wtorek, 12 października 2010

Śmieci

Brednie od rana do późnej nocy.
Ktoś tam wystrzelił znowu jak z procy,
Ten znakomity plan znów przedstawia,
Ów wykresami zaś się zabawia.

Genialne akcje i posunięcia,
Unik, parada, gibkie wygięcia,
Znowu wywiady i artykuły,
Myśli gdzieś wielkie znów się wykluły.

I trwa debata, i walka trwa,
Bo podmiotowość tu każdy ma.
Każdy chce błysnąć, więc tak od siebie
Rzuca ripostą, wśród przodków grzebie.

Szybry, czopuchy i biksenony,
I coraz większe wokół androny.
I tak to leci, i coś się dzieje,
A świat dokoła znowu się śmieje.

A ja tam wcale nie dyskutuję,
Nie atakuję, nie ripostuję
I się nikogo o nic nie proszę.
Gdy w wiadrze pełno - śmieci wynoszę!

2 komentarze:

  1. Bo reklama, to potęga.
    Każdy po nią w końcu sięga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zamiast się trzymać,
    rąbka mamusi.
    Jeżdzi po kraju
    i moher kusi.

    I przemówienia,
    hasłem okrasza.
    "Polska jest jedna",
    "Polska jest nasza".

    Seans hipnozy,
    też robi swoje.
    Co było twoje,
    - teraz jest moje.

    Cały ten seans,
    idzie na marne.
    Jak było białe,
    - teraz jest czarne.

    Mógłby na KUL-u,
    głosić kazanie.
    Choć takie marne,
    i takie tanie.

    Plangton, nic nie wie,
    Plangton, nie kuma.
    Nie panimaju,
    - jak ruska duma.

    Poszedłby w diabły,
    zatrzasnął drzwi.
    I, by usłyszał,
    nu pagadi...

    OdpowiedzUsuń