w pędzie.
I właśnie piszę
Swoje orędzie!

Gdy mnie wybiorą,
To wszystkim powiem,
Jakie genialne
Myśli mam w głowie!

Zmiany

Ale chyba nie przemianują mi Katowic na Lechogród?
Byłoby mi smutno.

Czas na majówkę!

Zostawmy duchy tamtej epoki
i polityki upiornej mroki,
wszystkie te zjawy i mary senne.
Woła nas dzisiaj słonko wiosenne!

Wypuść marzenia, co wciąż w ukryciu,
poddaj się wiośnie, radości, życiu.
Ptasich okręgów podziwiaj klucze,
goń z wiatrem myśli, słowa, uczucia.

Zachwyć się, bracie, krajem ojczystym,
drzewem, obłokiem, powietrzem czystym,
deszczem i rosą, lotem motyla,
kojącą ciszą, czarowną chwilą!

Powrót do źródeł



Dosyć plastiku. Dosyć tej ściemy.
Niech nic nie mówi. Niech będzie niemy.
Niech się nie czesze. Niech boso chodzi.
Pójdą za wodzem starzy i młodzi.

Niech wór założy i nań różaniec.
Bo polski kołtun i popapraniec
Sercu Polaka jest bliski bardzo.
Tymi z plastiku to ludzie gardzą.

I w klapie skrzydło. Kawałek blachy.
By te z plastiku odegnać strachy.
Z tyłu zaś haki. Z tyłu podkowy.
I wizerunek już jest gotowy!

Marta

Swoje jednoznaczne zdanie na jej temat już wyraziłem.
Teraz szefowa twierdzi, że Marta Kaczyńska chce być zaangażowana w tę kampanię.
Wypada osobiście potwierdzić albo zaprzeczyć.
Przed kamerami.
Nie w wywiadzie.
To sobie czekam:)

Lud

I w światły lud się zmienił lud ciemny.
Bo lud dojrzewa. I lud jest zmienny.
Jest ciemna strona i jasna mocy.
Dziś to tej jasnej nikt nie podskoczy.

Dziś jasna strona tu maszeruje.
Ulotki tworzy. Zdjęcia drukuje.
Karłów wyśmiewa. Pisze notatki.
Pisze dla ojca. Pisze dla matki.

Nic się nie boją obywatele.
W notkach zawarte są Lecha dzieje.
Jego dorobek. Jego sukcesy.
Jego mądrości. Jego ekscesy.

Skarbiec

Były komórki. Dać samoloty.
Na Jasną Górę wszystkie przedmioty.
Zrobić magazyn i złomowisko.
Na Jasnej Górze niech będzie wszystko.

Różne szaliki i reklamówki.
Dać jakieś pióra. Jakieś sznurówki.
Puste butelki i buteleczki.
Jakieś torebki. Jakieś paseczki.

Zawetowane jakieś ustawy.
Wszystko tam zebrać dla dobra sprawy.
Zbiór ten oprawić. Wysadzić złotem.
I niech się inni tym martwią potem!

czwartek, 29 kwietnia 2010

Fragment Tupolewa na Jasnej Górze

Nowe relikwie masz już narodzie.
Żebyś pamiętał o tym na co dzień.
Kawałek śruby w Matki sukience
i jakaś blacha – czy trzeba więcej?

Więc znów pielgrzymi, hołdów składanie,
i bałwochwalcze na twarz padanie.
I płynie kasa, i naród klęka.
Szaleństwo czarnych zenitu sięga!

Parki, ulice, place, stadiony,
schodki i skwery – już uświęcone.
I Jasna Góra, i Częstochowa.
Od bałwochwalstwa, Panie, zachowaj!

Sen

Oczy się kleją i spanie bierze.
Już odmówione wszystkie pacierze.
Ciemno i cicho. Latarnie świecą.
Myśli dziwaczne obrazy klecą.
Czas biegnie szybko. Mijają lata.
I taki obraz - brat obok brata
Tam na Wawelu spoczywa w krypcie.
I nowy obraz. Może w Egipcie
Gdzieś w piramidzie złoży swe kości.
Idą pielgrzymki. Doń ludzie prości
Idą, wędrują, składają dary.
Idą procesje. Tam młody, stary
Idzie z pokłonem. Czoło pochyli
Przed tym prezesem, co się nie myli.
On się nie myli. Błędów nie robi.
Szlachetne czoło geniusz mu zdobi.
I inny obraz - egipska plaża.
Polak tam ciało swoje podsmaża.
W torbie olejki. Jaja, ogórki.
A niebo czyste. Bez jednej chmurki ...
Oręż, co wypadł, nagle podnosi.
Bierze sztandary i ludzi prosi.
A za nim idą miasta i wioski.
Idą mohery specjalnej troski.
I idą gupki. Idą tłumoki.
I popaprańce. I różne ćwoki.
A on prowadzi ich do Gabonu.
Bardzo daleko od polskich domów ...
Daje świadectwa. Paciorki daje.
Bo to mąż stanu. I zna zwyczaje.
Ludność miejscowa już go tam wita.
Będzie Gabońska Rzeczpospolita.
A on na czele. Siedzi na tronie.
Koronę wkłada na swoje skronie.
I berło trzyma. A w drugiej haki.
I nieposłusznych wsadza do paki.
Dary przynoszą i się kajają.
W nim tylko pana swego uznają.
I piramidy wciąż nowe stawia.
Czasem się z kotkiem swoim zabawia.
Wlazł kotek na płotek i mruga ...
On jest tu panem. Tyś tylko sługa.
Więc przed nim klękaj. Oddaj pokłony.
On do rządzenia tylko stworzony.
Płynie Wisła, płynie, po polskie krainie ...
A czwarta gabońska nigdy nie zaginie ...
I nagle susza. Brakuje wody ...
Ktoś komuś rzuca pod nogi kłody ...
Sam władca nagle mi się pojawia ...
Ręce wyciąga, do mnie przemawia ...
Ja coś mu mówię, on mnie nie słucha ...
I jakieś wrzaski. I cisza głucha ...
Nagle dzwonienie wwierca się w uszy.
A mnie się nie chce nawet poruszyć.
Nowy dzień wstaje i słońce świeci.
Trzaskanie kubłów. Wywożą śmieci.
Ptaki śpiewają. Park już zielony.
Jaka to ulga - sen zakończony!

środa, 28 kwietnia 2010

Ulotki. Inicjatywa obywatelska.



Miłość bliźniego z tych tekstów bije,
niechaj więc czyta wszystko, co żyje.
Nikt tu nie jątrzy i nikt nie dzieli.
To jest głos ludu. Obywateli!

~izk FSK

Zapatrzony w siebie. Zasłuchany.
Lekarz narodu! Przyłóż do rany!
Jak jaki narcyz wiosną zakwita.
Będzie kolejna Rzeczpospolita!

Jest doskonały. Jest namaszczony.
Dla niego biją już wszystkie dzwony.
Jest doskonały. Z tym się nie kryje.
Mohery wrzeszczą: Niech on nam żyje!

Niech nas prowadzi. Dusze oddamy.
I wszystkie dobra, co posiadamy!
A on spokojny. Puszcza szwadrony.
Zbiera rezerwy i zbiera klony.

I ma on takie spłakane oczy.
Spłakanym oczom nikt nie podskoczy!
Więc się nie boi. Ma Jacka w sztabie.
A pod ścianami - widły i grabie!

Mózgi wyprane

Mózgi wyprane, głowy jałowe.
Głoszą nam dzisiaj teorie nowe.
I węszą spiski, zbrodnie, układy...
Na tę ciemnotę już nie ma rady.

Dziś krajem rządzą sami oszuści,
bo ich do władzy szatan dopuścił.
Polska w chaosie,świat nas zostawił.
Więc Jarku ratuj, bo ty nas zbawisz!

Obraz idola zafałszowali,
Polskę Brukseli zaś wyprzedali.
Krew na ich rękach, mgłę sprowadzili.
Wszystko wyśmiali i przekręcili.

Nieszczęśni ludzie, żałosne dusze,
podszyte strachem, cierpią katusze.
I żądzą zemsty wiecznie pałają.
A w oczach tylko nienawiść mają!

Ptaki

Ptaki, co mówią. Te, co kalają.
Te, co pilnują i zabraniają.
Ptaki - cenzory. Posłuszne ptaki.
Te nieposłuszne da się do paki.

Są ptaki wredne. Ptaki paskudne.
O nich pisanie dosyć jest trudne.
Są jadowite różne ptaszyska,
Co jadem plują ze swego pyska.

Po polskim niebie ptaki te mkną.
Lecz jest nadzieją. Orły też są!

wtorek, 27 kwietnia 2010

Wprost

Moim zdaniem, każdy, kto głosuje na prezesa i PiS, jest co najmniej debilem.
Debilizm - stan upośledzenia umysłowego w stopniu lekkim.

Ballada o pędzie

Ludzie garną się do PiS-u
jak muchy do miodu.
Ty nie wierzysz? - Rzepę czytaj.
Kupa tam narodu!

Są rolnicy i stoczniowcy,
zawodów plejada...
To od dziecka patrioci -
przeczyć nie wypada!

Oni się nie dadzą nabrać
na mediów nagonki,
By zaciągnąć się do partii
stoją już ogonki!

Nikt nie będzie psuł im tutaj
Jarka wizerunku,
się wybierze go na szczyty
i już po frasunku!

Bo on przecież ma charyzmę,
krytyk się nie boi.
Będzie wreszcie sprawiedliwość -
będą sami swoi!

I zrobimy Polskę nową,
znowu będzie ślicznie.
Ze związkowców zaś uczynim
biuro polityczne!

I kierunek ono wskaże
kto katolik, Polak,
a kto myśli zaś inaczej -
ten fora ze dwora!

