piątek, 31 grudnia 2010

Sylwester

Nowe fryzurki, pazurki nowe
I już kreacje wszystkie gotowe,
Nowe sukienki, nowe spódnice
I wszystko nowe. Nawet nie zliczę.

Nowa bielizna, nowe trzewiczki,
Nowy makijaż i rękawiczki
I całkiem nowa już pani każda,
Bo dziś wieczorem to będzie jazda.

I wszystkie panie już całkiem nowe.
Takie bombowe i wystrzałowe!
Na wierzch wyłażą facetom oczy,
Gdy taka pani przed nimi kroczy!

Będzie zabawa, będzie uciecha,
Każda się pani miło uśmiecha.
Będą prywatki i potańcówki,
Będą słodycze, będą makówki.

Będą imprezy, będą hulanki
I będzie żona, i mąż kochanki,
Będą balangi, będą prywatki,
Będą krawaty i kuse szmatki.

I będzie radość, i będzie frajda,
Ktoś gdzieś tam obrus cały zafajda
I będzie ubaw, i będą karty,
I już gospodarz całkiem ożarty.

Ktoś tam decyzję ważną podejmie,
Inny swą panią krzepko obejmie,
Ta zrzuci stanik, tamten koszulę,
By się do siebie przytulić czule.

Rząd nam przerzuci z OFE pieniądze,
Półnagie panie rozpalą żądze,
Będą toasty, będą wiwaty,
Ktoś tam za rok ten to zbierze baty.

Bo rok się kończy, zabawa wszędzie,
W mieście, w pałacu, we wsi, w urzędzie,
W kanałach, w domu oraz w stodole.
Taka zabawa, że ja pier ...!

Bawią się wszyscy, vipy i ciury,
Z wielką kulturą i bez kultury.
Taka rozrywka! Taka zabawa!
Bo dziś Sylwester! Wiadoma sprawa!

piątek, 24 grudnia 2010

Święta

Bóg się rodzi, moc truchleje,
Boże Dziecię dziś zstępuje,
Niesie dla nas dary wielkie
I nadzieję obiecuje.

Podnieś rękę, Boże Dziecię,
Pobłogosław Kraj Nasz cały,
Daj nam siłę, daj wytrwałość,
By słowa ciałem się stały.

Podnieś rękę, Boże Dziecię,
Daj nam pokój, ciepło ognia,
Daj nam chleba powszedniego,
Daj nam bliskość kogoś co dnia.

Podnieś rękę, Boże Dziecię,
Otocz nas swymi łaskami,
Wybacz nasze wielkie winy
I bądź zawsze między nami.


Radosnych Świąt Bożego Narodzenia!

Poranek

poranek wigilijny a benzyna
jak Pan weryfikuje podawane przez widzów ceny benzyny?

benzynowy poranek
zanim się "Poranek" skończy, to benzyna skoczy do 7,00

krawatowe jaja
a ja pamiętam
na 11 Listopada nikomu się krawata założyć nie chciało
teraz ma go każdy
choć to jest zwykły roboczy poranek, a nie żadne święto jeszcze

wigilijne zakupy
chleb kupiłem o 6,00
teraz pójdę po ziemniaki
i koniec zakupów

zacisnąć zęby
Frasyniuk niech się już lepiej na temat zębów nie wypowiada
pamiętam jego uwagę w rozmowie z Karpiniukiem, że PO potrafi tylko zadziwiać ludzi białymi zębami

czwartek, 23 grudnia 2010

Pech

Póki na Wawelu Lech,
Polskę będzie dręczył pech.
I ta prawda dobrze znana
Dzień w dzień w życie jest wcielana.

Zima, śniegi i opady,
PKP nie daje rady,
Opóźnienie się wydłuża,
Nad Pomorzem znowu burza.

Na A4 seria czarna,
Tych kredytów przyszłość marna,
Korki wszędzie i wypadki
I co rusz są jakieś wpadki.

Tu rozbite samochody,
Tam znów gdzieś wezbrały wody,
Podtopienia i zalania.
To jest nie do wytrzymania!

Skype



Skype się podniósł, chwała Bogu,
Lecz onemu nie drgnął słupek,
Bowiem wszyscy we wsi wiedzą,
Że skończony z niego głupek!

Łazi, plecie, zbija bąki,
Chce już brata ekshumować,
Bo go wcześniej nikt nie uczył,
Jak należy się zachować!

Już za późno na naukę.
Z takim głupkiem wielka bieda.
Choć mu rady dobre dają,
Nic się dziś już zrobić nie da!

Tak myślę

środa, 22 grudnia 2010

Stany odmienne

Teraz ma traumę, przedtem na prochach,
Z każdego słowa wychodzi wiocha.
Łazi po Polsce głupek wioskowy,
Któremu mocno wali do głowy.

Łazi, bajdurzy, łypie oczyma,
Raz to ma wizję, a raz jej ni ma.
Wszystko się miesza całkiem sierocie,
Więc rżnie wariata i się szamoce.

Pada na trumnę i ją całuje,
Chwyta za młotek, ją ostukuje,
Chwyta za kilof i ją rozwala,
Bo mu pod czaszką coś tam nawala.

Zamknąć w stodole tego wariata,
Niech nam tu po wsi więcej nie lata.
Niech tam wśród słomy pajac ten siedzi
I niech tam duma, i niech tam bredzi!

wtorek, 21 grudnia 2010

Oczekiwanie



Wielki polityk, wielki mąż stanu,
Więc idzie za nim stado baranów.
Idą z pieśniami i krzyże niosą,
Boga o pomstę straszliwą proszą.

On ich prowadzi, oni mu wierzą,
Dziurawe zęby w uśmiechu szczerzą.
Mają pochodnie i serca czyste.
Idą za wodzem. To oczywiste.

Idą i idą. Jak pomylone,
Jak ćwoki jakieś fest nawalone.
Pasterz. Owieczki. Pasterz. Barany.
Cały ten pochód chodzi naćpany.

Bo biorą prochy i dopalacze.
Twarze ich smutne i każdy płacze.
Łażą panowie i łażą panie.
Wszyscy czekają na zmartwychwstanie!

poniedziałek, 20 grudnia 2010

To jak to?

Sikorskiego ekshumowali, a Lecha nie?
To się przecież nie godzi!
Kto tu jest większym bohaterem i mężem stanu?
Lechowi się ekshumacja należy jak psu zupa!

niedziela, 19 grudnia 2010

Żywot posła poczciwego

Poseł to ma klawe życie
I bestyja z niego chytra.
Gdy go znużą puste słowa,
To se z szafy weźmie litra.

I nalewa, i popija,
Wielkie wizje w głowie kryśli,
Bada budżet, bada słupki
I nad dolą ludu myśli.

Choć już fest jest nawalony,
Wszystkim chce przychylić nieba.
Żyły z siebie aż wypruwa.
Dla narodu przecież trzeba!

Rozwiązania ma genialne,
Widzi jasno polskie sprawy,
Ma zbawienne w głowie rady,
Ma projekta, ma ustawy.

Coś tam, coś tam pilnie czyta,
Szuka kruczków, szuka haków.
Gdy już całkiem jest gotowy,
To wychodzi do Polaków.

Tam się w jakieś kable plącze
I przewraca dziennikarzy.
Wielkie myśli gdzieś znikają.
Już o łóżku tylko marzy!

sobota, 18 grudnia 2010

A ja inaczej niż prezydent

Niech wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób ponoszą odpowiedzialność za Wybrzeże 1970 i za stan wojenny 1981, zdychają w mękach!

Słowa

Ćwoki, tępaki, durnie, barany.
Czy już doszliśmy wreszcie do ściany?
Tyle wyrazów i obelg tyle
Jeszcze zostało. Pomyśl choć chwilę.

Ciut się postaraj i wymyśl nowe
Jakieś paskudne i wystrzałowe.
Debile, durnie i ścierwojady,
I popaprańce, i spieprzajdziady.

Jakieś psychiczne straszne dewianty,
Jakieś kretyny, jakieś palanty,
Jakieś facety wielce rubaszne,
Jakieś kobiece maszkary straszne.

