środa, 6 października 2010

Aneczka

Boska Aneczko, ja to cię lubię.
Lecz tylko wtedy, kiedy mam w czubie.
Tyś piękna pani, nie żadna ciura,
Te twoje oczy i ta figura ...

A gdy wypiję litra całego
I zjem ogórka też kiszonego,
To ja na zabój się w tobie kocham,
Tęsknię za tobą, płaczę i szlocham.

Lecz gdy oglądam ciebie na trzeźwo,
To z krzesła spadam aż na podłogę.
I wtedy, wybacz, moja idolko,
Na gębę twoją patrzeć nie mogę!

3 komentarze:

  1. Też, jak ją widzę,
    staje jak wryty.
    To polityczny,
    jest cellulitis.

    Tutaj kosmetyk,
    spełnia swą rolę.
    To już jest blamaż,
    Ja go pier....

    Jej wciąż pasuje,
    ministra teczka.
    Chodząca piękność,
    lecz z pudełeczka.

    Chociaż Aneczka,
    się dwoi troi.
    To nic nie będzie,
    z mózgowych zwoji.

    A Wy co na to?
    Piszcie opinie.
    I "podkładacie"
    Aneczce świnię....

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej podkładanie czegokolwiek nie ma sensu, bo: Ona sama sie podkłada.
    Obsikał ją pies sąsiada.
    Wszystkie wróble też, to samo
    składają na oknie guano.
    Bo kto nie dba o co musi,
    życie samo go przymusi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet życie tu nic nie pomoże.
    Ona jest niewyuczalna.

    OdpowiedzUsuń