sobota, 31 października 2009

Mikrofon

I jest mikrofon. I Lechu wchodzi.
Powstali starsi, klęknęli młodzi.
Wszyscy pokornie pana witają.
Całują ręce. Raporty zdają.

On się uśmiecha. Ręce podaje.
Na wysokości zadania staje.
Idzie poważnie. Dostojnie kroczy.
Wszystkim głęboko zagląda w oczy.

Idzie poważnie. Uśmiech łagodny.
Lechu spokojny. Lechu pogodny.
Pewnie przemówi. Wszyscy czekają.
Na jego słowa nadzieję mają.

On się namyśla. Coś waży w głowie.
Myśli genialne zaraz wypowie.
Piękny garnitur. Wspaniałe buty.
Lecz niech to licho! Mikrofon zepsuty!

piątek, 30 października 2009

Nasza klasa




Nasza klasa. Podstawowa.
Co niektórych Bóg zachował.
Te spotkania. Te rozmowy.
Gdzie dziś te gorące głowy?

Maile, listy, zdjęcia, fora.
I spotkania. I już pora
Się rozchodzić. Parę fotek.
I bukiecik ze stokrotek.

Innych między nami nie ma.
Niech im lekką będzie ziemia.
Pamiętamy. Twarze. Miny.
Gry na placu. Żarty. Kpiny.

Pamiętamy. Te spodenki.
Te warkocze. Te sukienki.
Stroje, gesty, śmiechy, żarty.
Były łyżwy. Były narty.

Też niedawno rozmawiałem.
Nawet twarz jego widziałem.
Odszedł. Nagle, szybko, skrycie.
Cóż poradzić? Takie życie.

Hazard

Mafia, lobbyści, gry hazardowe.
To zwykłe sprawy. Gadki jałowe.
Jeden drugiego, drugi trzeciego.
Może w to wejdziesz, drogi kolego?

I jednoręcy jacyś bandyci.
Miłe spotkania. Wszyscy opici.
I lobbowanie, i nakłanianie.
Takie jest życie, szanowny panie.

Jakieś maszyny. Jakieś baraki.
Błyszczący neon, co daje znaki.
I ludzie grają i wygrywają.
A forsa leci. Na chleb nie mają.

I raz się uda, a raz nie uda.
Zwyczajne życie. Nie żadne cuda.
A mnie po głowie myśl ta przemyka,
By już od rana zagrać w "Chińczyka".

Wyjazd

Jedzie Lechu do Brukseli.
Dawno go tam nie widzieli.
Wziął ze sobą reklamówkę.
W reklamówce zaś wałówkę.

Kilka małpek wziął na drogę.
Opowiedzieć o tym mogę.
Różne kształty. Różne smaki.
Bo to już podróżnik taki.

Ma swą reklamówkę i śniadanie drugie.
Ma też swoje małpki na wieczory długie.

Siądzie sobie w kątku w tym ostatnim rzędzie.
I nikogo o nic prosił się nie będzie!

Zje sobie śniadanie. Trochę poszczytuje.
Bo nasz Lechu wszędzie dzielnie się spisuje!

czwartek, 29 października 2009

Komisja

Wszystko pięknie działa.
Ręka rękę myje.
Idzie jak po maśle.
A forsy po szyję!

I nagle coś pęka.
I układ się wali.
Dawniej przyjaciele,
Dziś zgraja rywali!

Czasem jest tragicznie.
Rozpacz. I łza leci.
Płacze ojciec z matką.
Płaczą małe dzieci!

A czasem jest śmiesznie.
Czasem romantycznie.
Czasem rozrywkowo.
A czasem komicznie.

Aneta i Stasek. A tak miło było.
Dziś wszyscy już wiemy, jak to się skończyło.
Jarek i Ludwiczek - wielcy przyjaciele.
A dziś z tej przyjaźni zostało niewiele.

Mogę te przykłady jeszcze długo mnożyć.
Ale nie zamierzam nikomu dołożyć.

Dał ci Pan Bóg głowę
Tylko do parady?
Więc pomyśl przez chwilę,
Z kim wchodzisz w układy?!

Liście



Liście leżą. Wszędzie liście.
O poranku jakoś mgliście.
Jesień. Wszędzie kolorowo.
Piękna jesień! Daje słowo!

Ludzie. Auta. Różne znicze.
Tyle liście, że nie zliczę.
Są na ścieżkach. Są na płytach.
To listopad tak nas wita!