Ma ci nasz język warianty różne,
Czasem poprzeczne, czasem podłużne.
Więc się postaraj, drogi kolego,
Bo rzecz wymaga imienia swego!

czwartek, 16 grudnia 2010

Generał

Jaruzelskiego należało powiesić od razu za Wybrzeże i stan wojenny.
Dokładnie tak, jak to zrobili Rumuni z Ceausescu.
Oni widzieli, co się dzieje w Polsce i rozumieli, że wszelkie procesy będą tylko czystą parodią.
A teraz Jaruzelski łazi po Polsce i powala wszystkich szacownym wiekiem, wyprostowaną postawą i poprawną polszczyzną.
Nic nie umiemy porządnie zrobić do końca.
Pod Grunwaldem zwyciężyliśmy, ale Malborka już nam się zdobyć nie chciało.
Komunę obaliliśmy jakimś cudem, ale już winnych nam się osądzić nie chciało.
Setki lat, a my ciągle tacy sami.
Dziady!

środa, 15 grudnia 2010

Taka gmina

Scheda, spuścizna, jakiś testament,
Dokoła płacze, dokoła lament,
Lecz nowe ruchy wszędzie powstają
I nam o Lechu świadectwa dają.

Że był bohater, że człowiek wielki,
Że wszystkich kochał nad podziw wszelki,
Że heroiczny, że śmierć męczeńska,
Że strata jego to wielka klęska.

A ja pamiętam marcowe słupki,
Gdy go nieliczne wspierały gupki.
Lutowe także. Kiepskie poparcie.
Ktoś tam o niego walczył zażarcie,

Reszta się śmiała. Wpisy na forach,
Że pora kończyć, fora ze dwora,
Że wstyd, że obciach, że wielka granda,
A kancelaria to jedna banda.

Może za rok już zostanie świętym
I wrogom jego aż pójdzie w pięty.
Nic nie wiadomo. Wszystko możliwe.
Niczemu tutaj już się nie dziwię!

wtorek, 14 grudnia 2010

Tylko debile wierzą w to, co mówi Kaczyński

Strony



Śpiewają pieśni, wciąż lamentują,
Wściekłe swe twarze znów pokazują,
"Tutaj jest Polska" znowu wołają.
Rozum odjęty. Już go nie mają!

W ramach spuścizny różaniec z dzidą,
Płoną pochodnie, a oni idą.
Krzyżyki duże, małe krzyżyki,
Pieśni, obelgi, wrzaski i krzyki!

W ramach spuścizny łażą z wieńcami
I zasypują nas lamentami.
Szalone oczy, zjadliwe słowa,
Pochodnie w dłoniach i pusta głowa!

niedziela, 12 grudnia 2010

Strateg

Kiepsko się czuje prezes upadły,
Bo raz za razem wszystko przegrywa.
Dlatego bredzi, konfabuluje,
Jątrzy i miesza, knuje, wydziwia.

Strateg upadły, ten były premier
Brzytwy się chwyta, bo przecież tonie.
Strach już mu z oczu wielki wyziera,
A pot lodowy oblepia skronie.

Nic nie pomoże. Czeka go śmietnik.
Nas pamięć gorzka, że nasze głosy
W ręce podłego tego człowieka
Oddały kiedyś Ojczyzny losy!

sobota, 11 grudnia 2010

Miszcz



Miszcz nad miszczami, polityk wielki,
Ma swoje prochy, ma też kropelki,
Ma swoje wizje, wodzem się czuje,
Błędną historię on zdilejtuje!

Albo coś ujmie, albo coś doda,
Bo tak mu bije sodowa woda.
Pierd ... prezes już farmazony,
Bo tak przez naród jest poraniony!

Kolejne znowu przegrał wybory,
Wściekłość go dławi i dręczą zmory,
Czuje się podle, czuje się zerem,
Bo się pochopnie rozstał z Lepperem!

piątek, 10 grudnia 2010

Spuścizna

Spuścizna Lecha. "Małpy" i "Dziady".
Bo łeb miał Lechu nie od parady.
Głębokie myśli i celne zdania,
A wszystko godne zapamiętania!

Jakiś "Benhauer", i "spieprzaj, dziadu",
I słowa ciepłe o "Irasiadu" ...
Nowe wyrazy i słowa nowe,
A każde wielkie i wystrzałowe!

Ja to pamiętam. Wszystko spisałem.
Czasem coś nawet na ten blog dałem.
Trza dzieła wydać z jego myślami,
By po wsze czasy był tutaj z nami!

Wydać te myśli. Tomiska, tomy
Niech ozdabiają mieszkania, domy!
Niech każdy Polak dzieła zakupi
I niech je czyta. Jeśli jest gupi!

środa, 8 grudnia 2010

A my umiemy



Nie będzie w Wilnie Lecha ulicy,
Nie będzie placu ni kamienicy,
Nie będzie szkoły ani przedszkola.
Smutna na Litwie jest Lecha dola.

Jakieś kłopoty z pisownią mają
I z prawem rady sobie nie dają.
Granda tam wielka! A my umiemy!
Jego imieniem wszystko nazwiemy!

Szkoły, przedszkola, rowy i fosy
Odmiany dębów, pszeniczne kłosy,
Parki i skwery, w polu chochoły,
Żłobki, uczelnie, we wsi stodoły!

Także zrobimy monety nowe
Bardzo błyszczące i wystrzałowe.
Będzie tam złoto, będzie platyna
I będzie Lecha pocieszna mina!

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Po polsku!



Nażreć się, nachlać, bo za darmochę,
Jeszcze do siatki nałożyć trochę,
Jeszcze do torby, jeszcze do teczki,
A do kieszonki choć pół łyżeczki.

Zabrać słoiczki, słoje, słoiki,
Butle, butelki i pojemniki.
Napchać po brzegi, ubić kolanem
Swojską kiełbasę z utartym chrzanem.

W domu to wszystko zaś zalakować,
Gdzieś w zamrażarce głęboko schować.
Zmory hoteli i restauracji!
Więc świat nas wita już bez owacji.

My mamy klasę i my się znamy,
I dmuchać w kaszę sobie nie damy.
Chyłkiem się także wyniesie kaszę.
Bo, co na stole, to wszystko nasze!

niedziela, 5 grudnia 2010

Kasa

Kasa się liczy, drogi kolego.
Nie bądź łamagą, nie bądź lebiegą,
Kasę wyrywaj z sejmu, z senatu,
Wyrywaj matce, siostrze i bratu!

Kasa, kasiora, forsa, mamona,
Partia bez kasy od razu skona.
Nikt sobie zabrać tu nie da kasy.
Nic do gadania nie mają masy!

Jakieś sumienie, jakieś zasady
Przy dużej kasie nie dają rady.
Jak będzie trzeba orła się sprzeda,
Bo bez kasiory wielka jest bieda!

Sprzeda się orła, zastawi flagę,
Ludziom się wciśnie znów jakąś blagę
I będzie kasa. Konta pęcznieją
I znów się posły z maluczkich śmieją!

Będą pieniążki. Znów pełne konta.
Nie martw się, bracie, ktoś to posprząta.
Zgarniaj kasiorę rano i w nocy,
Wtedy cię bieda już nie zaskoczy!

piątek, 3 grudnia 2010

Babcia



Prezes do walki znów się szykuje,
Pewnie gdzieś w willi się koncentruje,
Zbiera posiłki, zwiera szeregi,
Na bok odstawia różne lebiegi.

Gniewny jest prezes, bo coś się dzieje,
Plany wciąż kreśli, bo ma nadzieję,
Że znowu stanie na rządu czele,
Więc hufce zbiera w każdym kościele.

A babcia bredzi i hymny pieje,
Bo już nie kuma, co tu się dzieje,
Lecz dla prezesa ona gotowa ...
I plecie Jadzia, i płyną słowa.

czwartek, 2 grudnia 2010

Taka prawda



Wzrok Bazyliszka, jad z oczu płynie,
Taki Jarosław nigdy nie zginie.
Zawsze go poprze Polaków rzesza,
Bo prezes umie w narodzie mieszać!

Umie napuszczać, zwodzić i jątrzyć,
Wie jak z cwaniactwem natychmiast skończyć,
Ma dobre rady, testament brata,
A tak naprawdę wszystko mu lata!

Władzy chce prezes. Na nią jest chory.
Tu nie pomogą żadne doktory.
Czuje się kiepsko, czuje się zerem,
Bo się pochopnie rozstał z Lepperem!

wtorek, 30 listopada 2010

Andrzejki

Świeczki, klucze i wytrychy,
Połamane jakieś szprychy,
Lanie wosku, lanie wody,
Wróży stary, wróży młody.

Spodnie męskie i poduszka,
Jakieś kości i jabłuszka,
Jakieś buty, fusy z kawy,
Szpilki, śledzie i zabawy.