Funkcjonariusz, agitator
miejsce tobie wskaże.
Gdy wyskoczysz zaś przed szereg,
partia cię ukarze!

A więc wpisuj się rodaku
pełen euforii,
bo zostaniesz marginesem
drugiej kategorii!

Wywiad



I przyszły tłumy. I pomóc chciały.
Serca i dusze jemu oddały.
On ma charyzmę. Lecz ma też kości.
Każdy go kocha. I ludzie prości,

I wykształciuchy, i małe dzieci.
On u nas w kraju jak gwiazda świeci.
Bardzo jest ciepły. I brzemię dźwiga.
Lecz walkę podjął. On się nie miga.

Nadchodzę

Polki. Polacy. Nic nie poradzę.
Jużem gotowy. Idę po władzę.
Będę naprawiał. Będę planował.
Stanę na czele. Będę szefował.

Szczęśliwa będzie każda rodzina.
Mówię poważnie. To nie jest kpina.
Bo ja mam wizję. I wiem, co robić.
Wszystkim Polakom dam ja zarobić.

I manna z nieba często poleci.
Słońce nad nami w nocy zaświeci.
Będą mieszkania. I będą grille.
Uwierzcie we mnie. Ja się nie mylę.

I będą płoty z suchej kiełbasy.
No, a na wierzbach to ananasy.
Będzie uczciwie i sprawiedliwie.
No, i każdemu dam ja po piwie.

Głowę podnoszę. Widzą ją wszyscy.
Widzą ją obcy i widzą bliscy.
Moja rodzina też mnie popiera.
Mam swoich fanów. Aż dech zapiera!

Oręż, co wypadł, śmiało podnoszę.
Biorę sztandary. Serdecznie proszę:
Na mnie głosujcie. Na mnie czekajcie.
Berło zdobędę - będzie jak w bajce.

Twarz mą prawdziwą wszystkim pokażę.
Dajcie mi berło, a Polskę marzeń
Ja wam załatwię. Bom doświadczony.
Sam będę rządził. Bez żadnej żony.

Prawi Polacy! I Polska prawa!
A teraz czekam. Można bić brawa!

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Gęba pełna frazesów

Jarosław Kaczyński:
„Wszyscy ,którzy chcą kontynuować dzieło ofiar smoleńskiej tragedii, którzy chcą by prawa Polska i prawi Polacy – jak pięknie powiedział przewodniczący „Solidarności” Janusz Śniadek – na zawsze podnieśli głowy, wzywam do współpracy. Bądźmy razem. Dla Polski. Polska jest najważniejsza.”

Juliusz Słowacki:
Szli krzycząc :"Polska! Polska!"-wtem jednego razu
Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu;
Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,
Szli dalej krzycząc:"Boże!ojczyzna!ojczyzna".
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał:"Jaka?"

Odmawiam współpracy, panie prezesie.

Hydra

Łeb odciąć hydrze. Ogniem przypalić.
W ziemi zakopać. Głazem przywalić.
I ziemię wokół skąpać w benzynie.
I wszystko spalić. Niech sczeźnie. Zginie!

Partia wybrana



W niej Boże dary. To prawda znana.
Partia wybitna. Partia wybrana.
Więc teraz pora iść na pustynię.
I niech tam sczeźnie. I niech tam zginie!

o.Rydzyk:Media pod Trybunał..

Moralizator się odezwał
-sumienie narodowe !
Ten,co już dawno dla mamony
i rozum stracił i głowę!!!
Media mu młodzież- narybek niszczą,
starych kostucha zmiata,
więc zatroskany o swą kasę
-nie o morale- "tata" !
Też na żałobie chce coś uszczknęć
-fałszywym szlochem zawodzi,
chociaż jest jasne:zachłannikowi
wyłącznie o forsę chodzi !
Nagle amnezja go dopadła
-czyż "czarownicę"zapomniał ?
A o tej zbiórce dla stocznowców
w swym zatroskaniu nie wspomiał?
Nienawiść sieje w TRWAM i Maryi,
bezwstydnie starców szabruje,
ale cynicznie i bezczelnie
do sumień się odwołuje !!!

Strachy na Lachy

Wciąż wypełzają nam z każdej dziury.
Widok ich śmieszny, dziwny, ponury.
Są w dużym mieście i w małej gminie -
w Kocku, Warszawie, Ełku, Koninie...

Kostyczna postać pychą nadęta.
Już zawłaszczyła symbole, święta,
krzyże Katynia, Wawel i Kraków,
i „Solidarność” - naszą, Polaków.

Szaty żałobne, kirem spowita,
na ustach czwarta Rzeczpospolita,
butna postawa, zawistne oczy,
w chórze pyszałków po kraju kroczy.

Na jej sztandarze nie ma rozumu,
lecz homofobia, nastroje tłumu.
Za nic zasady ma demokracji.
Jest nieomylna. Ona ma rację.

Niesie „wojenki” i ludzi szczucie,
na opozycję wieczne zaś plucie.
Znów sieje chaos i zamieszanie.
Pałace czarnych są jej mieszkaniem.

Lecz my, Polacy, naród bojowy -
wnet odetniemy tej hydrze głowy.
Kartka, długopis – naszym orężem
i poradzimy sobie z tym wężem!

Ja wierzę w mądrość, pychę odrzucam.
Strachom, potworom wyzwanie rzucam.
Chociaż urośnie im głów bez liku -
i tak ich koniec jest na śmietniku!

Oczekiwanie



Hydra, szakale, hieny ciemnoty.
Chwalcy obłudy. Chwalcy głupoty.
Już są w pobliżu. Ostrzą pazury.
Coraz czarniejsze nad Polską chmury.

Ostrzą pazury. Siły zbierają.
Żadnej nadziei wrogom nie dają.
Zionie im z pysków. Jad już się toczy.
I te paskudne kaprawe oczy.

Jęzorem pyski swe oblizują.
Krwi zapach nozdrza wyraźnie czują.
Kwiczenie, piski, ryki i wrzaski.
I już gdzieniegdzie słychać oklaski.

Jakieś pająki. Węże i żmije.
Malutkie głowy. Ogromne szyje.
Żadnej litości hordy nie mają.
One na sygnał tylko czekają!

niedziela, 25 kwietnia 2010

Co powie prezes



(na motywach „Co powie tata” - Natalii Kukulskiej)

Sondaże są wciąż zamawiane -
czy słupki mu rosną, czy nie.
I karty już też drukowane,
a on ciągle nie wie, czy chce.
Co powie prezes,
co powie prezes,
co prezes nam powie, co na to odpowie nam dziś?
Co powie prezes
co powie prezes,
czy znów się wykręci, wyborców zachęci i PIS.

Klan czarnych mnie wciąż molestuje
i naród mnie błaga co krok.
Mój sztab wszystko dobrze główkuje.
W niebiosa więc wznoszę mój wzrok.
Co powie prezes,
co powie prezes,
co prezes nam powie, co na to odpowie nam dziś?
Co powie prezes
co powie prezes,
czy znów się wykręci, wyborców zachęci i PIS.

Prezesie, ty długo nie czekaj,
ojczyzna w potrzebie, to fakt.
Więc raczej z decyzją nie zwlekaj,
bo rezerw kadrowych ci brak.
Co powie prezes,
co powie prezes,
co prezes nam powie, co na to odpowie nam dziś?
Co powie prezes,
co powie prezes,
czy znów się wykręci, wyborców zachęci i PIS.

I tylko pamiętaj, prezesie,
że naród nie całkiem już śpi.
Więc przegrasz tę walkę z kretesem,
a my pokażemy ci drzwi!
Spadaj prezesie,
spadaj prezesie,
za góry, za lasy, gdzieś w dzikie pampasy już dziś!
Spadaj prezesie,
spadaj prezesie
za lasy, za góry, gdzie myszy i szczury - a kysz!

Można



Z każdego można zrobić świętego!
Jesteś tumanem? Jesteś lebiegą?
Tym się nie przejmuj. Olej to wszystko.
Zrobi się pijar i widowisko

I na ołtarze trafisz. I modły.
Jesteś szurnięty lub jesteś podły?
Też są techniki. Też są sposoby,
By na ołtarze wynieść osoby,

Które świrują dziennie pawiana.
Prawda ta wszystkim dobrze jest znana.
Są różne sztuczki i różne sztuki,
By na ołtarze trafiły tuki.

Tuki, pajace, pyszałki, gupki.
Zrobi się CV i nowe słupki.
Świadków się zbierze. Oni ze łzami
Swymi podzielą się wspomnieniami.

Prosta to sprawa. Nic w tym trudnego.
Tak to się robi, miły kolego!

sobota, 24 kwietnia 2010

Kandydaci..

Boże ! Ty patrzysz na nas z góry,
-na próbę chcesz nas wystawić?
Czy taką listą kandydatów
Ty może chcesz nas rozbawić?
Czy do pałacu-Boże drogi
-przyjrzyj się proszę dokładnie
nie są przykrótkie Leppera nogi,
czy świat ze śmiechu nie padnie?
A Napieralski i Morawiecki,
Jurek i Pawlak drewniany ?
Czy to są-myślisz-kandydaci
co dawne zabliźnią rany?
Cośmy Ci Boże uczynili,
Czy Ty nie czuwasz nad nami?
Proszę Cię uchroń nas dobry Boże
przed tymi kandydatami !!!

Deklinacja

Czarne ich szaty. Spryt mają lisa.
Zwykła uczciwość całkiem im zwisa.
Szczerość, uczciwość - to obce słowa.
Pokrętne myśli. Pokrętna mowa.

Prawda. Za prawdę. Brakuje prawdy.
Prawda na ustach. Zawsze i zawżdy.
I tak o prawdzie. Rano. Wieczorem.
O niej bez przerwy mielą jęzorem.