Muzeum

No to stawiamy muzeum Lecha.
I każda gęba już się uśmiecha.
A w tym muzeum dziwy różniste.
Tajne, poufne i oczywiste.
Jakieś laptopy, jakieś słuchawki.
I inne równie cenne zabawki.
Krzesła z Brukseli, paskudne pióra.
I jakaś z Gruzji dymiąca rura.
I mikrofony oraz kamery.
Nagrane Lecha cudne maniery.
I półki niskie. Półki wysokie.
Pełno tych rzeczy. Jak sięgniesz okiem.
Jest także szalik biało-czerwony.
I gdzieś tam w kątku kimono żony.
Jest także zdjęcie samego Lecha.
Gdy myje zęby i się uśmiecha.
Jest dłoń cesarza i krótka lista.
Kolekcja małpek. Rzecz oczywista.
Postać Huberta i postać dziada.
Bo do muzeum wszystko się nada.
Małpa w czerwonym, jakieś podwórka.
I znowu z Gruzji stara dwururka.
Jest raport bratu złożony pięknie.
I jeszcze chwila - muzeum pęknie.
I Benhauery, i Borubary.
Jest także znany Irasiad stary.
Gruzińskie wino. Szambo. Kanapki.
I zastawione w tej Gruzji pułapki.
Jest perfumeria. Są reklamówki.
I z Kancelarii puste makówki.

W sieci

Zastawił wnyki ten na tamtego.
Jakiś donosik napisał na niego.
On na onego sidła zastawił.
I go honoru całkiem pozbawił.

Tamten wpadł w matnię, a ten w potrzaski.
I wszyscy wstali. Gromkie oklaski.
Pułapki, zasadzki, pęta i kleszcze.
I cały naród już krzyczy: jeszcze!

Macki, okowy, saki i sieci.
I tak nam w Polsce jakoś to leci.
Tak się bawimy. Gwoździe zbieramy.
Taka zagroda. Same barany!

środa, 28 października 2009

Stolarstwo

Jakieś szuflady. Jakieś stoliki.
Robi, co może, by mieć wyniki.
I jakieś półki. Jakieś szuflady.
Robi, co może. Nie daje rady.

Coś tam bełkoce. Mocno się stara.
Że aż uszami mu idzie para.
A za nim stoi drużyna wierna.
Nie ma znaczenia, że taka mierna.

Oni z prezesem, a prezes z nimi.
Ale do czasu. Bo pogonimy.
Bo czas nadejdzie. Ludzi oświeci.
I o tym wiedzą już małe dzieci!

Podziękowania

Wszystkim, którzy znaleźli mój blog, serdeczne dzięki za zamieszczone komentarze.
Wszystkim udanego dnia!

Moim uczennicom

Rosną dziewczyny.
Rosną ich dzieci.
Niech więc dla każdej
Słoneczko świeci!

Niech każdy dzionek
Radość im daje.
W ich młodym życiu
Niech same maje!

Niech rosną zdrowo
Wszystkie pociechy.
Niech łez nie będzie.
Tylko uśmiechy!

Oglądałem zdjęcia na "Naszej klasie".

wtorek, 27 października 2009

Pochwała

Właśnie przeczytałem, że "językiem moich rymowanek można ostrzyć noże. Stachu - to moje najwyższe uznanie".
Ładne. Dlatego zamieszczam.

Drużyna

Lecz prezesa lubi każdy!
Z nikim nie ma takiej jazdy.
Jego uśmiech. Jego ruchy.
A wokoło jego zuchy!

Jego gwardia. Generały.
Jeden młody. Drugi stary.
Na twarz przed nim wciąż padają.
Swoje serca mu oddają!

Swoje serca. Swoje dusze.
Zaskórniaki i fundusze.
Swoje grille, swoje chatki.
Swoje dzieci, swoje matki!

Było wielu

Było skandalistów wielu!
Tak coś pisał wieszcz kochany.
Lecz to było dawno temu
I nasz Lechu nie był znany.

Nikt do pięt mu nie dorasta
I w pomysłach, i w uśmiechu.
Takie gafy umie robić
Tylko nasz przyjaciel Lechu!