I obrączki, i obierki,
Jakieś figle, jakieś gierki
I zapałki, i talerze.
Wszystko się na wróżby bierze.

Wróży babcia, dziadek wróży,
Bo wróżenie wszystkim służy,
Wróżą obcy, wróżą bliscy,
Tak wróżymy sobie wszyscy.

Szklane kule, statystyki,
Kto ma sidła, kto ma wnyki,
Wróżą posły, dziennikarze.
Co to będzie? Czas pokaże!

Tu przecieki i afery,
Ktoś się nie okazał szczery,
Ktoś coś chlapnął i przekazał,
Inny dane znów wymazał.

I debile komentują,
Bo sensacji poszukują,
Gawiedź durna też się cieszy,
Na portale różne spieszy,

Czyta wszystko tak jak leci,
Bo dziś wszystko już jest w sieci.
Wszyscy wierzą. Są rozmowy.
Bo jest temat całkiem nowy!

poniedziałek, 29 listopada 2010

Przecieki

Nowe przecieki, nowe naciski,
Tutaj Europa, a tam Wschód Bliski,
On samiec alfa, uległa ona
I co po pracy porabia żona.

I zgrozą wieje, i wieści płyną,
Co tam porabia Putin z rodziną,
Jakie potrawy Merkel gotuje
I co na obiad prezes szykuje.

Tu pielęgniarka, a tam Kadafi,
Który choć stary, jeszcze potrafi,
Tarcza, rakiety, Obama, muchy,
A gdzieś w Afryce znowu rozruchy.

Już się posady zatrzęsły świata,
A mnie to wszystko dokładnie lata.
Mam dobry humor, kawka na stole,
Więc całą resztę to ja ...!

niedziela, 28 listopada 2010

Tako rzecze prezes

Mordy wy moje. Nic nie poradzę.
Jużem gotowy. Idę po władzę.
Będę naprawiał, będę planował,
Stanę na czele, będę szefował.

Szczęśliwa będzie każda rodzina,
Każde miasteczko i każda gmina.
Bo ja mam wizję i wiem, co robić,
Wszystkim Polakom dam też zarobić.

I manna z nieba często poleci,
Słońce nad nami w nocy zaświeci
I będzie pięknie. Wspaniale będzie.
Już na ten temat piszę orędzie!

sobota, 27 listopada 2010

Wizyta w Pionkach



Więc do roboty bierz się, kolego,
Produkuj krzyże, świeczki, różańce,
Buduj kościoły, skręcaj pochodnie,
A dla opornych montuj kagańce.

Lub za hodowlę kotów się zabierz
I je sprzedawaj w całej Europie.
Kupi je Hiszpan i kupi Norweg,
I tak się szybko wzbogacisz, chłopie.

Lecz nade wszystko stawiaj pomniki,
Zapalaj znicze, maszeruj w nocy
I godnie śpiewaj nabożne pieśni,
Wtedy ci bieda już nie podskoczy.

Tak trzeba zrobić w Pionkach i wszędzie,
Wtedy już w kraju dobrobyt będzie!
Nie będą cię już dręczyć koszmary,
Bo w materacu schowasz "dulary"!

piątek, 26 listopada 2010

Odlot

I nic się nie bał, nie zrejterował,
Mocno przywalił i podsumował.
On tak się stara, interpretuje,
Szeregi wietrzy, sił nie żałuje.

Bo ta moralność i ta etyka,
Na gwałt potrzeba jemu medyka,
Absmak, dekalog, lojalność, prochy,
Jakieś ukryte w szeregach śpiochy.

Odlot totalny. Prezes kochany
Ze swych odlotów dobrze jest znany.
Lubi odloty. To wszyscy wiemy.
My mu w odlocie też pomożemy!

czwartek, 25 listopada 2010

Sami swoi

Już się zatrzęsły PiS-u posady
I troska czoło wodza okryła,
Bo Kluzikowa razem z Elunią
Stowarzyszenie swe założyła.

Same wybitne są tam osoby,
Co dla Joanny wciąż się starają,
Drukują listy, piszą programy,
Bo nową wizję dla Polski mają.

Jest tam Michałek od Pinocheta,
Co chorągiewką machał zawzięcie,
Kiedyś od zdrajców innych wyzywał,
Dziś on z prezesem ostre ma spięcie.

Jest też i Adam, co walczył z Dornem,
Przyboczny wodza, doradca znany,
Dziś już się odciął i już nie szepcze:
Szefie, prezesie, wodzu kochany!

Jest także postać wielka, wspaniała,
Polityk znany, wielce ceniony,
Cośmy go wszyscy dobrze poznali:
Wojciech z Pokoju z Samoobrony!

Sami znajomi i sami swoi,
I wszyscy oni teraz na topie.
Lecz gdyby Aśka była facetem,
To rzekłbym krótko: puknij sie, chopie!

środa, 24 listopada 2010

Sranie w banię!

Polskie drogi



Polskie drogi, polskie dziury,
Czasem do nich wpada który
I się piekli, i złorzeczy.
Rzeczywistość polska skrzeczy.

Z przodu dziura, z tyłu dziura,
Czasem w dziurze z gazem rura,
Czasem bomba, czasem woda.
Taka polskich dróg uroda.

Dziura z lewa, dziura z prawa.
Polskie drogi. Wielka sława
Polskich dróg już jest na świecie,
W kraju, w gminie i w powiecie.

Dziura w dziurze, na niej dziura,
Więc kolejna awantura.
Ale winnych nigdy nie ma.
Polskie drogi. Zwykła ściema!

wtorek, 23 listopada 2010

Opakowanie nawet mi się podoba



Ale one jeszcze mówią!

Tako rzecze prezes



Czarna groteska i odszczepieńcy,
Ta Kluzikowa, inni odmieńcy
Dziś nam zwycięstwo znów odebrali,
Choć walka była, my się starali.

Była perfidia i wredna akcja,
Kłody pod nogi, premedytacja,
Ktoś znów nas wrobił, ordynki zwarte,
Które do spółki już weszły z czartem.

Ale świetlana przyszłość przed nami.
Będzie zwycięstwo. Za mną, kochani!
Som silne ręce i silne głowy.
Idem po władzę. Jużem gotowy!

Zrobi się nabór, członkinie, członki,
Tyle nas będzie, co kiedyś stonki,
Weźmiemy władzę, bo ją lubimy,
I swym rządzeniem świat zadziwimy!

poniedziałek, 22 listopada 2010

Urna



Polak potrafi, pomysły ma
I swoje głosy do kosza da.
Walnie się godło na kosz na śmieci
I jest fajowo, i jakoś leci.

Nasza fantazja, polska, ułańska,
Od źródeł Wisły aż hen do Gdańska.
My potrafimy. Pomysły mamy.
Nas nie przeskoczą. Bo się nie damy!

niedziela, 21 listopada 2010

I tyle



20 w jedną, 20 w drugą.
I po głosowaniu:)

Cisza

Taka cisza dziwnie nowa.
Gdzieś się pochowały słowa.
Gdzieś się słowa pogubiły.
Dziś ich nie ma, w piątek były.

Wszędzie cisza. Nie ma wrzasków,
Nie ma śpiewów ni oklasków,
Nikt nie jątrzy, nikt nie szczeka,
Jadem dziś nikt nie ocieka.

Rzadko taka cisza bywa.
Miłosierna, litościwa.
Chwila ciszy i wytchnienia.
Bez jazgotu i mącenia.

sobota, 20 listopada 2010

Skarby



Taka kasiora, X wiek,
A tu się z bidą użera człek!
Zacznij więc sadzić drzewa i kwiaty,
Zostaw komputer i zostaw czaty.

Chwytaj łopatę i kop dokoła,
Przekop miasteczka i przekop sioła.
Pod ziemią leży sporo kasiory:
Skrzynie i skrzynki, kufry i wory!

Złoto i srebro, kamienie drogie,
Wszędzie pod ziemią bogactwo srogie
Czeka na ciebie. Więc wstawaj, chłopie,
Bo ktoś przed tobą wszystko wykopie!

piątek, 19 listopada 2010

Tako rzecze Jarosław



Mój ci jest naród i mój jest brat,
I ja testament jego szanuję.
Kto się nie zgadza, poczuje bat,
Fora ze dwora, kto krytykuje.

Brat mój wspaniały, bohater wielki
Naród prowadził w przyszłość świetlaną.
Jeździł do Gruzji i do Japonii
I jest na świecie postacią znaną.

