Dawniej było trochę inaczej.
Aby pomóc głodującej biedocie, komisarz wchodził do dworu, mordował właścicieli i majątek rozdawał biednym. Tak im pomagał.
Kradnę w sklepie bochenek chleba. Nie biorę z niego dla siebie ani jednej kromki. I daję go żebrakowi.
Jestem bardzo ciekawy, jak zostałbym osądzony.
czwartek, 19 listopada 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj Stanisławie.
OdpowiedzUsuńNie bądź taki ciekawy, bo był taki jeden piekarz
co nie kradł i tylko rozdawał swój własny i co?
Poszedł z torbami, bo mu fiskus policzył jakby sprzedawał i musiał zapłacić ogromny podatek
wraz z odsetkami.
Włodek
Też znam tę historię.
OdpowiedzUsuńWitam raniutko.
OdpowiedzUsuńTa sprawa też mnie bulwersuje, bo co, cel uświęca środki? Chodzi o zasadę. Fundusze NFZ (nasze pieniądze) na te leki też były kradzione. I nie ma znaczenia, że na szczytny cel, to była jednak kradzież. Weług mnie, co do zasady sprawa powinna być osądzona, a nie umorzona. Inną rzeczą jest kara - tu moim zdaniem - są okoliczności uzasadniające nadzwyczajne złagodzenie kary, bądź odstapienie od jej wykonania. Ale sam czyn powinien być osądzony. To jest precedens, teraz wyobrażam sobie, kto i jak będzie się na niego powoływał.
Pozdrawiam, miłego, słonecznego piątku :)
ewa*
PS. Twój przykład z chlebem kradzonym ze sklepu i rozdanym biednym jest bardzo trafny i obrazowy. Janosikowi to chyba kiedyś ścieli głowę.
OdpowiedzUsuń:)
ewa*
Zgadzam się z Tobą.
OdpowiedzUsuńWłaśnie o tę furtkę chodzi.
Miłego dnia:)