Bo tak mówiąc między nami:
On jest światu dobrze znany.
Lubi gafy i skandale.
I się nie przejmuje wcale!

poniedziałek, 26 października 2009

Z okazji urodzin

Drogi Januszu. Pomysł jest dobry.
Kupić mieszkanie od pana Ziobry.
I w środku zrobić małe muzeum.
A na podłogę dać linoleum.
I aby prawu stało się zadość,
Zrób dla Kaczyńskich ogromną radość
I w tym muzeum daj różne rzeczy.
I będzie super. Nikt nie zaprzeczy.
Wannę Wassermana
I gwóźdź do trumny Leppera pana.
Prace doktorskie naszego Lecha
I jego zdjęcie, jak się uśmiecha.
Dzieła: "Jak mlaskać patriotycznie",
"Jak się uśmiechać wciąż idiotycznie".
I Irasiada na smyczy zielonej,
I małpę miłą w bluzeczce czerwonej.
Daj zdjęcie Benhauera i trykot Borubara,
Co się na bramce ogromnie stara.
Figurę boskiej Fotygi Anny
I moherowe obok niej panny.
Niech Anna tańczy sobie czardasza,
Ale nie w szpilkach, tylko w kamaszach.
I krótką listę paskudnych wrogów
I czynnych szatanów cały zestaw rogów.
A przed wejściem, drogi Januszu,
Daj wykształciucha, lecz w kapeluszu.
I miniaturkę meleksa w półlitrze.
Tego samego, co zawisł na Cyprze.
I sławną torebkę Szczypińskiej pani,
I modlitewnik Sobeckiej Ani.
I film o Giertychu, jak punktuje Kurskiego,
I spieprzającego dziada bezdomnego.
I daj niszczarki, i mikrofony.
I daj malutkie ziobrofony.
Daj czarownicę paskudną na miotle,
Jak miesza dusze w ogromnym kotle.
Daj kilka beczek wazeliny.
I Kamińskiego spocone miny.
Daj taśmy Beger, Beger Renaty.
I nie rzucone w zamachu granaty.
Przy wejściu buty Jarusia postaw.
A obok sławne wieśmaki zostaw.
I porozrzucaj wszędzie układy.
Flakony perfum daj dla parady.
I super szambo z wszystkiego wyszło!
Do tego doszło i na to nam przyszło!

E-biznes

Stoją chłopacy. Jak za komuny.
A tuż przed drzwiami olbrzymie tłumy.
I jest kolejka. Żywa. Prawdziwa.
I grzecznie stoi. Nikt nie wydziwia.

I zaraz wejdą. I złożą wnioski.
Bo to e-biznes. Specjalnej troski!
Bo tu e-biznes. I chętnych wielu.
A tu kolejka jak z PRL-u!

Listy, kolejka i komitety.
Bo taka gmina u nas. Niestety.
Papier, pieczątki, ważne podpisy.
Pióro, kałamarz i długopisy!

Paweł i Gaweł

Paweł i Gaweł w jednym stali domu.
Ale bez dziewcząt. Wadziłyby komu?
Bez dziewcząt byli. I to ich zgubiło.
Bo mogło być miło, ale nie było.
Paweł i Gaweł, Jola i Anka.
Lepsza by była ta rymowanka.
Bo gdyby ze sobą dziewczyny wzięli,
Większą radochę z mieszkania by mieli!

niedziela, 25 października 2009

Tytuły

Dziś uzyskałem trzy zaszczytne tytuły:
1. jestem niegodny,
2. jestem diabłem w ludzkim ciele,
3. jestem zwyczajnym brudnym burakiem.
W przeciwieństwie do braci, którzy są zacnymi, wspaniałymi patriotami i polską inteligencją.

Poranek

Od pewnego czasu prowadzący "Poranek" mają bezwzględny zakaz wymawiania imienia "Stanisław".
Pewnie skończyła się miła współpraca.
Jeśli komuś się wydawało, że będę tylko chwalił, to się grubo pomylił.

Proszę pisać. Przeczytamy!
Te numery dobrze znamy!
Płyną maile. Listy płyną.
Pisze ojciec wraz z rodziną.
Pisze córka. Pisze matka.
Pisze sąsiad i sąsiadka.
Wybierzemy. Przesiejemy.
I się z widzów pośmiejemy!

Przyczyna

Wiem, że ci smutno, Kaczyński Lechu.
I nam Polakom nie jest do śmiechu.
Lecz nie obarczaj nikogo winą.
Możeś ty sam wszystkiego przyczyną?

sobota, 24 października 2009

Taki cykl kiedyś pisałem

A na tym zdjęciu, uczniu kochany,
To nasz prezydent. Jest uczesany,
Błyszczą mu oczy, twarz mu jaśnieje.
Całą osobą swą promienieje.