Place, ulice, szkoły, przedszkola
Jego imieniem już nazywają.
I nawet w USA cześć mu oddali,
Bo brata mego wszędzie kochają.

Ja jego schedę przejąłem w spadku
I naród teraz ja poprowadzę.
Będą orędzia, będą przemowy.
Lecz dalszych planów swoich nie zdradzę.

Ja twoją drogą idę, mój Leszku.
Ty mnie tam z góry wciąż błogosławisz.
Pewnie nad biednym tym kondominium
Już w tę niedzielę nam się objawisz!

czwartek, 18 listopada 2010

Śmiechu kupa!

Bo najważniejsza jest Polska nasza.
Żłobki, przedszkola, dla ludu pasza.
Więc się zebrali i uchwalili,
Że będzie spokój, że będą mili,

Będzie poprawnie, będzie fajowo,
Będzie rzetelnie i odlotowo.
Stowarzyszenie już zawiązali
I się publicznie nam pokazali.

To silna grupa jest pod wezwaniem.
Każdy się liczy z Joanny zdaniem.
Ona do boju wszystkich prowadzi
I z Elą tworzy nowy układzik.

I sama prawda już z jej ust płynie.
Każdego zbiera, kto się nawinie,
I rośnie w siłę. I wciąż rżnie głupa.
Brednie, androny i śmiechu kupa!

środa, 17 listopada 2010

Skoro w głowach pusto, to może chociaż topless wystąpią!

Obserwacje

Obserwuję blog popularnego dziennikarza.
Rzadko pisze coś nowego. 2 lub 3 razy w miesiącu. Nie ma żadnej możliwości skomentowania jego wypowiedzi.
Ale cały czas systematycznie rośnie liczba obserwatorów jego bloga.
I tak sobie myślę, że Coca Cola to jest pikuś.
Samo bycie w gronie obserwatorów bloga popularnego dziennikarza to jest to!

Im więcej czasu upływa od śmierci gen. Papały, tym więcej pojawia się świadków koronnych i nowych zeznań.

A Tomasz Tomczykiewicz, który tak szybko zapraszał Kluzikową do PO, dziś twierdzi, że stoi ona na czele grupy frustratów.

Taka gmina:)

W USA



W USA Aneczka Boska bryluje,
Cudnie wygląda, świetnie się czuje.
Bankiety, fety, lancze, kolacje.
Tuż przed Adwentem takie wakacje!

Każdy zaprasza. Twarze życzliwe.
A ja się temu wcale nie dziwię.
Znana jest Anna. Kanclerska głowa.
Więc miłe gesty i ciepłe słowa.

Są kongresmeni, są znane panie,
Każdy chce z Anną zamienić zdanie.
Rano prezydent, potem senator,
A po obiedzie znów gubernator.

Chociaż obita i poraniona,
To się ze wszystkim wyrabia ona.
Z jednego rautu na drugi śmiga.
Taka jest Anna. Anna Fotyga!

wtorek, 16 listopada 2010

Wypad

Ja powiem szczerze, że mnie to wzrusza,
Że Boska Anna jedzie do USA.
A niech tam jedzie Aneczka Boska,
Co się o Polskę tak mocno troska.

I oczaruje, oślepi blaskiem.
Razem z Antonim wpadnie tam z trzaskiem.
Wpadną tam z trzaskiem, wpadną tam z hukiem.
Ta boska piękność razem z tym tukiem.

Będą rozmowy, będą bankiety,
Szampan i kawior, jakieś krokiety,
Długie rozmowy, ważne narady,
Będą kamery, będą wywiady.

Ulicę Lecha odwiedzą pewnie
I tam zapłaczą gorzko i rzewnie.
Krzyż tam postawią oraz pochodnie.
Wszystko z szacunkiem i wszystko godnie.

Przyjmą ich wszystkie ważne osoby,
Bo wielkie PiS-u są to ozdoby.
Ekszperty nasze. Duecik taki,
Co winien dawno trafić do paki

Lub do szpitala. Oddział zamknięty.
By ich aktywność poszła im w pięty!
Srogi Antoni. Boska Aneczka.
A w butach słoma, a w głowach sieczka!

poniedziałek, 15 listopada 2010

Co dwie głowy



Zbeształa Jadźka PiS-u prezesa,
Że kluczy, kręci, mota i miesza,
Że wyciepuje szlachetnych ludzi,
Że nie ma planu, że znowu judzi ...

Stropił się prezes, w dłoń pocałował.
Godnie jak zwykle znów się zachował.
Swoją poprawę obiecał szczerze.
Lecz ja gupkowi wcale nie wierzę.

Jadźka mu wierzy, bo szczerze kocha,
Po nocach nie śpi, tęskni i szlocha.
Chce by ten Jarek znów był na fali.
Tak się dwa gupki razem dobrali!

niedziela, 14 listopada 2010

Bohatyrowicz?

Przepustka



Prezes orędzia w szpitalu pisze
I tam wywiadów także udziela.
Dziś na przepustkę zapewne wyjdzie,
Bo dziś, kochani, to jest niedziela.

Więc go wypuszczą z klatki drucianej,
Dadzą na drogę dwie suche bułki,
Trochę kiełbasy, zimne napoje
I na osłodę jakieś ampułki.

I wyjdzie prezes. Znów poprowadzi
Tłumy ogromne w jasnym pochodzie.
Będą okrzyki, będą pochodnie,
Bo dziś pochodnie bardzo są w modzie.

A w poniedziałek wróci do klatki.
Znów się go zamknie w białym pokoju.
Będzie miał ciszę, będzie miał spokój.
Z dala od zgiełku, z dala od znoju.

sobota, 13 listopada 2010

Okruszki

Okruszki szczęścia rzadko spadają.
Ale i one taką moc mają,
Że idziesz naprzód śmiało, wytrwale,
Że dajesz radę w życia nawale.

Spadają latem, spadają zimą,
Więc idziesz dalej z pogodną miną.
I chociaż zmarszczki zdobią ci czoło,
Kroczek za kroczkiem idziesz wesoło.

Łap te okruszki, wkładaj w kieszenie,
Bo wokół blaski, ale też cienie.
One te cienie rozświetlą ładnie,
Gdy smutek wielki w serce się wkradnie.

piątek, 12 listopada 2010

Upadek

Wali się sufit, pękają ściany,
Drżą fundamenty, szyby pryskają,
Ktoś jeszcze belki jakieś podstawia,
Lecz już niektórzy stąd uciekają.

Ktoś jeszcze biega, na trwogę krzyczy,
Zbiera narzędzia, za młotek chwyta
I przerdzewiałe wciąż wbija gwoździe,
Lecz większość z ulgą upadek wita.

Już wypadają ze ścian kabelki,
Jakieś kamery i mikrofony,
Kruszą się cegły i tynk się sypie.
Wiatr to rozwiewa na wszystkie strony.

Ktoś jeszcze jakieś orędzia pisze,
Tworzy apele, rozsyła listy
I jakieś zbiórki organizuje,
Lecz już upadek jest oczywisty.

Próchno wylazło i stara słoma,
Przegniłe drewno, zbutwiała skóra.
Ponad tym wszystkim błyski i grzmoty,
I przeogromna burzowa chmura!

czwartek, 11 listopada 2010

Święto

Bo wszyscy Polacy ...

Grzesio i Jaruś, Radek, Joasia,
Achim i Zbysio, Nelka i Kasia,
Izka, Marzenka i Grażyneczka,
I znana wszystkim Boska Aneczka.

Antek i Bronuś, Januszek znany,
Adaś i Michaś bardzo kochany.
Beatka, Jolka, Jędruś i Stasio,
Andrzejek, Wojtuś, Donaldek, Jasio.

Elunia, Jacuś, Lesio, Andrzejek.
Wiatr życzliwości wciąż w Polsce wieje.
Same czułości i serdeczności.
Tyle przyjaźni, tyle miłości!

I się lubimy, i się kochamy,
Bo wszyscy duszę tę polską mamy.
Czerep nieważny, liczy się dusza.
Ta nasza dusza cały świat wzrusza!

środa, 10 listopada 2010

Pędzi pociąg

Pędzi pociąg z daleka,
Aśka kij mu w szprychy wkłada,
A Beatka znowu płacze,
Że tak robić nie wypada!

Prezes pociąg ten prowadzi,
A z nim wierna jest załoga.
Każdy krzyżyk w ręce trzyma,
A na ustach imię Boga!

