Serwus Stanisławie. Widzę że jesteś bardzo aktywnym blogerem i w mojej ocenie bardzo dobry, co nie często się zdarza. Przeczytałem Twoje wszystkie wiersze i widać w nich wielki profesjalizm i humor znakomity. Katowice i 25 spędzonych tam lat to prawie połowa Twojego życia. Pozdrawiam serdecznie
Witaj, Włodku. Ja jestem blogerem. Ale to dla mnie dziwnie brzmi:) Wszystko przez cenzurę na forach tvn24. To był powód, że sobie tego bloga założyłem. Obecnie nie piszę już tyle, co kiedyś. Kiedyś pisałem 10 - 20 tekstów dziennie i zaraz je publikowałem na różnych forach. Dziś piszę mniej, ale też nie publikuję od razu wszystkiego, co napiszę. Miasta. Właściwie tylko 3. Katowice, Chorzów, Siemianowice. Pozdrawiam i udanego dnia życzę.
Ja tylko raz posłałem przez TVN24 wiersz do Pana Premiera pt."Bieda emeryta" w lutym 2008r. bo była taka możliwość na Rynku Głównym w Krakowie ale oni też tylko okrojone przekazali na wizji. Dlatego już więcej razy nie miałem ochoty. Dużo zdrówka życzę i weny
"Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie Święty i czysty jak pierwsze kochanie." Od urodzenia mieszkam w Lublinie, a moim "krajem lat dziecinnych" jest pewna stara XVI -wieczna kamieniczka na Starym Mieście. Tam mieszkali kiedyś moi dziadkowie. Rodzice byli bardzo zajęci i często "podrzucali" mnie do dziadków na przechowanie. Pamiętam podwórko - studnię i piękne, drewniane krużganki, po których uganiałam się z dzieciakami. I stary zdrój na podwórku z mosiężną głową lwa, z paszczy którego tryskała woda. I kwadrat nieba nad podwórkiem, z księżycem, który odbijał się w wiecznej kałuży... i zawsze skrzypiące drewniane schody ... i mosiężną kołatkę przy drzwiach... jakieś okiennice, klamki , zasuwy...piwnicę w lochu - dwa piętra w dół, gdzie chodziłam z babcią po ziemniaki i kompoty i w dziecięcej wyobraźni prawie że słyszałam dżwięk łańcuchów i jęki skazańców...Dziś w tej kamienicy - pięknie odnowionej - są jakieś kancelarie notarialne i puby; wszystko już odarte z dawnej tajemniczości i uroku, podwórko wyłożone elegancką kostką, wstęp wzbroniony. Ale do dziś, ile razy tamtędy przechodzę, idę cichutko na palcach i zamykam oczy... Pozdrawiam nostalgicznie :) ewa*
Przedszkole też:)
OdpowiedzUsuńSerwus Stanisławie.
OdpowiedzUsuńWidzę że jesteś bardzo aktywnym blogerem i w mojej ocenie bardzo dobry, co nie często się zdarza. Przeczytałem Twoje wszystkie wiersze
i widać w nich wielki profesjalizm i humor
znakomity. Katowice i 25 spędzonych tam lat
to prawie połowa Twojego życia.
Pozdrawiam serdecznie
Pszepraszam za brak liter w słowie profesjonalizm
OdpowiedzUsuńWitaj, Włodku.
OdpowiedzUsuńJa jestem blogerem. Ale to dla mnie dziwnie brzmi:)
Wszystko przez cenzurę na forach tvn24. To był powód, że sobie tego bloga założyłem.
Obecnie nie piszę już tyle, co kiedyś.
Kiedyś pisałem 10 - 20 tekstów dziennie i zaraz je publikowałem na różnych forach.
Dziś piszę mniej, ale też nie publikuję od razu wszystkiego, co napiszę.
Miasta. Właściwie tylko 3.
Katowice, Chorzów, Siemianowice.
Pozdrawiam i udanego dnia życzę.
Ja tylko raz posłałem przez TVN24 wiersz do Pana Premiera pt."Bieda emeryta" w lutym 2008r. bo była taka możliwość na Rynku Głównym w Krakowie
OdpowiedzUsuńale oni też tylko okrojone przekazali na wizji.
Dlatego już więcej razy nie miałem ochoty.
Dużo zdrówka życzę i weny
"Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie
OdpowiedzUsuńŚwięty i czysty jak pierwsze kochanie."
Od urodzenia mieszkam w Lublinie, a moim "krajem lat dziecinnych" jest pewna stara XVI -wieczna kamieniczka na Starym Mieście. Tam mieszkali kiedyś moi dziadkowie. Rodzice byli bardzo zajęci i często "podrzucali" mnie do dziadków na przechowanie. Pamiętam podwórko - studnię i piękne, drewniane krużganki, po których uganiałam się z dzieciakami. I stary zdrój na podwórku z mosiężną głową lwa, z paszczy którego tryskała woda. I kwadrat nieba
nad podwórkiem, z księżycem, który odbijał się w wiecznej kałuży... i zawsze skrzypiące drewniane schody ... i mosiężną kołatkę przy drzwiach... jakieś okiennice, klamki , zasuwy...piwnicę w lochu - dwa piętra w dół, gdzie chodziłam z babcią po ziemniaki i kompoty i w dziecięcej wyobraźni prawie że słyszałam dżwięk łańcuchów i jęki skazańców...Dziś w tej kamienicy - pięknie odnowionej - są jakieś kancelarie notarialne i puby; wszystko już odarte z dawnej tajemniczości i uroku, podwórko wyłożone elegancką kostką, wstęp wzbroniony. Ale do dziś, ile razy tamtędy przechodzę, idę cichutko na palcach i zamykam oczy...
Pozdrawiam nostalgicznie :)
ewa*
Super!
OdpowiedzUsuńAle tam musiało być ładnie!
Powoli zaczynam mieć różne pomysły na ten blog.
Ale wszystko we właściwym czasie:)
Pozdrawiam.