Bo deklinacja - to cała racja!

Podsumowanie



Minęło pół roku.
Czas na małe podsumowanie.
Myśl często gubi się w ilości słów.
Dlatego krótko.
JESTEŚCIE ZNAKOMITE!
Dziękuję.

Napieralski startuje...

"Nie uda nam się jeszcze tym razem powrót do Polski"



Znów w mgle domysłów dziś się poruszam,
bo już wszak nie wiem, czy żyję w buszu?
Czy na lodowcu, w Sahary piaskach,
gdzieś na księżycu, czy w tundry laskach?

Czy po wyborach Polskę nam zwrócisz,
gdy, Jarosławie, wszystkich już skłócisz?
Chcesz ją odzyskać z "reżimu" Tuska
i w swojej pysze wielkiej się pluskać?

Ty siedzisz pewnie w piekle po uszy.
Wam się nie uda. Ja zaś nie muszę
już znikąd wracać. Tutaj zostanę.
Tu moja przestrzeń, historia, pamięć.

Lecz ku przestrodze
dziś mówię wam:
Czwarta eRPe
stoi u bram!

Skandal w Nysie.

Pan Senator z wyższej półki
bardzo oburzony,
bo się jakiś miejski strażnik
czepił jego żony !
"Wziął zaczepił" ją ten strażnik
gdy spacerowała,
a jej ukochana psina
kagańca nie miała !
Jak śmiał "wziąć i ją zaczepić"
jakiś przebieraniec ?!
Senatorski Golden Retriever
musi mieć kaganiec???
Toż on -jak właściciel jego
z najwyższej jest półki,
prawo zaś dla psiego plebsu,
a nie PIS i spółki !
Niech żałuje cała Nysa
-spadnie na was bieda,
bo ten pan na senatora
wybrać się już nie da !!!

Oczekiwanie

Parki, ulice, skwery i pola,
Mosty, osiedla i żyzna rola
Na swoje nowe nazwy czekają.
Wartość patrona one już znają!

Bohater wielki. Zatrzymał czołgi.
Zna go Loara i brzegi Wołgi.
Znany na świecie. I w kraju znany.
Geniusz. Mąż stanu. Ojciec kochany!

piątek, 23 kwietnia 2010

Cisza...

Cicho, cichutko,
łez płyną strugi.
Niebo jest czyste.
Już żadnej smugi.

Słońce zachodzi
łuną złocistą,
refleksy światła
odbija czysto.

I w drzew szeregu
droga ostatnia.
Tak Ich zamknęła
złej śmierci matnia.

Wszyscy



Płyną krople. Płyną łzy.
Płaczę cicho. Płaczesz ty.
Jest mi smutno. Gorzko. Źle.
Jakiś ból przeszywa mnie.

Będzie lepiej. Ja to wiem.
Ale dni kwietniowych cień
Przed oczami będzie stał.
Wiecznie w sercu będzie grał.

Podpory



Ludzie ślą listy i apelują.
Doń wiersze piszą. Proszą. Mejlują.
Piszą związkowcy i naukowcy.
Piszą kucharki. Samorządowcy.

Już pełne listów segregatory.
Nawet w piwnicach opasłe wory.
Na górnej półce listów też sporo.
Bo chcą być ludzie jemu podporo.

Dźwigaj z chaosu
I prowadź nas!
Tak brzmią te listy.
Listy od mas.

Wszystkie te listy prezes obejrzy.
I każdy liścik dokładnie przejrzy.
I się wypowie. Będziem wiedzieli.
Powie swe zdanie. Gdzieś po niedzieli.

Kandydaci



Sypią nam się kandydaci
sypią z lewa, z prawa.
Czy powaga, czy też folklor -
oj, będzie zabawa!

Grzegorz dumnie z licem bladym
decyzję obwieścił,
więc do boju dzielnie staje -
nie będzie się pieścił!

Olek pewnie mu pomoże,
bo to wszak towarzysz.
Więc, lewico, jak nie poprzesz -
piwa se nawarzysz!

Waldek, Marek, Pawła - Andrzej...
gwiazd cała plejada ...
Różne opcje, konstelacje -
reszta niech wysiada!

A ja tylko mam nadzieję,
że naród niegłupi,
bo z folkloru kandydatów
mądry wszak nie kupi!

Kto?




Kto z tragedii robi komedię?
Między innymi taki Mariusz Kamiński.
Sam bym na to nie wpadł.
On i jemu podobni podrzucają tematy.

Klękały wioski. Klękały sioła.
Cała przyroda też dookoła.
Wszystko klękało. Śpiewały ptaki.
Był to marszałek nie byle jaki!

Klękały wioski. Sioła klękały.
Różne staruszki na twarz padały.
Płacz. Zawodzenie. I włosów rwanie.
Tak to tam było, szanowny panie!

Odszedł marszałek. Zostawił wioski.
A był wspaniały. Był prawie boski.
Odszedł marszałek. Wioski zostawił.
W świetle niebieskim będzie się pławił!

Refleksje polne

Jedno nieszczęście idzie przez pole
I myśli sobie: no, ja pier ...
A to się w życiu mi porobiło.
A było super. A było miło.

Nic się nie stało. Na tym pojadę.
Bo mam pomysły. Więc sam dam radę.
I stworzę mity o bohaterze.
Nikt mnie nie spyta, czy sam w to wierzę.

I o męczeństwie powiem słów parę.
I powiem wszystkim, ile miał zalet.
A do wyborów sam się wystawię.
I notowania sobie poprawię.

Kontynuował ja dzieło będę.
Ani nie spocznę, ani nie siędę.
Idę po berło. Ba ja iść muszę.
Gdybym ja nie szedł, to się uduszę.

Wszystkim pokażę spłakane oczy.
Spłakanym oczom nikt nie podskoczy.
I ciemny ludek to kupi wszystko.
Będzie współczucie. I widowisko.

Zyskam uznanie. Zyskam poparcie.
I z każdej strony będę miał wsparcie.
Zrobię bilbordy. Postawię wszędzie.
Naród się wzruszy. I dobrze będzie!

czwartek, 22 kwietnia 2010

O Stasiu

Może teczki? Może haki?
Może z nieba jakieś znaki?
Różnie bywa na tym świecie.
Sami o tym dobrze wiecie!

Są na świecie takie dziwy,
Że i Szekspir, ten prawdziwy,
Sam by złapał się za głowę.
Bo tu ciągle wieści nowe!

On raz w prawo, a raz w lewo.
Raz pod ziemię, raz na drzewo.
Takie czasy. Takie życie.
Sami o tym dobrze wicie!

Bajeczka z morałem

Dawno temu, drogie dzieci,
Babuleńka sobie była.
Wykształcenie spore miała
I z analiz sobie żyła.

Dobrze jej się powodziło.
Sławna była i bogata.
Ale to tak, dzieci, było
Gdzieś do ubiegłego lata.

Później coś się wydarzyło
I nie było już tak miło.
Jakieś brednie. Banialuki.
Jakieś wolty, jakieś sztuki.

Coś w rozumie jej strzyknęło?
Czy ją jakie licho wzięło?
Bo mówiła i bredziła.
I z logiki całkiem kpiła.

Ludzie babci wciąż słuchali.
Ludzie duzi, ludzie mali.
Lecz już babci nie wierzyli.
Bo mądrzejsi trochę byli.

Dzisiaj dalej babcia bredzi.
W domu sama nie usiedzi.
Wciąż po studiach babcia goni.
Od wywiadów też nie stroni.

I jak ten piskorz babcia się wije.
Nićmi grubymi intrygi szyje.
Usta czerwone. I mowa - trawa.

Bywa tak, dzieci, gdy do łba sława
Trochę za mocno komu uderzy.
Wy mnie słuchajcie. Bo mnie się wierzy!

Bajki pani Jadzi



Widmo nam znowu się ukazało.
Klapki na oczach, bełkot i chaos.
Patrzy i słucha ją Polska cała -
a ja zaś z krzesła spadłam, bez mała.

Z jej ust korali wciąż płyną słowa.
Trzeba zbudować Polskę od nowa -
i dzieło brata kontynuować.
Więc Jarosławie, ty nas poprowadź!

Tyś jest jedyny, mądry, wspaniały,
uzdrowisz państwo i naród cały.
Niech się Warszawa cieszy i Kraków,
bo kto tak zadba o nas, Polaków.

Niechaj nam pani bajek nie prawi -
bo swą głupotą nas nie rozbawi.
A ten słów potok, co płynie gładko,
niech pani wstrzyma – bo słuchać hadko!

Cenzura

Chciałem to dopisać do tekstu Marcina Wolskiego na FSK - w wątku ~bęc.
Ale mi nie puścili.
Nas nie nabiorą. My swoje wiemy.
Serca i dusze Jemu dajemy.
On nas prowadził. Nam dawał siebie.
Teraz wysoko. Na pewno w niebie
Myśli o Polsce. Stamtąd orędzie
On do narodu wygłaszać będzie.
Będziemy słuchać każdego słowa.
Bo święta niemal jest Jego mowa!
Może być?

Polak potrafi!

Durni byliśmy. Jesteśmy durni.
Bez mózgu głowy. Puści. Czupurni.
Jak nas nakręcą - tak się bawimy.
Bo my Polacy. My potrafimy.

Kpiny dokoła wszędzie od rana.
I trwa zabawa - oj, dana, dana.
I zmiana frontu. Więc pod niebiosa.
I z chłopka zrobić super herosa.

Świętego zrobim my ze sztachety.
Dolać oliwy. Trochę podniety.
I po prawicy gdzieś go posadzić.
I modły wznosić. I mirrą kadzić.

My wyhodujem i z deski kwiatka.
Różę, goździka albo bławatka.
Dzisiaj - powaga. A wczoraj - szopka.
Zrobim gieroja z każdego chłopka!