Pędzi pociąg, błyszczą szprychy,
Mknie przez Polskę w siną dal.
Niech odjedzie na Kuryle.
Wcale mi nie będzie żal!

Tam przystanek i wysiadka.
Tam załoga niech pracuje.
Niech tam tworzy, niech urządza,
Niech tam bredzi, niech tam knuje!

wtorek, 9 listopada 2010

A pies mu mordę lizał!

Nie samym PiS-em człowiek żyje

Napiszę krótko, bo nie lubię rzucać słów na wiatr.
Dałem się nabrać na wasz dwuznaczny sms o losowaniu miliona.
W ten sposób straciłem sporo pieniędzy.
Pewnie nie tylko ja.
Nie mam żadnego obowiązku po otrzymaniu sms-a szukać jakiegoś tam regulaminu i go czytać.
W związku z powyższym oświadczam, że nie życzę sobie od was żadnego sms-a, poza sms-em informującym o wystawieniu faktury.
Gdyby jednak jakiś się pojawił, nie omieszkam natychmiast odpowiedzieć mailem zawierającym odpowiednią dawkę skurwieli, pojebańców i złodziei.
Nie oczekuję żadnej odpowiedzi.

I klops!

Ta Joanna Kluzikowa
Do działania wciąż gotowa.
PiS ma w sercu i go kocha.
Więc nie płacze i nie szlocha.

Chociaż ją wypierdo ...
Jej koledzy bardzo mili,
Znowu Aśka rusza w trasę,
By poruszyć ludzi masę.

Są spotkania, marsze, wiece,
Więc podwija szybko kiecę
I już jedzie. Tam czekają.
Chcą ją widzieć. Już klękają.

Wzięła kije, wzięła szprychy,
Wizerunek szefa lichy
I za PiS-em nawołuje,
Przekonuje i gardłuje.

Jasno swe przedstawia zdanie,
Szczerze mówi i nie kłamie.
Tak jak w czerwcu w głowach miesza.
Znów jej słucha fanów rzesza!

poniedziałek, 8 listopada 2010

Dopalacze i kartacze

I choćby przyszło tysiąc atletów,
I każdy z nich zjadł tysiąc kotletów,
Nie zrozumieją ci słów prezesa,
Bo kręci, zwodzi, mota, i miesza!

Te nasze wnuki i nasze dzieci,
My som prawdziwi, inni to śmieci,
Zmienić, wymieszać i zagotować,
A tych opornych to zapuszkować!

Rajdy, wypady i wielbiciele,
Gdzieś w pokoiku jakiś handelek,
Ktoś noże wbija i nie szanuje,
Jego osobę wciąż profanuje!

Rajdy, wypady na wschodnią ścianę,
Kto byłby przeciw, ma przerąbane.
I lecą słowa niby kartacze,
Bo odstawione już dopalacze!

niedziela, 7 listopada 2010

Choroba



Prezes miłością od dawna zieje,
Ma jakieś plany, jakieś nadzieje,
Tego przytuli, tamtą wykopie,
A kolejnego zamknie gdzieś w szopie.

Tamtą wysunie, a tego schowa,
Bo media zbytnio już zdominował,
Dzieli i rządzi, grabi, zamiata,
Tu drze na strzępy, tam znowu łata.

Robi porządki, organizuje,
Bo do wyborów tak się szykuje.
Tam da po pysku, tu pocałuje,
Wizje wzbogaca, miesza i knuje.

Tak się choroba gładko rozwija
I na poprawę szans żadnych nie ma,
Bo co nie powie ten geniusz PiS-u,
To tylko zwykła kolejna ściema!

sobota, 6 listopada 2010

Słodkie idiotki

Z wozu!

Nic się nie bał i wyje ...
Obie uśmiechnięte panie,
Bo z nich każda miała chętkę,
By wyrażać własne zdanie.

Ale łzy ja nie uronię.
Obie mocno są pogięte.
Dobrze panie te pamiętam.
Żadne dziś z nich wielkie święte.

Tak jak lwice wciąż walczyły
O prezesa obie damy,
Chociaż prezes prochy łykał
I codziennie był naćpany.

Wrobić też nas nieźle chciały,
Więc laurki nam tworzyły,
Że jest prezes odmieniony,
Że jest prawy, że jest miły ...

Z wozu fora, krzyż na drogę,
Nawet łezką nie wspomogę!
To oszustki i szachrajki!
One nie są z mojej bajki!

piątek, 5 listopada 2010

I hopaj siup!



Jestem wybrany! Ja was prowadzę!
I razem z wami idem po władzę!
Razem idziemy, wszystko weźmiemy,
Będą oporni, to wykopiemy.

Prochy wszelakie już odstawiłem
I całkowicie się poprawiłem.
Już porzuciłem też dopalacze.
Za mordę chwycę tego, co kracze,

Kto podskakuje, kto rzuca kłody.
Już ja tam znajdę jakieś powody.
Brat na Wawelu. Więc ja prowadzę.
Ja jestem geniusz. Nic nie poradzę.

Czasem świruję. Lecz trudna rada.
Tak ze mną bywa, kiedy deszcz pada.
Świruję także, gdy słońce świeci.
Takie jest życie. I jakoś leci.

Mam wielkie wizje i wielkie plany.
Ktoś tam coś szepcze, żem poje ...!
Temu nie wierzcie. To wróg narodu.
Lepiej nie słuchać jego wywodów.

Jam jest wybrany! I do laseczka
Szła gdzieś poboczem jakaś dzieweczka,
Ja do niej mówię, ona nie słucha,
A tam za drzwiami stoi Kostucha,

Kółko graniaste, Ala ma Asa,
Kotek na płotku coś tam ogłasza ...
I się gonimy, i w berka gramy ...
To chyba prawda, żem poje ...!

czwartek, 4 listopada 2010

Jeden ci on jest!



Prezes jest jeden! I wszystkim wara!
Jasny przywódca dla nas się stara!
Ciągle dla Polski prezes pracuje,
Dzielnie pawiana co dzień świruje.

Tutaj wywiady, tam znowu prochy,
Ciągle odwiedza zabite wiochy,
Szeregi zwiera, pisze przemowy,
On do działania ciągle gotowy.

Tutaj podpali jakieś pochodnie,
Tam Kluzikową wykopie godnie,
Zjadliwym jadem gdzieś znowu splunie
I tak ten geniusz przez Polskę sunie.

Gromadzi tłumy i im przewodzi,
Więc za nim idą starzy i młodzi.
Idą i wrzeszczą, i rozrabiają,
Wodzowi swemu pokłon oddają!

środa, 3 listopada 2010

Cmentarz

Po policzku płynie łza.
Ktoś nad grobem cicho łka.
Słońce. Liście pod stopami.
Kiedyś byli tutaj z nami.

Wiatru nie ma. Cisza taka,
Że aż słyszysz przelot ptaka.
Schylasz głowę. Smutne lica.
Jaka zimna ta tablica!

wtorek, 2 listopada 2010

Ostatnia deska

Już nie będę prezydentem,
Już premierem nie zostanę,
Choć się staram z całej siły,
Życie moje jest przes ...

I nadziei nie ma żadnej.
Stąd ma mina osowiała.
Me marzenia diabli wzięli.
Tylko Marta mi została.

Miła z Marty jest dziewczyna.
Ona mnie pocieszy pewnie,
Bo nad losem mym okrutnym
Miła Martuś płacze rzewnie!

poniedziałek, 1 listopada 2010

Listopad

Były pąkami, a już opadły.
Leżą na ziemi miękkim dywanem.
A bujna trawa, którą wiatr czesał
I muskał tchnieniem, dziś już jest sianem.

Jak ten czas leci. Minęło lato.
Już resztki liści żółtych na drzewach.
Dzień coraz krótszy i coraz chłodniej,
I coraz rzadziej ptak rano śpiewa.

niedziela, 31 października 2010

Tadeusz Pan

Do Tadeusza! Do Tadeusza!
I gwardia z wodzem pospiesznie rusza.
Już nie ma Lecha i czarownicy,
Są za to inni ważni pątnicy.

Antek i Zero, Sobecka Anka,
Co się od razu krząta przy dzbankach,
Jacek, Mariuszek, Achim, Fotyga,
Co w tańcu zawsze uroczo śmiga.

Jedzą i piją, prezenty dają,
Życzenia szczere ojcu składają,
Toasty wznoszą, pieśni śpiewają
I jemu serca swoje oddają.