A za nim niebo jest gorejące.
Więc pan prezydent sam jest jak słońce.
To Słońce Azji, to Słońce Gruzji.
Ale najbardziej Słońce Iluzji.

Poranne smutki

Nie wyglądam na idola. Po polsku nie umiem.
Ale przecież coś tam, coś tam czasami rozumiem.
Staram się me myśli wyrazić usilnie.
Przecież ja polszczyzny uczyłem się pilnie!

Sondaże spadają. Europa się śmieje.
Co robić, Rodacy? Dajcie mi nadzieję!
Ciemność wszędzie, a dokoła tylko same smutki.
Chyba pójdę do kredensu napiję się wódki!

piątek, 23 października 2009

Wywiad

Ja dla władzy wszystko zrobię.
Do Olejnik pójdę sobie.
I wywiadu też udzielę.
W dzień powszedni i w niedzielę.
I swe zdjęcie dam gazecie.
Jestem OK. Dobrze wiecie.
Jestem miły, czuły, dobry.
A Stach pisze, że do kobry
Jam podobny. Bredzi, plecie!
Jestem super. Przecież wiecie.
No i u mnie tęga głowa.
Wierzcie tylko w moje słowa!

Poranek

Wcześnie wstaję. Kawę piję.
Powolutku sobie żyję.
Jeszcze ciemno za oknami.
Lecz nadzieja już jest z nami.

Nowy dzień. Nowe nadzieje.
Tak od wieków już się dzieje.
Bez pośpiechu. Powolutku.
I z uśmiechem. I bez smutku:)

czwartek, 22 października 2009

Żona

Marzena Wróbel. Żona dla Marka.
Bo nie jest młódka i nie jest starka.
Ona dojrzalsza. Dostojna ona.
A więc dla Marka właściwa żona.

Ona uczuciem Marka obdarzy.
Ona przytuli. A on już marzy
O pocałunkach i o pieszczotach.
I o Marzenki miłych szczebiotach.

Piękna z nich para. To każdy powie.
Dziś już, kochani, pijmy ich zdrowie!
I niech nam żyją! Wspólnie pracują!
Wspólnie się bawią. I wspólnie knują!

Do roboty!

Szukamy żony. Dla Migalskiego.
Więc do roboty, drogi kolego.
Wyjdź z domu szybko. Rusz na ulice.
I znajdź Markowi jakąś dziewicę!

Niech będzie mądra i wykształcona.
Niech będzie dobra i oswojona.
Niska, wysoka - to nic nie znaczy.
Byleby miała zapał do pracy!

Musi być w PiS-ie. To ważna rzecz.
Inne niech sobie już idą precz!
Nie może płakać. Nie może szlochać.
Musi prezesa nad życie kochać!

Taka gmina

Gdy Bóg chce doświadczyć Polaków,
To im PiS pozwoli stworzyć.
I gratis ześle bliźniaków!

Spacer

Dwa nieszczęścia szły przez pole.
Jedno mówi: ja ...!
Słupki ciągle nam spadają
I nadziei już nie dają.

Dniem i nocą się staramy.
Lecz wyników cuś nie mamy.
Psioczą starzy, psioczą młodzi,
Że niewiele nam wychodzi.

Ja ci powiem, drogi bracie:
Wy się mało coś staracie.
Ja mam pomysł - zrobim spoty.
No to, bracie, do roboty.

Będą spoty wystrzałowe.
Kolorowe, rysunkowe.
Ludzie się na spotach znają.
I je lubią. Podziwiają.

Będą spoty. Słupki wzrosną.
Jak nie teraz - no to wiosną.
Cudów nie ma, drogi bracie.
Wnet przekonam o tym ja cię.

Wizerunek poprawimy
I się nieźle zabawimy.
Wszystkim w głowach namieszamy.
Bo my, bracia, się nie damy!

środa, 21 października 2009

Kuj żelazo

Wielcy przegrani. Lecz weterani.
I poprzez media powszechnie znani.
Już mają koło. Bo się zebrali.
I znów są wielcy. A byli mali.

Miota się Ludwik od ściany do ściany.
Ludwik. Marszałek. Nam dobrze znany.
Ten od kamaszy i wykształciuchów
Dołączy teraz do reszty zuchów.