środa, 21 kwietnia 2010

Hydra

I płyną trumny.
Jedna za drugą.
Płyną powoli
Ulicą długą.

A między nimi
Hydra się kręci.
Skrada się cicho.
Słowami nęci.

Łzy hydra leje.
Bo trumien roje.
Lecz na tych trumnach
Chce ugrać swoje!

Transfer wizerunku



Nad wizerunkiem sztab już pracuje,
nowe obrazy wykorzystuje.
Będą bilbordy, spoty, reklamy -
na miarę chwili obraz składany.

I nowe mity zaraz się sklei -
depozytariusz jego idei.
I nowe fotki też w pozach brata...
Jakieś pytania? Się pozamiata.

Na nic pokora, na nic cierpienia,
więcej nie będzie ciszy, skupienia.
Lecz tylko patos i udawanie -
traumą narodu molestowanie!

Szamani

Ci dziennikarze. Moderatorzy.
Niby normalni. A jednak chorzy.
Regulaminy. Jakieś zasady.
Ale jest głowa nie od parady!

Wredność i buta. I kłamstwa płyną.
A każdy słucha razem z rodziną.
To się nie mieści normalnie w głowie.
Ja nie dostrzegam. Lecz on mi powie!

Lecz ja to widzę! Widzę na wizji!
A on inaczej. Szczyt hipokryzji!
I opadają ręce. Choć wiosna.
A on w skowronkach. Mina radosna!

wtorek, 20 kwietnia 2010

Kochajmy się!

Kibice Legii. Kibice Wisły.
Godzi się robol i umysł ścisły.
I wybaczanie. I przebaczanie.
Ja ciebie kocham. O nie, mój panie.

Ja ciebie więcej coś ze dwa razy.
I o miłości wszędzie wyrazy.
Godzą się baby. Godzą faceci.
Godzą działacze. Godzą się dzieci.

I znak pokoju. I pojednanie.
I wszyscy mają to samo zdanie.
Ja ciebie kocham. I ty mnie kochasz.
Ze mną się śmiejesz i ze mną szlochasz.

I pojednanie. I znak pokoju.
Lecz mija chwila. Wszyscy do boju
Ruszą gremialnie. Ruszą jak burza.
I znów się Polska w swych kłótniach nurza!

Nie szantażujcie mnie trumnami

Nie szantażujcie mnie trumnami -
lekcję historii odrobiłam.
Ból w sobie noszę gdzieś głęboko -
to codzienności mojej siła.

I nie wciskajcie mi już, proszę,
kto tu jest Polak, kto katolik,
kto patriota, kto zaprzaniec -
niech o to głowa was nie boli.

Nie epatujcie mnie patosem,
bo mnie nie wzruszą tanie słowa.
Gdy dzwony jeszcze dzisiaj biją -
wy jad sączycie już od nowa.

Dajcie już spokój z agitacją -
duszy i tak mi nie zmienicie.
Odpuście łzy swe faryzejskie -
prawdę pokażcie swoim życiem.

Bo patriotą - ten co cicho
pracuje w znoju, dzieci chowa...
I ten co wiąże koniec z końcem.
Nie ten, co ckliwe głosi słowa!

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Warszawskie dzieci

Warszawska dusza!
Ta to mnie wzrusza!
Jakieś chłopaki.
Jakieś dziewczyny.
Lecz wszystko razem
To czyste kpiny.
Czasu nie mają.
Są zalatani.
Bo dzień powszedni,
Szanowna pani.
I deszczyk pada.
I czasu ni ma.
Pod koniec kwietnia
To przyjdzie zima.
I wszystko, panie,
Jakoś się knoci.
Lecz my w Warszawie
Som patrioci!

PREZYDENT



Cześć Ci i chwała po wieczne czasy!
Niech szumią knieje! Niech szumią lasy!
O Twoim życiu niech wiedzą wszyscy!
Niech wiedzą obcy! Niech wiedzą bliscy!

Czuwaj, Harcerzu! Czuwaj na nami.
Bo my przed Tobą głowy schylamy.
Schylamy głowy z pokorą wielką.
Przykład nam dałeś nad miarę wszelką!

Polskę w swym sercu Ty zawsze miałeś.
Nawet nie pytam. Wiem, że kochałeś.
Smutno nam będzie teraz bez Ciebie.
Niech Bóg Cię godnie ugości w niebie!

Polski my naród



Polski my naród! Polski lud!
Królewski szczep Piastowy!
I jest jak zwykle. Wciąż się zmieniamy.
I zmian tych sobie zabrać nie damy!

Tacy jesteśmy, drodzy rodacy.
Dzisiaj na umór. Jutro do pracy.
Wczoraj śpiewamy głupie szlagiery.
Dziś my som inni. Dziś bohatery!

Wczoraj plujemy. Dzisiaj wielbimy.
Świat nie rozumie. My się dziwimy.
Świat nie rozumie tej naszej duszy.
A ona polska. Góry poruszy!

Nasza ci ona. Polska. Jedyna.
Wie o tym starzec. Wie i dziecina.
Dusza i czerep. Dwie polskie siły.
To widok gorzki. Widok niemiły!

niedziela, 18 kwietnia 2010

Pozostaję w szoku

Prymas Polski powiedział, że Lech Kaczyński zastał Polskę zniewoloną, a pozostawił wolną.
To gdzie ja żyłam w latach 1989 - 2004?

Archiwum 05.12.2008.



Jest nowina. Całkiem nowa.
Cesarz wraca znów do zdrowia.
Bardzo mu się poprawiło
I ogromnie mu ulżyło.

Lekarz wcale się nie zdziwił,
Bo gdy przyszedł i zobaczył,
To powiedział wszystkim wkoło:
Lechu nas opuścić raczył!

JAK?

Jak będziemy chować naprawdę wybitnych i zasłużonych???

Wskazówki

Te wskazówki. Duża. Mała.
Wolniej jakoś ten czas płynie.
Dziwna cisza tu nastała.
Więcej minut jest w godzinie?

Cichsze jakieś są rozmowy.
Cichsze kroki. Cichsze słowa.
Pochylone wszędzie głowy.
Spokojniejsza polska mowa.

Choć nad głową ciemne chmury,
Czasem tak się w Polsce zdarza:
W dal odchodzą wszelkie bzdury.
I powaga jest na twarzach.

Lecz już rysy i pęknięcia.
Zgrzyta metal już o szkło.
Nowe rany. Nowe blizny.
Czy naprawdę o to szło?

Co powiesz, prezesie?

NIE PŁACZCIE !

Nie płaczcie po Nich
-łzy takie ciężkie,
Oni je dźwigać muszą,
a łzy rozpaczy Pana w Niebiosach
napewno już nie wzruszą !
Nie płaczcie po nich,
przecież są w Domu,
będą Tam na was czekali,
zapalcie dla Nich
świece na grobie
-zobaczą ja z oddali...
Nie płaczcie po Nich
-są przecież z wami,
bo wspomnień tyle zostało,
tylko na słowa-te najcieplejsze
czasu było za mało....

A gdzie brat?

Mity i rzeczywistość

Dziś życie nasze pełne żałoby
i dni skupienia wokół nastały.
Tworzymy mity wodzów umarłych
i bohaterom hołdy składamy.

Za chwilę wróci szara codzienność
i mitologię w kąt odłożymy.
Znajdziemy winnych, wrogów i „onych”,
z ofiary w kata się zamienimy.

Znów padną słowa twarde, bolesne,
pełne pretensji, jadu i złości.
Będziemy nimi walić na oślep,
zatryumfuje upiór z przeszłości.

Tak krawiec kraje ...

Kiedy niemal cały świat zapowiedział przyjazd, mówili, że świat poznał się na jego wielkości. A tylko część Polaków jej nie docenia.
Kiedy już wiadomo, że świat nie przyjedzie, mówią, że to dobrze, że nie będzie międzynarodowego cyrku, tylko poważna narodowa żałoba.
Jak ja ich lubię:)
Gdyby dziś pisano Pismo, wyraz "faryzeusz" zastąpiono by innym.
Świat pamięta.
Jeden to się zobowiązał przed całą Europą, że skłoni do podpisania Traktatu.
Nie udało mu się.
Drugi się dowiedział, że jak zostanie wybrany, nastąpi koniec cywilizacji białego człowieka.
Wiesz, stary, nie przyjechałem na urodziny, bo deszcz padał.

sobota, 17 kwietnia 2010

Archiwum 03.12.2008.

Dobrej rady Ci udzielę.
Zastanów się, Lechu.
Sprawy zaszły za daleko
I nie jest do śmiechu.

Już nie premier, ni minister
Plany Ci krzyżuje.
To ktoś wyżej postawiony
Złość swą okazuje.

Przemyśl to dokładnie.
Zobacz, co się dzieje.
Sam wyciągniesz wnioski.
Taką mam nadzieję.

Pisałem wtedy cykl rymowanek o podróży do Japonii.

Orzeł

A głowa orła jest odwrócona.
Orzeł z boleści na fladze kona.
Orle nasz dumny! Dla dobra sprawy
Popatrz na Polskę okiem łaskawym!

I rozwiń skrzydła. I nas ochraniaj.
Lecz mówić prawdy nam nie zabraniaj.
Ptaku wspaniały! Patrz na nas z góry!
Wszelkie nad Polską przeganiaj chmury!

Cmentarz

Cmentarz ..ta cisza
o każdej porze,
tylko ptak śpiewem
zmącić ją może
i wiatr,co liśćmi
cicho szeleści,
żeby nie zbudzić
tych,co odeszli...
Przed grobem,
na ławeczce przysiadła
młoda kobieta,
twarz jej pobladła
i smutne oczy
zwilżone łzami..
-przyszła swym bólem
podzielić się z WAMI...
Zaknięta w życiu jej
ważna karta!
A ta kobieta...
nie-to nie Marta !