On się uśmiecha. Uśmiech łagodny,
Bo zewsząd słyszy chór głosów zgodny.
Po główkach głaszcze, prawi kazania,
Dłonie podaje do całowania.

sobota, 30 października 2010

Przy sobocie



Zamknąć kretyna w wariatów domu,
By już nie szkodził w Polsce nikomu.
Bo tylko jątrzy i jadem pluje,
Wojnę domową nam tu szykuje.

Zamknąć w pokoju i zakneblować,
Bo już za późno, by go wychować.
Znane to zdanie - że czym skorupka ...,
Więc trzeba pozbyć się tego głupka!

piątek, 29 października 2010

Właśnie

obejrzałem materiał Maciej Knapika na temat posłów wyjeżdżających na długi weekend.
To są jednak palanty!

Zbzikowany bobas

Precz z językiem nienawiści!
Niech się taka wizja ziści:
Wyrwać język prezesowi!
Bo dostaje już do głowy!

Bredzi, plecie, pieprzy, baje,
Bo on takie ma zwyczaje.
Jątrzy, drażni, ględzi, stęka,
Bzdurzy, chrzani, ego pęka.

Złapać wariata. Dać go do klatki.
Dać mu wiaderko, dać mu łopatki.
Niech tam swe wizje wielkie buduje.
Bo na nic więcej nie zasługuje!

czwartek, 28 października 2010

Nauczycielka

A u ojca dyrektora
Wielka gwiazda, postać nowa,
Postać znana nam powszechnie,
Postać iście wystrzałowa.

Będzie tam uczyć Beata Kempa.
To nic nie szkodzi, że ciut jest tępa,
Że jest złośliwa, wredna, paskudna
I że rozmowa z nią bywa trudna.

Będzie wiedzę przekazywać.
Jak podejdzie do tablicy,
Jak zajęczy, jak się skrzywi,
To wnet wszystkich tam zachwyci.

Jasno przedstawi naukę plucia,
Naukę jadu, naukę trucia.
To im przekaże, co umie sama.
Taka nauka - jaka z niej dama!

środa, 27 października 2010

Niech żyje bal

Pije babcia, pije dziadek,
Pije ten, co dostał spadek,
Pije córka i synowa,
Choć od picia boli głowa.

Pije poseł w kraju znany,
Piją owce i barany,
Pije żona, pije mąż.
Wszyscy piją. Piją wciąż.

Pije wnuczek, pije matka,
Skrycie pije też sąsiadka.
Pije ojciec, brat też pije,
Choć wątroba już mu gnije.

Młody, stary, średni pije,
Bo bez picia to się żyje
Jakoś ciężko. Smutno jest.
Więc się pije dziś na fest!

Pije członek do członkini,
Członkini do członka,
Pije Polka, pije Polak,
Ktoś pod stołem chrząka.

Piątek, świątek i niedziela,
Wszyscy piją równo.
Jak tak dalej pić będziemy,
Zostanie nam gówno!

wtorek, 26 października 2010

Kochajmy się

Wszyscy się godzą, łamią opłatkiem.
Godzi się wnuczka ze swoim dziadkiem,
Godzi się żona ze swą teściową,
By teraz ruszyć już drogą nową.

Ze swym kochankiem godzi się żona,
Choć w smutku wielkim jest pogrążona.
I nawet Adaś dał Joli gęby,
Choć jej przedwczoraj wybił dwa zęby.

Sztacheta już się z siekierę godzi,
Cep już kłonicy od rana słodzi,
Widły kochają się już z orczykiem,
Nawet się warkocz godzi z kucykiem.

I woda z ogniem się pogodziła,
I nowa miłość się narodziła.
Lato się z zimą też pogodziło.
I jest już super. I jest już miło.

Wszyscy się godzą. Się doczekałem.
A już nadziei wcale nie miałem!

poniedziałek, 25 października 2010

Kocioł

Polski kocioł polityczny.
Skretyniały, idiotyczny.
W środku wre i bucha para.
Każdy wokół to się stara

Coś dołożyć, dolać coś,
Żeby innym poszło w kość.
Niosą bańki, wiadra, dzbanki,
Niosą miski, filiżanki.

A w nich nafta i benzyna.
Taki kraj ten, taka gmina.
Są zapałki i pochodnie,
Żeby było hucznie, godnie.

Jakieś dynamitu laski.
Są też krzyże i oklaski.
Szczapy drewna ktoś tam niesie,
Bo je właśnie ukradł w lesie.

Szantaż, wrzaski, przeprosiny,
Jakieś gesty, jakieś kpiny.
Cyrk pawianów, kraj ten dziki.
Jeden na drugiego wnyki

Wciąż zakłada. Trwa zabawa.
Gdzieś na placu wielka wrzawa,
Żeby spadły samoloty.
Już się zbiera na wymioty.

Ogień znowu ktoś podsyca,
Ktoś punktuje, ktoś rozlicza,
Ktoś tam krzyżem znów wojuje,
Ktoś zza węgła obserwuje.

Kipi kocioł i bulgocze.
Głos rozsądku w tym jazgocie
Ginie. Ale pali się ognisko
I trwa dalej widowisko!

niedziela, 24 października 2010

Słowo na niedzielę

A na drzewach, zamiast liści,
Wisieć będą komuniści!
Dziś się sytuacja zmienia,
Inny dzisiaj punkt widzenia.

Są tu tacy, co mieszają,
Co nam w szprychy kij wkładają,
Co nas jadem zalewają,
Bo prócz niego nic nie mają.

Oni zawsze będą mieszać.
Więc dziś onych trzeba wieszać.
Bo mieszają w całym kraju.
W kwietniu, w lipcu, w styczniu, w maju.

Jątrzą, plują, krzyki wznoszą
I o karę srogą proszą.
Nienawiścią przy tym zieją,
Choć pobożne pieśni pieją.

Oni mieszać będą wszędzie.
W sejmie, w szkole i w urzędzie,
Na podwórku i w kościele,
I we wtorki, i w niedziele.

Będą mieszać, rzucać kłody.
O tym, to wie nawet młody
Obywatel kraju tego.
Wiem, co piszę, mój kolego.

Będą jątrzyć, będą mieszać
I przed światem nas ośmieszać.
Trzeba z nimi szybko skończyć,
Bo nam Polskę chcą wykończyć!

sobota, 23 października 2010

Nie przepraszam!

A ja inaczej. Bo ja tak wolę.
Więc tego gościa to ja pier ...!
Bo kretyn z niego jest pomylony!
Debil, imbecyl, głupek skończony!
I mam go w tyłku, i mam go w du ...!
Niechaj zawiśnie gdzieś tam na słupie!

Nieszczęście



Takie nieszczęście gnębi nasz kraj,
Czy to jest luty, czy to jest maj!
Łazi tu ciągle pomiędzy nami
Jak nawalony albo naćpany!

Taki trefniś szczwany,
Chory z urojenia,
Talent to posiada
Tylko do bredzenia!

Bredzi i jątrzy, i kombinuje,
Wszystkie mohery słowem czaruje!
One mu wierzą i za nim idą,
Choć umysłowym jest inwalidą!

piątek, 22 października 2010

Zianie

Zieje miłością prezes od rana.
Zieje do pani, zieje do pana.
Zieje do ojca, zieje do matki,
Zieje do wolnej i do mężatki.

Zieje wieczorem, zieje w południe.
Życie bez ziania jest bardzo trudne.
Wczoraj ział sobie i dzisiaj zieje.
Zieje, gdy zmierzcha, zieje, gdy dnieje.

Zieje do dużych, zieje do małych.
Już z tego ziania wyszły my gały.
Lecz zieje mężnie i nie przestaje.
Bo takie prezes ma obyczaje!

czwartek, 21 października 2010

Sen

Nasłany cyngiel, krzyże, pochody,
A w nich z różańcem stary i młody,
Jakieś komisje, zamach, ofiary,
Potok słów płynie bez żadnej miary.

Mord polityczny i prowokacje,
Ktoś mnie wysyła gdzieś na wakacje,
Demony prawe i sprawiedliwe,
Raz są kochane, raz upierdliwe.

Raz oni bracia, raz im dać w ryło,
Bo się koncepcję trochę zmieniło,
Zniszczyć porządek i opluć wszystko,
Byle wciąż trwało tu widowisko.

Ktoś to napięcie ciągle podsyca
I w słowach wizje straszne przemyca.
Jest pistolecik i kukły duże,
W środku granaty, na zewnątrz róże.