Tam się Żelazny Ludwik podczepi.
Bo tam mu będzie teraz najlepiej.
I jak się wezmą wraz do roboty,
Wyjdą jak zwykle same głupoty!

Polska plusowa już nam powstała.
A w jej szeregach dziewiątka cała.
To same zuchy, same junaki,
Same gieroje, same chojraki.

I nowe koła, nowe kwadraty,
Nowe trójkąty , nowe debaty.
Nowe statuty, regulaminy,
Nowe przepisy i nowe kpiny!

Kraj lat dziecinnych




Była żaba. Ta przy szkole.
Super była! Ja ...!
Szczerze mówiąc między nami:
Żaba była nad żabami!

Na Koszutce sobie stała.
Wokół niej gromada cała
I dorosłych, i młodzieży.
W różnym wieku i odzieży.

Gadki długie. W dzień i w nocy.
Czasem ktoś postrzelał z procy.
Czasem była i gitara.
Kto tam bywał - ten się starał.

Aż tu nagle wieść gruchnęła:
Ni ma żaby, bo zniknęła!
Lecz bez obaw, drodzy moi.
Żaba se w przedszkolu stoi!

Zmiany

On tak co kwartał wizerunek zmienia.
No bo co kwartał ma nowe natchnienia.
Ja powiem jasno i powiem szczerze,
Że w żadne zmiany jego nie wierzę.

Pewnie znasz powiedzenie, drogi kolego,
Że i Salomon nie naleje z pustego.
Gdy głupotą nasiąknie skorupka,
To masz na starość zwykłego głupka!

Matura z polskiego

Ja wiem o "Chłopach" i "Panu Tadeuszu",
Że mieli oni w sobie sporo animuszu.
A Telimena z Boryną kręciła,
Ale ich szybko Zosieńka nakryła.
I całą relację to Antkowi zdała.
A potem się chryja na całą wieś działa.
A Antek z rozpaczy to se uciął nogę,
Bo bardzo kochał tę swoją niebogę.
/Bo nogę on swoją także bardzo kochał,
Więc jak ja uciął, to zaraz zaszlochał/
A zaś Tadeusz się z Jagną zabawiał.
Ona nie chciała. A on się przystawiał!
I raz to było na jakimś tam sianie.
Lecz się zjawiła mysza niespodzianie.
I ich pogoniła daleko gdzieś w lasy,
Żeby tam se ćwiczyli te swoje zapasy!
A Hrabia to z Hanką się lubił spotykać.
I lubił całować, a także dotykać.
A wójt był najlepszy, bo z każdą się zadał,
I każdą spotkaną dokładnie przebadał.
I skończyłem odpowiedź na pierwsze pytanie.
I jaką ja ocenę też dostanę za nie???

wtorek, 20 października 2009

Dzień

Dzień pochmurny, smutny, szary.
Gdzieś przed sklepem jakieś swary.
Mokra trawa i ulice.
Mokre drzewa, kamienice.
Ale:
Dylu dylu na badylu.
Fiku-miku gra fujarka.
Nic się nie martw, mój rodaku.
Przeżyjemy Lechujarka!

Jesień

Poranek

Ciemno. Zimno. Wiatry wieją.
Już od rana to się dzieją
Rzeczy dziwne i ciekawe.
Co się dzieje - ja wyjawię.

Jadą auta, samochody.
Idzie stary, idzie młody.
Spieszą wszystkie się ludziska.
Na chodnikach woda pryska.

Mokre drzewa i ulice.
Mokre ławki, kamienice.
Liście jeszcze są na drzewach.
Jakiś ptaszek sobie śpiewa.

Zwykły dzionek. Zwykłe sprawy.
A ja piszę - tak dla wprawy.
Zaraz dzwonek się odezwie.
I do sal uczniaków wezwie.