Do Rosjan



Historia mocno nas podzieliła,
prawdę na lata kurzem przykryła.
Teraz tragedia ruszyła tamę,
piętrzącą słowa dawno skrywane.

Nienawiść pękła, ruszyła fala.
Prawdę przywrócić – ona wyzwala.
Te Wasze gesty, te dobre słowa -
zawsze będziemy je w sercu chować.

Zejdźmy na ziemię, stąpajmy cicho.
Niech śpią demony, niechaj śpi licho.
W pamięci naszej prawdy szukajmy.
I spokój prochom na wieki dajmy.

Wznieśmy się ponad swe uprzedzenia,
pomni na wszystkie złe doświadczenia.
Smoleńsk połączył bólem jedności -
wspólne łzy zmyją bezsens przeszłości.

10 kwietnia

10 kwietnia!
Straszna godzina!
Zginęli wszyscy.
Ten ból aż zgina!

Wszyscy odeszli.
I dech zaparło.
A serce w piersi
Nagle zamarło!

Głowy schylone.
I żal ogromny.
Aż się odezwał
Dzwon wiekopomny!

Kwiaty i znicze.
I sucho w ustach.
Łzy cicho płyną.
A w głowie pustka!

Miłość bliźniego

W czwartek wieczorem pod kamienicą przy Placu po Farze na lubelskim Starym Mieście, w której mieszka poseł PO Janusz Palikot odbyła się pikieta. Stali w milczeniu trzymając transparenty: "Lublin przeprasza za Palikota" oraz "Panie pośle złóż mandat". Dziennikarza "Gazety" zapewnili, ze nie reprezentują żadnej partii ani organizacji dodając, że są grupą znajomych z Lublina którzy skrzyknęli się spontanicznie.
- Chcemy prosić pana posła o wycofanie się z życia publicznego, bo obrażał wszystkich nie tylko pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego - powiedziała "Gazecie" jedna z protestujących. - Dla posła słowo "przepraszam" nie ma żadnego znaczenia. Wstydzimy się za tego człowieka.
Źródło: „Gazeta w Lublinie”- 16.04.2010 r.

Wierzący Polak do boju rusza.
Czerep rubaszny - lecz złota dusza.
Kocha bliźniego, bardzo współczuje,
swoją miłością aż w oczy kłuje.

I za Janusza wielce się wstydzi.
Z uczuć Polaków on tylko szydzi.
W ręku transparent i parasolka.
Wierzący Polak. Wierząca Polka!

Marsz



Są delegacje. Są bileciki.
Niosą proporce i proporczyki.
Niosą sztandary i herby niosą.
Za jego dusze modły wciąż wznoszą.

Są wielkie znicze i są świeczniki.
Czarne ich stroje. W uszach kolczyki
Złote i srebrne. I brylantowe.
A na ich głowach berety nowe.

Idą i płaczą. I przeklinają.
Jemu swe prośby już powierzają.
I doń modlitwy swoje kierują.
Bo go kochają. Bo go szanują.

I na ołtarze już go wynoszą.
Boga na niebie gorąco proszą,
By go posadził po swej prawicy.
Albo w pobliżu. Gdzieś w okolicy.

Skrzywione twarze. Mściwe spojrzenia.
Kto go nie kocha - ten do wiezienia.
Ogień piekielny niech go pochłania.
Szczere życzenia w mękach skonania.

Idą i idą. Psioczą. Złorzeczą.
Na całą Polskę wrzeszczą i skrzeczą.
Łzy wylewają. I lamentują.
Syczą paskudnie. I jadem plują.

piątek, 16 kwietnia 2010

Kłamstwa

I same kłamstwa wszędzie dokoła.
A każdy Polak o prawdę woła.
Kłamstwo katyńskie. Te wszystkie lata.
Bo są ofiary. Lecz nie ma kata.

Kłamstwo wawelskie. Też winnych nie ma.
Prosi o prawdę dręczona ziemia.
Nie będzie prawdy. Nikt jej nie powie.
Trzeba Polakom zamącić w głowie.

On to powiedział! Lecz nie do końca!
A kto był obok? Może służąca?
Ona potwierdzi? Gdzieś wyjechała!
A prawda gdzie jest? Ta prawda cała!

Tulipan "Maria Kaczyńska"



Na jesieni 2008 r. kupiłam maleńką cebulkę tulipana, odmiany wyhodowanej przez holenderskiego ogrodnika specjalnie dla Pani Marii Kaczyńskiej. Cebulka ma certyfikat autentyczności o nr 02436. Na wiosnę 2009 r. zakwitł nieśmiały kwiat. Wczoraj zauważyłam pierwszy, mały pąk.
Chronię tę roślinkę jak oka w głowie.

Patrzę na ciebie kwiatku maleńki
i szepczę tobie słowa podzięki.
Przetrwałeś zimę długą i srogą,
teraz rozkwitasz biało-kremowo.

Ty upamiętniasz mi Wielką Damę,
Jej mądre słowa wypowiedziane.
Kruchość z powagą Jej łączysz w sobie.
Uśmiech mi niesiesz w tej trudnej dobie.

Strzeżcie się fałszywych proroków



Czarne ich szaty. Spryt mają lisa.
Zwykła uczciwość chyba im zwisa.
Się na majestat wciąż powołują.
Kręcą, mieszają i kombinują.

A prawda na bok. Po co nam ona?
Niech na śmietniku samotna skona.
Są już biskupi. Znane klimaty.
Prawdę się powie. Ale na raty.

Kiedyś się powie. Tak po kolędzie.
Lecz teraz tutaj niech jedność będzie.
Teraz modlitwa. Teraz skupienie.
Teraz na Wawel zwłok przeniesienie.

Nagrody

Nobel - Obamie. Wawel - dla Lecha.
Takie zdarzenia. Ja się uśmiecham.
Takie wyroki. Takie decyzje.
Bo były plany. Bo były wizje.

Śmierć bohaterska. I zasłużony.
Znowu te brednie. Znowu androny.
Padają słowa ważne i wielkie.
I rozwiewają rozterki wszelkie.

Że jak bohater. I jak mąż stanu.
I słowa płyną jak woda z kranu.
Płyną laurki. Pochlebstwa płyną.
Każdy coś mówi z poważną miną.

Zasług niewiele. Wysokie progi.
Tak bywa czasem. Policzek srogi
Pada znienacka. I boli. Piecze.
I duszę polską po cierniach wlecze!

czwartek, 15 kwietnia 2010

PANIE PREZYDENCIE!



Panie Ryszardzie herbu Jelita!
Co powiem komuś, gdy mnie zapyta?

Powiem o łagrach. O latach męki.
Gdy dookoła śmiertelne jęki.
Gdy się waliło. Gdy się paliło.
Gdy już wątpiło wszystko, co żyło.

I o Kołymie. O męki latach.
Powiem o knutach. Powiem o batach.
O celi śmierci. O samotności.
O krzyku dołów, gdzie polskie kości.

Powiem o wzgórzu Monte Cassino.
Gdzie strumień rwący krwi polskiej płynął.
Powiem o walkach. O Generale.
Powiem o ranach. Powiem o chwale.

Harcerzu Polski! Jak na Zawiszy
Polegaj na mnie. W zgiełku i w ciszy
Pamiętał będę. Byłeś ostoją
Dla moich bliskich. Byłeś i moją.

Te wszystkie lata. Góry. Doliny.
Upadki, wzloty, skutki, przyczyny.
Wolnej Ojczyźnie skarby zwróciłeś.
Dla Niej walczyłeś. I dla Niej żyłeś.

Wichry i burze Tobą targały.
Dziś do Ojczyzny tak Cię przywiały.
Cicho i skromnie tutaj spocząłeś.
Myśli o Polsce do grobu wziąłeś.

Stokrotne dzięki Polska Ci składa.
Za Twoje życie. Za trud nie lada.
Za poświęcenie. Za rany. Baty.
Za wypędzenie. Za kazamaty.

Cześć Ci i chwała za miłość kraju.
Dla Ciebie kwiaty. W grudniu i w maju.
Pokłon oddaję. I głowę schylam.
Kornie nad życiem Twym się pochylam.

Twego spokoju brak mi, Pielgrzymie.
Lecz Twoje czyny i Twoje imię,
Słowo Ci daję, będę pamiętał.
Pamięć o Tobie - to pamięć święta!

Marzenie

Jeszcze przed nami trudne są chwile.
Wciąż te powroty – znowu łez tyle...
Szepty, westchnienia, serc ciche bicie -
i ta zaduma nad kruchym życiem...

I choć wokoło jest tyle szumu,
zgiełku przemówień, rozpaczy tłumu...
Na przekór śmierci i tamtym cieniom -
ja się poddaję ciągle marzeniom.

Marzę, by Ona tak silna była,
mądrością swoją wszystkich olśniła.
By bohaterów nikt nie kreował,
naszych świętości nie postponował...

By się nie wstydzić za tamtych panów,
by nie przybyło nam już Rejtanów,
by nikt na siłę słów nam nie zmieniał
i nie odwracał już ich znaczenia.

By kwiaty polskie pięknie rozkwitły,
by świt się budził krzykiem rybitwy.
By politycy nie szczuli ludzi,
by nikt nie jątrzył. I nikt nie judził!

Hydra

Jest polityka. Już uczuć nie ma.
Pokora, smutek - to zwykła ściema.
Zjawia się hydra. I łeb podnosi.
Ona nie błaga. Ona nie prosi!

Ona wymaga. Jej się należy.
I coś tam mówi, że w coś tam wierzy,
Po nocach płacze, bardzo przeżywa.
Lecz pełna jadu jej gęba krzywa!