I tak tu łażą w nocy i z rana.
Aż kiedyś dojdą. I będzie ściana.
I się odbiją. Wtedy zaboli.
A ktoś ich rany jeszcze posoli!

środa, 20 października 2010

Maile do "Poranka"

Kto sieje

Kto wiatr wciąż sieje, ten burzę zbiera.
I kto innymi wciąż poniewiera,
Ten zbierze plony. Prawda to znana
Na całym świecie. Choć zapomniana!

Jak sam siać będziesz, tak ci odpłacą.
Bądź sobie bossem lub bądź ladaco,
Prędzej czy później stuknie cię los.
Da kopa w tyłek i prztyczka w nos!

Nigdzie na świecie się nie ukryjesz.
On cię dopadnie i w oczy spojrzy,
I bez litości cios ci wymierzy,
Gdy na dnie serca twą podłość dojrzy!

Jak on zapomni, to ja pamiętam.
Słowa i czyny na dysku mam.
I jak się będzie zbytnio ociągał,
To sprawiedliwość wymierzę sam!

wtorek, 19 października 2010

Biskupy



To som biskupy. One sie znajom.
Dobro Polaków na względzie majom.
Za nas sie modlom, krzyżem padajom,
Różne posługi nam tu oddajom.

Mówiom kazania, jak żyć należy,
I każden Polak w ich słowa wierzy.
One pasterze. My ich owieczki.
My ich synusie oraz córeczki.

One prowadzom, bo wiedzę majom
I z Panem co dzień też się stykajom.
Więc my za nimi wszystkie idziemy.
Bo my som gupie i nic nie wiemy!

poniedziałek, 18 października 2010

Ele

Ele, mele, dutki.
Jarosław malutki.
Ale ego go rozsadza.
Mnie to wcale nie przeszkadza.

Niech rozsadzi ego Jarka,
Bo się już przebrała miarka.
Niech rozsadzi go od środka.
Tego buca, tego kmiotka.

Niech poleci na wsze strony
Trefniś Jaruś pomylony.
Niech kawałki wiatr poniesie
Po pustyniach i po lesie.

Stuknie, puknie, smrodu miarka
I na świecie nie ma Jarka.
Ulga, radość, uśmiech wszędzie.
Niech się stanie! Niech tak będzie!

niedziela, 17 października 2010

Powrót

Prezes powrócił i władzy chce,
I jak ją zdobyć, już dobrze wie.
Ma już strategię i ma już plany.
Trzeźwy jest prezes, czy znów naćpany?

Tutaj zamiesza, tam ludzi skłóci,
Jednych przeciwko drugim obróci.
On z wyższej półki, inna kultura,
Weźmie różaniec i marsz na Ural.

Lecz wpierw pochodnie, marsze po nocach,
W każdej kieszeni solidna proca
I garść kamieni, nakrętki, śruby,
Zaś na plakatach smolone duby.

Śpiewają pieśni, obrazy niosą,
Boga o zemstę straszliwą proszą,
Klęczą przed krzyżem i wznoszą modły,
By tego Bronka ..., bo człek zeń podły.

Idzie po władzę, już postanowił.
Kilka milionów debili złowił.
Oni go poprą, bo jemu wierzą.
Zepsute zęby w uśmiechu szczerzą.

Co wódz im powie, wszystko łykają,
Bo już rozumu wcale nie mają.
I idą za nim. Tacy prawdziwi.
Tacy szlachetni. Świętojebliwi!

sobota, 16 października 2010

Pisanie

Już od rana rymy piszę.
Nic nie widzę, nic nie słyszę.
Jest papieros i łyk kawy.
Tak se piszę. Dla zabawy.

Kłótnie wkoło i debaty,
Ten jest ostry, ten flegmatyk,
Tamta tłucze w szale szklanki,
A ja piszę rymowanki.

Ten uparcie krzyża broni,
Ten zaś od kościoła stroni,
Tamta gzi się znów w komorze,
A ja nowe rymy tworzę.

Różne rymy piszę z rana.
I dla pani, i dla pana.
Czasem sam się w rymach gubię.
Ale piszę. Bo to lubię!

piątek, 15 października 2010

Ciebie brak

Nie ma prezesa, bo gdzieś się skrył.
Pewnie na prochach dziś znowu był.
Nie ma prezesa. Prezesa brak.
Ale nie sądzę, by jakiś szlag

Trafił prezesa. Pewnie główkuje
I nowe akcje znowu szykuje.
Może materiał już na pomniki
Zbiera mozolnie lub jakieś wnyki

Znowu na kogoś prezes szykuje
Lub nowe marsze prezes planuje.
Marsze przez miasta, marsze przez wioski,
A na ich czele Jarosław Boski.

Za nim zaś Chrystus, Józef, Maryja.
I w całej Polsce kolejna chryja!
To się wyjaśni, to się okaże,
Gdy prezes znowu nam się pokaże!

czwartek, 14 października 2010

Świt

Wcześnie wstaję, kawę piję,
Powolutku sobie żyję.
Jeszcze ciemno za oknami
I słoneczka nie ma z nami.

Ale wyjdzie i zabłyśnie.
Ciemna noc od razu pryśnie
I uśmiechną się gębusie.
Wstaną lenie i pracusie.

Na śniadanie dwa jajeczka,
Obok w dzbanku trochę mleczka,
Jakiś dżemik, rogaliki,
Na patelni naleśniki

Już się smażą. Serek biały,
Bochen chleba okazały.
Dzień się budzi. Z nim nadzieja.
Choć sen jeszcze oczy skleja

Się uśmiechasz, masz nadzieję.
Ruszasz w swoją Odyseję.
Bierzesz klucze i bez smutku
Drzwi zamykasz powolutku.

środa, 13 października 2010

My

Brak wyobraźni, zwykła brawura,
Więc ja nie wierzę, że w drodze dziura
Była powodem, że to jej wina.
Tacy jesteśmy. To w nas przyczyna.

Znów gdzieś tam sopel rozłupie czaszkę,
Ktoś tam z azbestu zrobi menażkę,
Zima zaskoczy, zabraknie piasku,
Ktoś tam wywali wannę do lasku.

Jakiś urzędnik, watażka mały,
Zruga petenta czerwony cały,
Mięso wiekowe w puszkach się sprzeda
I na przystanku skopie się zgreda.

Gdzieś się w kabinie zrobi zebranie,
Tutaj dyskusja, tam lądowanie,
Ktoś tam ukradnie gdzieś znowu trakcję,
Bo zbiera kasę na swe wakacje.

Więc są pomysły, improwizacja
I wśród znajomych znowu owacja,
Że jest fantazja, że potrafimy,
Że wszystkich wkoło ciągle dziwimy!

wtorek, 12 października 2010

Śmieci

Brednie od rana do późnej nocy.
Ktoś tam wystrzelił znowu jak z procy,
Ten znakomity plan znów przedstawia,
Ów wykresami zaś się zabawia.

Genialne akcje i posunięcia,
Unik, parada, gibkie wygięcia,
Znowu wywiady i artykuły,
Myśli gdzieś wielkie znów się wykluły.

I trwa debata, i walka trwa,
Bo podmiotowość tu każdy ma.
Każdy chce błysnąć, więc tak od siebie
Rzuca ripostą, wśród przodków grzebie.

Szybry, czopuchy i biksenony,
I coraz większe wokół androny.
I tak to leci, i coś się dzieje,
A świat dokoła znowu się śmieje.

A ja tam wcale nie dyskutuję,
Nie atakuję, nie ripostuję
I się nikogo o nic nie proszę.
Gdy w wiadrze pełno - śmieci wynoszę!

poniedziałek, 11 października 2010

Porzućcie wszelką nadzieję



Moher skołowany zawsze da na tacę,
Da się robić w ch... i wierzy w prezesa.
Tu lepiej nie będzie, próżne są nadzieje,
Bo takich moherów w Polsce cała rzesza!

niedziela, 10 października 2010

Hołota!




Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!

PAMIĘTAM

Oglądałem "Poranek".
Kuźniar zmienił marynarkę i założył krawat, a Tadla zmieniła bluzkę i spięła włosy.
Ale też nigdy nie zapomnę, że w tych dniach wspólnego bólu już handlowano Wawelem.
NIE MA ZMIŁUJ I NIE MA PRZEBACZ!

Guru

Stracił brata, stracił władzę
I jemu odbiło,
Ale ja tam serca nie mam
I dałbym mu w ryło.

I po pysku prałbym mocno,
Żeby puchło równo.
Takie właśnie mam tęsknoty,
Gdy widzę to gówno!

Ćwok paskudny, wsiowy gupek!
Tu się wszystkim zwierzę,
Że ja w żadne jego słowo
Od lat już nie wierzę!

Jemu prochy w żyłach płyną
Już od niemowlęcia,
A niektórzy mówią nawet,
Że już od poczęcia.

Bredzi, kręci, mota, zwodzi,
Debile mu wierzą
I po rękach go całują,
I swe zęby szczerzą!

Lecz debilów u nas sporo,
Gupka popierają,
Bo tak samo jak ich guru
Puste głowy mają!

sobota, 9 października 2010

piątek, 8 października 2010

Rok

Mieszam, kroję, plotę bzdury,
Zbieram słowa, myśli zbieram,
Tworzę rymy, tworzę zdania
I do kogoś tam docieram.

Zbieram słowa, tworzę zdania
I kpię niemal ze wszystkiego.
Rzeką leją się pomyje,
Czasem błyśnie coś miłego.

Zaszeleści, błyśnie zorzą,
Wkroczy zieleń i śmiech dzieci,
Lecz za chwilę znowu chu ...
I znów w rymach "mięso" leci.

I tak roczek właśnie minął.
Tyle zdarzeń i spraw tyle.
Dni, miesiące, pory roku
Przeleciały jak motyle.

czwartek, 7 października 2010

Kazanie



Mark Twain wybierał się do kościoła i postanowił dać na tacę jednego dolara.
Msza. Kazanie. Pastor mówił o panującej wszędzie biedzie.
Po kilku minutach Twain postanowił dać 10 dolarów.
Po kilku następnych postanowił ofiarować na tacę 100 dolarów.
Pastor mówił tak przejmująco, że wzruszony Twain po jakimś czasie postanowił dać 1000 dolarów.
Po kilkunastu minutach ogromnie poruszony Twain postanowił cały swój majątek przeznaczyć na potrzeby biednych.
Ale pastor mówił dalej.
Skończył kazanie po 30 minutach.
Kiedy podszedł do Twaina z tacą, ten dał na nią 10 centów.

Wiocha



Sam go mianował, lecz był na prochach,
Wszystko odwołał i wyszła wiocha.
Bo z PiS-u zawsze wiocha wychodzi.
I o tym wiedzą starzy i młodzi!

Prędzej czy później głupki wioskowe
Wyrzekną zdanie wręcz odlotowe,
Które powala, elektryzuje.
Takie przygłupie wioskowe ...!

środa, 6 października 2010

Mam już serdecznie dość tych policyjnych ozdóbek

Aneczka

Boska Aneczko, ja to cię lubię.
Lecz tylko wtedy, kiedy mam w czubie.
Tyś piękna pani, nie żadna ciura,
Te twoje oczy i ta figura ...

A gdy wypiję litra całego
I zjem ogórka też kiszonego,
To ja na zabój się w tobie kocham,
Tęsknię za tobą, płaczę i szlocham.

Lecz gdy oglądam ciebie na trzeźwo,
To z krzesła spadam aż na podłogę.
I wtedy, wybacz, moja idolko,
Na gębę twoją patrzeć nie mogę!

wtorek, 5 października 2010

Kawa na ławę



A co mi tu będzie jakieś propozycje składał typ, co do którego nigdy nie mam pewności, czy akurat jest na prochach, czy też nie.
Na tej samej zasadzie nie jestem piłkarskim kibicem, bo nigdy nie wiem, czy mecz został rozegrany uczciwie, czy też został sprzedany.
Z tym, że ewentualne sprzedanie meczu wyjdzie dopiero po kilku latach.
Tak jak dopiero po kilku miesiącach wyszły prochy prezesa.

Niech żyje bal

Narkotyki i gorzoła.
Gdzie dopalacz? - ktoś tam woła.
Trwa zabawa. Palą, piją,
Jeszcze tańczą, jeszcze żyją,

Każdy bawi się jak umie,
Pojedynczo, w parach, w tłumie.
Trwa zabawa, jedno życie,
Ktoś tam myśli sobie skrycie,

By przelecieć koleżankę,
A z nią jej kuzynkę Ankę.
Lecz sąsiadkę przelatuje,
Bo już tak mu mózg fiksuje.

Ktoś tam babci wjechał w domek.
Ciut przekroczył. O kilometr.
Dziecko jakieś rozjechane,
Bo miał we łbie tak nagrzane,

Że nie widział. Tak to leci.
Tu staruszka, tam zaś dzieci,
Tutaj piesek, tam jelonek,
Tam wiewiórka, tu skowronek.

Tutaj żona znów pobita.
Lecz jest smaczna okowita.
Smaczne też są dopalacze.
Czekaj, stary, sam zobaczę!

Jest demokracja. Każdy ma prawa.
Więc co dzień tutaj świetna zabawa!

poniedziałek, 4 października 2010

DZIKI KRAJ

Zdanie Drzewieckiego.
Może nie chciał swego zdania dokończyć.
To ja za niego to zrobię:
DZIKI KRAJ, DZICY LUDZIE!
Łatwo się mówi o państwie, partiach, organizacjach, zrzeszeniach, towarzystwach, sądach, szpitalach, szkołach, prokuraturze, kościele, prawie ...
Ale mało kto mówi szczerze, zwięźle i jasno o nas, o Polakach.
To nie dziki kraj tworzy dzikich ludzi, tylko dzicy ludzie tworzą dziki kraj, partie, organizacje, zrzeszenia ...

Ciasto



Moje ciasto, nie dam ci!
Spadaj, mała, tam są drzwi!
Lecz gdy będziesz jak Beatka,
Która z Polski robi wiochę,
Wtedy przyjdź, dziecino, do mnie.
Wówczas ciasta dam ci trochę!

niedziela, 3 października 2010

Pustkę widzę



Otumania, miesza, judzi.
Panie prezes, z czym do ludzi?
Puste oczy, łepetyna,
Pusta, lecz zawzięta mina.

Puste gesty, puste słowa,
Pusta i jątrząca mowa.
Puste jego jest ciamkanie.
Takie ja mam o nim zdanie.

Wciąż na prochach, dopalaczach,
Ledwo łazi, się zatacza,
Bredzi ciągle, pisze listy,
Bo to głupek oczywisty.

Do cna pusty mózg wyprany.
Wsiowy głupek nadąsany.
Zamknąć gdzieś w szpitalu dziada,
Niech go tam psychiatra zbada!

sobota, 2 października 2010

Będą zmiany



We wsi, w mieście, w każdym siole
Stanie pomnik na cokole.
Skwery, parki i ulice,
Bary, puby i piwnice

Będą miały nazwy nowe.
Od herosa. Wystrzałowe.
Nazwie się też pola, lasy.
I nie zbraknie na to kasy.

Nowe góry i jeziora.
Bo już na to wielka pora.
Stawy, rzeki i doliny,
Nowe centra, nowe gminy.

Dla województw nazwy nowe.
Godne takie. Honorowe.
Nazwy miast się też pozmienia.
Tyle pracy do zrobienia.

Już nie będzie Mickiewicza,
Słowackiego, Sienkiewicza,
Bałtyk, Giewont do lamusa,
Już nie będzie Ul.B.Prusa.

Nikt się chyba tu nie spiera,
By tak uczcić bohatera!
Nazwa "Polska" z mapy zniknie!
I dopiyro bydzie piyknie!

piątek, 1 października 2010

Dopalacze

Dopalacze, narkotyki.
Różne są na ludzi wnyki.
Ja tam zaś "jabole" piłem.
Ciężko było, ale żyłem.

Nie trafiłem do szpitala.
Żadna w bieli piękna lala
Mną się tam nie zajmowała,
Chociaż głowa fest bolała.

Jakoś sobie tam radziłem.
"Kwiat jabłoni" często piłem.
Świat się zmienia, inne czasy
I stąd wszystkie ambarasy!

czwartek, 30 września 2010

Artykuł



I znowu prochy, ampułki, grzybki.
Do tego bigos i śnięte rybki.
Były też "małpki", były "jabole".
Powstał artykuł, że ja pier...!

Każdy go dostał, każdy go czyta,
Słowa prezesa to każdy wita
Z wielką radością. Wszyscy czytają.
Lecz ci mu wierzą, co "kuku" mają!

środa, 29 września 2010

Kopanie









Gdzie nie kopniesz - jakaś granda!
Cała Polska - jedna banda!