Taka jest hydra. Nie zna litości.
Pełna zawiści i pełna złości.
I każdą chwilę tu wykorzysta.
Taka jest hydra. Rzecz oczywista!

środa, 14 kwietnia 2010

Poczekałem

Żałoba

Część uważa, że w czasie żałoby może zrobić wszystko.
I jeśli ktoś się temu przeciwstawia, to zarzuca mu się, że zakłóca żałobę i dzieli Polaków.
A przecież świat na nas patrzy!
Perfekcja.
Ale technika nie jest nowa.
Tylko w nowych okolicznościach jest stosowana.

cisza....

Jakaś histeria,głowy gorące
słowa otuchy i te gardzące....
A miała cisza być nad grobami!
Chyba CI zmarli płaczą nad nami....

Wspólny interes

Widzę pielgrzymów, zloty gwiaździste,
msze na kolanach, tiary złociste.
I tłumy płaczek, popiół na głowach...
Już nam gruchnęła wieść od Krakowa.

I te prysiudy, i te pokłony,
nowe ornaty i feretrony.
Naród tam pada w wielkiej rozpaczy,
bo bohatera już nie zobaczy.

Imperium czarnych w gruzy się wali,
za mało kasy, nie są na fali...
Za mało wiernych, mało kościołów...
Czy oni biorą nas za matołów?

Nowy scenariusz pisze nam życie.
Gdzieś go słyszałam - na starej płycie.
Haki z ornatem się połączyły.
Wspólny interes dobrze zwietrzyły!

Zmowa

Milkną i giną współczucia słowa.
Zmowa tajemna i hańba nowa.
Wytarłem oczy i już nie płaczę.
Bo nie myślałem, że to zobaczę!

Czarne ich stroje. Pokrętna mowa.
Pycha i buta. Bez wstydu słowa.
Hańba i granda. Maska pokory.
Nie wszyscy równi. Dla swoich fory!

Królowie moi, bohaterowie,
Poeci wielcy, wielcy mężowie,
Co na Wawelu tam spoczywacie!
Czy to widzicie? Czy wiarę dacie?

wtorek, 13 kwietnia 2010

01.01.2009.

http://www.tvn24.pl/1,251,8,52004057,139751071,5968454,0,forum.html

Pycha

Duma i pycha się odezwały.
Polakom Wawel wnet przypomniały.
Królu Stefanie i królu Janie!
Próżne me słowa. Próżne gadanie!

Nic nie poradzę. Pycha tu rządzi.
Pycha króluje i pycha sądzi.
Janie! Stefanie! Mój Generale!
Czy rozumiecie te moje żale?

Słowa

Wciąż płyną słowa - mądre, gorące.
Słowa poważne, smutek kojące.
Ducha podniosą, utrwalą pamięć -
słowa prawdziwe, nieudawane.

I płynie bełkot już strumieniami.
Wielki huragan. Fale tsunami.
On mnie już straszy. On mnie przeraża.
Bełkot uczucia moje obraża.

Żałoba

Michał Wołodyjowski potrafił znakomicie "szablą robić".
Umiał dowodzić podjazdami.
Nie nadawał się absolutnie na dowódcę większych formacji.
Poza tym, pan Michał zakochiwał się w każdej kobiecie, która akurat była "pod ręką".
Kiedy Krzysia odrzuciła jego zaloty, od razu zakochał się w Basi.
Dobrze, że żałoba trwa tylko tydzień.
Kto wie, do jakich porównań doszlibyśmy, gdyby trwała dłużej.
I tyle.

Życzenia

Odwagi życzę. Bo praca czeka.
Choć smutek wkoło, choć łez jest rzeka,
Trzeba obetrzeć zmoczone oczy.
Życie nie czeka. Życie wciąż kroczy.

Idzie do przodu. Rano. Wieczorem.
By je okiełznać, trzeba z uporem
Wstać wcześnie rano. Pochylić głowę.
Bo wciąż czekają zadania nowe.

I nie ma "przeproś". I "zmiłuj" nie ma.
To ojcowizna. To nasza ziemia.
Trzeba tu pracy. Trzeba decyzji.
Trzeba wysiłku. I trzeba wizji.

Trzeba tu męstwa. Trzeba odwagi.
Trzeba tu trudu. Trzeba powagi.
Życzę pokory. I życzę siły.
By się marzenia nasze spełniły!

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

LIST do POLAKÓW /tłumaczę dosłownie z BILD-a/

Kochani Polacy,
Jesteście najbardziej doświadczonym przez los narodem.Wasz hymn narodowy zaczyna się zdaniem ...jeszcze Polska nie zginęła...Każdy człowiek w beznadziejnej sytuacji ma te słowa za ostatnią nadzieję.To zdanie należy do światowego dziedzictwa kulturowego.Ono znaczy:Nie poddawaj się.Ono znaczy:Nie panikuj.Ono znaczy:Jeszcze nie wszystko stracone.
...Jeszcze Polska nie zginęła...stało się "powiedzeniem" w mowie potocznej.
Polacy zawsze musieli walczyć o swoją wolność,przeciw Mongołom i w końcu przeciw Hitlerowi i Stalinowi,na koniach z szablami przeciw czołgom.
Wy Polacy jesteście wyjątkowym narodem.Podarowaliście nam Chopina, Jana Pawła II i Solidarność ,która obaliła komunizm. Największym darem w każdej najsmutniejszej i beznadziejnej sytuacji jest jednak pierwsze zdanie waszego hymnu narodowego.
Jeszcze Polska nie zginęła.

Codzienność

I znów dzień przyszedł. Kolory wstają.
Ptaki uparcie śpiewem witają,
zieleń wybuchła porannym deszczem.
Sprawy się toczą. Jak długo jeszcze?

I taka sama w mieście ulica.
I każde drzewo, i kamienica.
I wiatr tak samo rozwiewa włosy.
I tylko zmienne są ludzkie losy.

Życie już płynie wartkim strumieniem -
chwile codzienne - to tylko mgnienie.
Cierpienie uczy, cierpienie boli.
Ono zapomnieć nam nie pozwoli.

Myśl

I myśl ta straszna, co głowę przeszywa.
I nie chcę wierzyć, by była prawdziwa.
Lecz się kołacze. Dudni i dzwoni.
To niemożliwe, by wszyscy oni ...

Taka złośliwa, wredna, paskudna.
Nie do pojęcia. Bolesna. Trudna.
Ja ją przeganiam. Wraca uparta!
Znowu jest w głowie. Jak płyta zdarta!

SIOSTRY

Życie jest kruche jak porcelana
i delikatne tak,
jak pajęczyna misternie utkana,
jak płomień świecy,gdy wiatr...
Śmierć-siostra życia nagle się zjawia,
a czasem skrada powoli,
łzy,ból,cierpienie po sobie zostawia
-wyrwanych z życia nie boli...
Jest bezpartyjna i niewybredna
-jej nie da się uprosić !
Choć ICH wyrwała -żyć będą długo,
w sercach będziemy ICH nosić !

08.04.2010.

A ja dziękuję za zwykłe rzeczy.
Niech ktoś tam psioczy. Niech ktoś złorzeczy.
A ja dziękuję za zwykłe sprawy.
Za zapach lipy. Za zapach kawy.

Za ten poranek. Za tego kosa.
Że na źdźbłach trawy tęczowa rosa.
Że kamienice. Że malowanie.
Że do lekarza w kolejce stanie.

Że popołudnia i że wieczory.
Że pod mym oknem znowu amory.
Za te przekleństwa w ojczystej mowie.
Że włosów mało już na mej głowie.

Że rosną drzewa. Że te ogrody.
Że trzepot skrzydeł. Że samochody.
Za spacer z córką, gdzie brzoza biała.
Że urodziny znów będzie miała.

I że jest Ona. Rano. Wieczorem.
Że co dzień innym błyszczy kolorem.
Za to dziękuję, Wielki Kolego.
Tyle na dzisiaj. Do następnego.

niedziela, 11 kwietnia 2010

Wstyd



Od wczoraj ileś razy próbowałem coś wstawić.
Jest 20,15.
Ostatni wpis - 16,47.

Kos



A na tej brzozie kos się pojawił.
I zaświergolił. I słuch zabawił.
Posiedział trochę. Skrzydła rozwinął.
Gałąź odepchnął. W oddali zginął.

ODESZLI...

Odeszli-nie od nas,
a tylko przed nami
ścieżką wydeptaną
pomiędzy drzewami...
Odeszli-choć przecież
odchodzić nie chcieli,
mieli się pokłonić tym,
co tam zginęli...
Odeszli tak nagle,
tak niespodziewanie..
To miejsce przeklęte
na zawsze zostanie!
Niech cisza otuli
ICH ramionami .
Odeszli za szybko,
odeszli przed nami...

Rozdział zamknięty

Księgi życia zamknięte tak nagle,
wszystkie sprawy już w dym obrócone.
Jakaś kartka powiewa na wietrze,
czyjeś zdanie już niedokończone...

A na ścianie tak czas cicho tyka,
w sionce szalik rzucony niedbale.
W kubku kawa gdzieś tam niedopita,
w popielniczce się tli niedopałek...

I już więcej nic nie ma znaczenia.
Wszystkie sprawy się zaczną od nowa.
Rozdział życia zamknięty na zawsze.
Tylko w uszach mi brzmią jakieś słowa...

sobota, 10 kwietnia 2010

Lot

Ptak metalowy na ziemię z góry.
Blachy pogięte i poskręcane.
Woda na ogień. I w ziemi dziury.
Z żalu godziny są dziś utkane.

Dym ponad ziemią. Dokoła drzewa.
Te barwy nasze: czerwona - biała.
Lecz nie ma ptaków. Żaden nie śpiewa.
Od rana płacze dziś Polska cała.

Bo wielka strata. Wpisy do księgi.
I łzy, co dzisiaj końca nie mają.
Takie od losu kolejne cięgi.
Będę pamiętał. Niech spoczywają.

Wieczny odpoczynek ...

piątek, 9 kwietnia 2010

Wiosna odwołana



Władek ogłosił, że wiosny nie ma.
Panie ministrze – komu ta ściema?
Wiosna już wkoło dawno króluje,
a pan nam zimę tu imputuje?

Czy więc odwołał pan wszystkie kosy,
co się od rana drą wniebogłosy?
Fiołki, stokrotki, brzóz małe listki -
czy to naprawdę jest już po wszystkim?

Dla pana wiosna, to w maju będzie,
gdy Lech ogłosi swoje orędzie,
że się namyślił, i że startuje -
wtedy pan wiosnę nam podaruje.

Ja panu powiem – wiosna wspaniała.
Cieszą się ludzie i ziemia cała.
Październik pięknie też się ułoży,
bo już meldunku Lechu nie złoży!

Nagrody



Były nagrody i kasa była.
Lecz już jej nie ma. Bo się straciła?
Czas do urzędu. Poszukać pracy.
Teraz agenty to są biedacy!

Biedne agenty na chleb nie mają.
Ale pracują. Wciąż się starają.
W czynie społecznym nas podsłuchują!
W czynie społecznym afery knują!

Start

Raduje się serce, raduje się dusza,
Bo nasz drogi Lechu już z kampanią rusza.
Będą fajerwerki i będą wiwaty.
Będą wielkie brawa. I kosze. I kwiaty.

Sala będzie pełna. Będą delegacje.
Będą przyjaciele i będą owacje.
Będą wielkie brawa i gromkie okrzyki.
Będą młode laski. Będą stare pryki.

Będzie kandydował, bo obiecał bratu.
I wszystkim swym wrogom Lech da do wiwatu.
Złote myśli rzuci. Sprawiedliwe. Prawe.
Ale będą jaja! Będziem mieć zabawę!

czwartek, 8 kwietnia 2010

Kaczyński rusza...




Kryjcie się chłopy,kryjcie dziewice,
niech nie wychodzi nikt na ulice !
Pod koniec maja będzie łapanka !
-nie,żeby zaraz jakaś Łubianka..
ale wpakują na ciężarówki
i nie pomogą żadne wymówki !
I do Areny łódzkiej wywiozą,
tam każą klaskać no i o zgrozo
głośno skandować ,że.."tylko Lech",
co dla większości znaczy "pech"!!!
Będą PIS-iaki,będą działacze,
z"Solidarności "będą krzykacze,
muzyka będzie i fajerwerki,
kwiaty i szampan ,nawet cukierki
i może nawet piękna pogoda !
Tylko tej forsy wydanej szkoda.....

Tjaktoj

Tjaktoj kupili. Elektjonika.
No, taki zakup, że dech zatyka.
I tajny agent na tym tjaktorze
Jedzie przez pola. Jedzie i orze.

Jedzie i jedzie, i zbieja dane.
Każdy jobaczek ma przechlapane.
Podsłucha mjówki. Może i ptaki.
Matejał zbierze. Wsadzi do paki.

Biedne są żuczki. Biedne są pszczółki.
Nawet te ważne. Te z gójnej półki.
Biedne są muszki w sadzie na ławie.
Lecz trzeba wiedzieć, co piszczy w tjawie!

Tajny zakup



Ciągnik kupiony, nikt nie wie po co.
Będzie pracował. I dniem, i nocą.
Agencja wody w usta nabrała,
bo nam nie będzie się spowiadała.

Do odśnieżania, czy też do orki,
zawsze potrzebne takie traktorki.
Czy śledzić stonkę, czy też Leppera,
czeka ten ciągnik wielka kariera!

A może trzeba, gdzieś po wyborach,
z wielką atencją Rzepę zaorać?
Albo po Antku obrobić pole,
bo w nim zalęgły się jakieś mole?

A ja odgadłam po co te szopki -
trza na jesieni zrobić wykopki.
Szybko wykopać dwa kartofelki -
będzie z ciągnika pożytek wielki!

Brat

,

Dostał Lechu w potylicę!
Pójdziesz, bracie, na mównicę!
I im powiesz to, co myślisz!
I dokładnie rzecz uściślisz!

Własne zdanie im przedstawisz!
Niezbyt długo tam zabawisz!
Więc się nie bój, z tobą będę!
Obok ciebie blisko siędę!

Że co mówisz? Nic nie słyszę!
Czekaj, sam ci coś napiszę!

środa, 7 kwietnia 2010

Wschód



To jest Wschód.
Jeśli tam władza nie wypowie się jednoznacznie na temat kulistości Ziemi, to ludzie będą myśleć, że Ziemia jest płaska.
Dowody nie mają tu nic do rzeczy.
I nawet jeśli jedna władza określi coś jednoznacznie, to następna może mieć odmienne zdanie.
A ludzie zawsze uwierzą władzy aktualnej.
Wschód.

Pupa i pensja



Pani Joanno, ja panią cenię,
choć pupę pani dała na scenie.
I choć się pani domaga pensji,
to ja do pani nie mam pretensji.

Bo wszak komunizm pani, bez mała,
już dawno temu nam odwołała.
Teraz zaś znowu wszytko do bani?
Czy kapitalizm odwoła pani?

Stołek prezesa pani posiadła.
Intencji Lupy pani nie zgadła.
Teatr absurdu. Rola skończona.
Pupa została. I tylko ona!

Landszafty w odsłonach

Odsłona I.
Dwa łabądki - dzióbek w dzióbek,
stawek, lilie i gródek.
A nad stawkiem - z Lechem Jarek.
Nie potrzeba już fujarek!

Odsłona II.
Dwa jelonki w gęstym lesie
ryczą, aż się echo niesie.
A z daleka, całą zgrają,
już myśliwi się zbierają!

Odsłona III.
Dwóch satyrów i dziewica.
Spuszcza oczy, płoni lica,
patrzy z lekkim obrzydzeniem -
bo im zwiędło przyrodzenie!

Odsłona IV.
Jaguary dwa sportowe,
w nich kierowcy - jednakowi.
Pot na czole, w oczach gwiazdy -
bo nie mają prawa jazdy!

Odsłona V. (Epilog)
Dwaj nędzarze z kosturami,
wloką się gdzieś za górami.
Gęby mają jak te zbóje -
bo już nikt ich nie maluje!

Malowidła



Cudze chwalimy, swego nie znamy.
Sami nie wiemy, co posiadamy.
My mamy braci. Ich namalować.
Ich pokazywać. Ich eksponować.

W szkołach, na dworcach,
W metrze, w szpitalach
I na stadionach,
I w wielkich halach.

Bracia niech będę na każdej ścianie.
I w każdym domu. W każdej altanie.
W każdej oborze, w każdej stodole,
W każdej komórce i w każdym dole!

wtorek, 6 kwietnia 2010

Taka rzeczywistość

Pijane święta, matka pijana,
pijane dziecko w szafie schowane.
Na prawo jazdy egzamin zdali -
przed egzaminem zaś popijali.

Święta za nami – uczta skończona.
Już obliczają i mąż, i żona,
że tyle kasy, że taka bieda -
a tu wszystkiego zjeść już się nie da.

Szara codzienność od rana „pieści”.
Portale niosą nam nowe wieści.
W PUP-ie związkowcy, strajki od nowa.
Raper zapłaci za swoje słowa.

Moskwa nam święto wnet zafunduje,
już defiladę wielką szykuje.
Cisza przed burzą. I piany bicie.
To rzeczywistość – takie jest życie!

I po świętach



Pije Kuba do Jakuba,
Pije Józek, pije Franek,
Pije Zosia, pije Ada
I zajączek, i baranek.

Piją kierowcy i kierownice,
Piją starzyki, piją dziewice,
Piją uczniowie i emeryci,
Piją ci głodni i piją syci.

I pije dziadek, i babuleńka,
Pije sąsiadka nasza Oleńka,
Piją lekarze, piją lekarki,
Piją kucharze oraz kucharki.

I tak pijemy. Wieczorem. Rano.
Bo po to kiedyś wódę nam dano,
By sobie popić i zabalować.
I by się niczym już nie przejmować!

Muzeum

Już do historii partia przechodzi.
Cieszą się starsi. Cieszą się młodzi.
Muzeum PiS-u rychło powstanie.
Wszyscy je zwiedzą. Panowie, panie.

Zwiedzą dziadkowie i zwiedzą dziatki.
Nawet maluchy na rękach matki.
Ojce z synami. Teściowa z zięciem.
Będzie muzeum to miało wzięcie.

Będą w muzeum z wosku figury.
Będą tam gwoździe. Będą broszury.
I będą pióra. Będą portrety.
I puste flaszki. Będą kasety.

Kawałek lochu i twarz Asmusa.
Każdy eksponat już nas porusza.
Sweter czerwony. Rura Marzenki.
Znanej Beaty-prawniczki wdzięki.

Będą kroniki. I reklamówka.
A w formalinie będzie wałówka.
Będą kartofle. I peron będzie.
I gdzie nie spojrzysz - eksponat wszędzie!

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Pogadajmy ~Jasiek Juhas FSK

„Pogadajmy lirycznie
Ty do mnie, ja do Ciebie
Będzie miło i ślicznie”
...i tak słodko jak w niebie.

Pogadajmy lirycznie -
czy też rymem, czy prozą,
wiosna nam zawtóruje
kosem, fiołkiem i brzozą.

Pogadajmy lirycznie,
pogadajmy rymami.
Zatrzymajmy tę chwilę -
ona trwa między nami.

Pogadajmy lirycznie
kiedy gwiazdy się złocą,
pogadajmy porankiem,
szarym zmierzchem i nocą.

Pogadajmy lirycznie -
cicho tak płyną słowa.
Wiatr przygrywa za oknem -
zakończona rozmowa?

Poniedziałek

Płynie woda. Z nieba płynie.
Włosy moczy tej dziecinie,
Co na spacer z pieskiem wyszła.
Dyngusowa chmura przyszła.

Nad drzewami, ulicami
Taka chmura jest tu z nami.
Deszczyk miły dyngusowy
Wszystkim ludziom moczy głowy.

Jest Wielkanoc. Poniedziałek.
Mokre główki są zapałek.
Mokre uszy, mokre nosy
I na drzewach mokre kosy.

Lanie wody



Leje mały, leje duży.
Niebo też się dziwnie chmurzy...
Po opłotkach kury pieją.
Wszyscy dzisiaj wodę leją.

Butelkami i wiadrami
leją wodę strumieniami.
By tradycji było zadość
i ludziskom sprawić radość.

Już się cieszą wszystkie panny,
bo zaznały z rana wanny.
Odwet biorą na chłopakach,
co tam kryją się po krzakach.

Dziadek łypie gdzieś z łazienki -
chociaż w laniu już on cienki.
Ale babcię wnet przyłapie
i obleje na kanapie.

Tata z mamą, z Zosią Jurek -
nie ma suchych dziś podwórek.
Strażak ma dużego węża,
więc użyje też oręża.

Leją wodę w sejmie, w gminie,
potok słów z mównicy płynie.
Bo tradycja się przeniosła
na radnego i na posła!

Dyngus

Płyną sobie łzy rzęsiste.
Kryształowe, jasne, czyste.
Lśnią i błyszczą. I twarz zdobią.
Żadnej zmarszczki łzy nie żłobią.

Łzy radości i pogody.
Płyną jak wiosenne wody.
Oczy we łzach. Drżące usta.
A na głowie w kwiaty chusta.

niedziela, 4 kwietnia 2010

Do gości

Gościu, zajrzyj tu czasem i poczytaj sobie.
Być może jesteś w zdrowiu. Być może w chorobie.
Ale tutaj zaglądaj. Czytaj rymowankę
I ze swojej szklenicy popijaj maślankę.

Czytaj rymy prostackie, czytaj rymy wzniosłe.
Niechaj czyta te rymy pacholę dorosłe,
Niech je czyta dziecina oraz mąż wiekowy,
Niech czytają nadobne wszystkie białogłowy.

Gdy skończysz wszystkie swoje domowe roboty,
Gdy na krzynę uśmiechu nabierzesz ochoty,
Zajrzyj do mnie koniecznie. Tu uśmiech, zabawa.
Mieszam kpinę z zadumą. Ja - blog Stanisława.

sobota, 3 kwietnia 2010

Święta

Życzenia



Wszystkim piszącym, czytającym i zaglądającym na blog,
w szczególności nieRomantycznej, Stanisławowi i Jaśkowi
z serca życzę:

- Miłości – która jest ważniejsza od wszystkich dóbr.
- Zdrowia – które pozwala przetrwać najgorsze.
- Spokoju – który daje siłę w pokonywaniu trudności.
- Wiary – która pozwala z ufnością patrzeć w przyszłość.
- Uśmiechów od bliskich i nieznajomych – które pozwalają lżej oddychać.
- Wiosny – z pękami krokusów, żonkili i tulipanów wśród gałązek bukszpanu! :)

Mowa - nie trawa

Język poetów, język pisarzy,
analfabetów i kominiarzy.
Język człowieka, co bardzo kocha.
Język bobasa. Język z rynsztoka.

Wiatr w nim szeleści, deszcz szemrze cicho,
chrząszcz brzmi gdzieś w trzcinie jak jakieś licho,
gżegżółki krążą zaś nad stołami
z powyłamywanymi nogami.

To taka mowa, nasza – ojczysta.
Śpiewna i trudna. Jasna i czysta.
Emocje grają. Niemoc zaś szlocha.
I ja ją taką naprawdę kocham!

Chodzi mi o to ...

Mylą się tutaj wszystkie wyrazy.
Trzeba powtarzać je ze trzy razy.
I perturbacje, i masturbacje.
Więc nie wiadomo, kto tu ma rację.

I adaptował, i adoptował.
Ktoś tam ze wstydu łeb w piasek schował.
Poszłem do sklepu. Ona poszedła.
Ktoś tam się dziwi. Mnie mina zrzedła.

Aprowizacja. Improwizacja.
Taki ten język. Finezja. Gracja.
Lecz wszystko jakieś to porąbane!
To język polski! Mamy przesrane!

piątek, 2 kwietnia 2010

Wielkanoc

Do EWY,STANISŁAWA,JASIECZKA i wszystkich czytających:

Życzę wspaniałej świątecznej biesiady,
jajek i żurku i mięsiw parady !
Słodkich mazurków i serników
i innych wielu smakołyków...
Pogody ducha i radości,
przy wspólnym stole najmilszych gości
i poniedziałku życzę mokrego
-wiaderka wody dla każdego !!!







Ekonomia na najwyższym poziomie



Na dachu banku Skrzypek zasiadał.
Bardzo się mądrzył i dużo gadał.
Chciał nas przekonać że miał on rację
i zrobił trendów ekstrapolację.

Lecz wiedzę swoją on dyslokował,
bo wszak suflera tu potrzebował.
Zyta mu dziarsko podpowiadała -
aproksymacja funkcjonowała.

Deprecjonował on aprecjację,
wyeksponował zaś negocjacje.
Nie wyczuł braku koincydencji,
bo ciut zabrakło mu elokwencji.

Skończył się rychło czas antenowy -
w mig ekonomia weszła do głowy!
I w osłupienie wszystkich wprawili -
w głuchy telefon się wszak bawili!

Uśmiechaj się

Gdy strachy na wizji,
Gdy szczyt hipokryzji,
Gdy burze, gdy dziura,
Gdy znów awantura.
Uśmiechaj się.

Gdy głupie debaty,
Gdy rozum na raty,
Gdy góry tępoty,
Gdy szczyty głupoty.
Uśmiechaj się.

Gdy ciężko się żyje,
Kłopotów po szyję,
Gdy deszcze padają,
Umowy pękają.
Uśmiechaj się.

Gdy zdrowie szwankuje,
Kręgosłup się psuje,
Gdy idziesz pod górkę,
Gdy stoisz pod murkiem.
Uśmiechaj się.

Gdy kłody rzucają,
Gdy za nic cię mają,
Gdy plany ktoś psuje,
Gdy ktoś w twarz ci pluje.
Uśmiechaj się.

Uśmiech ułatwia, nadzieję budzi.
Zawsze z uśmiechem do wszystkich ludzi.
Uśmiech ułatwia, budzi nadzieję.
Więc się uśmiechaj. Bo ja się śmieję.

czwartek, 1 kwietnia 2010

Ludwik



Spieprzaj, Ludwiku.
Spieprzaj daleko.
Osiądź za lasem.
Osiądź za rzeką.

Przestań już bredzić
I kombinować.
Przestań już tworzyć
I się lansować.

Działką się zajmij.
Pokop w ogródku.
I żyj spokojnie.
Żyj po cichutku.

1 kwietnia



Ludzie pogodni,
śmiech dźwięczy wkoło,
słonko zabłysło -
wszystkim wesoło.

Żaden polityk
jadem nie pluje.
Każdy emeryt
dobrze się czuje.

Babcia na wnuczka
już się nie żali.
Śpiewów pijackich
nie słychać wcale.

Lechu już małpek
swoich nie żłopie
i platformersów
wcale nie kopie.

Waldek nie bredzi,
Jarek nie szczuje,
każdy dostojnie
się zachowuje.

Proste chodniki,
dziur w jezdniach nie ma.
Prima Aprilis –
wcale nie ściema!

Taka polska specyfika

Nie tylko armia, wojsko, czy hazard,
korupcja u nas wszędzie się zdarza.
Resort obrony, zdrowia, kultury,
czy wysypisko, czy w drodze dziury.

I wszystkie szczeble administracji,
bo dziś uczciwość - to nie ma racji.
Komuś dać w łapę, innym czapkować,
lub stanowiskiem uhonorować.

Remiza w gminie, szkoła, boisko,
plac przed kościołem - tu też jest ślisko.
Wszędzie przetargi są ustawione -
bo każdy ciągnąć chce w swoją stronę.

Ustawy dobre, prawo przejrzyste,
nie wszystkie ręce jednak są czyste.
Mamona kusi. Bożek cynika.
To taka polska jest specyfika!

Armia



Afera w armii. W armii afera.
Śliczna korupcja rączki zaciera.
Sztab Generalny. Honor. Ojczyzna.
A niech pan patrzy, jaka tu blizna.

Mnie się należy, bo ja walczyłem.
I mało spałem. Prawie nie piłem.
Jam się poświęcał. Były okopy.
Na głowę nam się waliły stropy.

I są przetargi. I gruba kasa.
Bo wolność wasza i wolność nasza.
I marsz do przodu. I w prawo skłon.
Mamy pochwały. Choćby ten GROM.

Są powiązania i jakieś sieci.
I jak to w wojsku - jakoś tam leci.
Tu jakaś swołocz, a tam panienki.
Szła jakaś kasa z ręki do ręki.

I oficerskie honoru słowo.
Panie kochany, trza ruszać głową.
Łza już mi cieknie. Bo ja dla kraju.
Bo tak normalnie nie mam zwyczaju

Brać jakąś kasę, jakąś mamonę.
Ja jestem inny. Nie w swoją stronę
Ciągnę jak jacyś tam aferzyści.
My, panie, w wojsku jesteśmy czyści.

Praca dla Polski. Praca dla kraju.
Serca jej dajem. W lutym i w maju!