Polowanie

Polowanie czas zacząć. Agent Tomek rusza.
Okulary założył. Ustami porusza
I uśmiecha się czule. I już jest ofiara!
Na metrykę nie patrzy. Młoda jest czy stara,
Wpadnie w sidła agenta. Ten jej daje kwiaty.
Wszem i wobec wiadomo, że Tomek bogaty.
Obsypuje kwiatami. Mówi słówka słodkie
I już ma na haczyku kolejną idiotkę.
Daje kwiaty, perfumy i prezenty drobne.
Podziwia krzepki umysł i wdzięki nadobne.
Cieszy się ofiara. Od spotkań nie stroni.
I już sama ochoczo za agentem goni.
Potem się spotykają. W domu i w stodole.
I na spacer wychodzą. Na łąki. Na pole.
Osaczona ofiara wszystko jemu powie.
Bo razem czas spędzają i piją na zdrowie.
Tomek raport napisze. Nagrodę dostanie.
A więc trzeba uważać, moje miłe panie!

poniedziałek, 19 października 2009

Poranne recytacje

Nieznacznie z wilgotnego wykradał się mroku
Świt bez rumieńca, wiodąc dzień bez światła w oku.
Dawno wszedł dzień, a jeszcze ledwie jest widomy.
I powoli oświeca wciąż zaspane domy.
W domach pełno agentów. Oni się szykują.
I do pracy wnet wyjdą. Oni podsłuchują.
Mikrofony, kamery są już spakowane.
I śniadanie agentom zostało podane.
Ser biały oraz kawa. A także pieczyste.
Dano także owoce. Dorodne, soczyste.
Każdy agent przystojny. Włosy zaczesane.
Okulary, zegarki. Same marki znane.
Zjedzą pyszne śniadanie i wyjdą do pracy.
I teraz uważajcie, kochani rodacy!

Norma

Podsłuch to norma! Nie ma co buczyć!
I dzieci w szkole trza o tym uczyć!
Bo na podsłuchu wnuczki i dziadki,
Dzieci, ojcowie, a nawet matki!

niedziela, 18 października 2009

Podsłuchy

Nowe afery. Nowe podsłuchy.
Tamten jest ślepy. A ten jest głuchy.
Tamten bez mózgu po kraju chodzi.
Ten znowu dzieci zbyt często płodzi.

I wszyscy w kraju podsłuchiwani.
Trzeźwy ma podsłuch i ten na bani.
W sklepie, na targu, na dworcu, w bankach.
Każdy ma podsłuch już od poranka.

I się notuje. I zapisuje.
Materiał zbiera. Potem sortuje.
I do pudełek. Do szaf. Na dyski.
Wkłada się w słoje. Wkłada się w miski.

Może się przydać. Więc się przechowa.
Taka dziś moda. Zupełnie nowa.
Szumy i trzaski. Jakieś jąkanie.
Ty też tam jesteś, szanowny panie!

Dawniej

Dawniej toż to było piyknie!
Dziś już on jej tak nie bzyknie.
Żaby ładnie tak kumkały
I słowiki spać nie dały.

A te słowiki były jak byki.
I jak te orły były świetliki.
A i te fiołki super pachniały.
I czyjeś oczy zawsze błyszczały.

A księżyć świecił jak jaki głupi.
Że trudno było na czymś się skupić.
Księżyc jak balon. A pod platanem
To zawsze pani siadała z panem.

I były karpie, komary, kleszcze.
I mnóstwo rzeczy na łące jeszcze.
I polski bez tak pachniał w maju.
I cudnie było jak w jakim w raju.

A ona mu mówiła - bierz.
A on jej na to - no, jeśli chcesz ...
Kiedyś to człowiek miał głos jak ten dzwon.
A dziś już nie jest on taki - don.

Tych lat już chyba nam nie oddadzą.
I specjaliści tu nie poradzą.
Się starzejemy. Same wspomnienia,
Inne już dzisiaj niż dawniej marzenia.

Lecz maj jest ciągle w tym sercu polskim.
Nie ma go w obcym - angielskim, kreolskim.
I wciąż przyszłości wypatrujemy.
I mało śpimy. I gorzej jemy.

Ale jesteśmy! Ale będziemy!
O tym nie śnimy! My o tym wiemy!

sobota, 17 października 2009

Tego jeszcze nie było!

Różnie mi już pisali.
Ale pierwszy raz ktoś napisał, że moje rymowanki są obdarzone łaską Boga.
Cytuję: "czy musisz tą swoją poezją z bożej łaski zaśmiecać to forum"

Nie pomoże już nic

Mam w kieszeni przedni trunek.
Mam też wikt i opierunek,
Mam ochronę i tłumaczy.
Naród mnie szacunkiem raczy!

I mnie kocha na całego.
Bo pracuję wciąż dla niego.
Ale słupki mi spadają.
I nadziei już nie dają!

Prezydentem już nie będę.
Gdzieś za piecem sobie siędę.
Znajdę spokój. Znajdę ciszę.
Pamiętniczek se napiszę!

Takie dzieje

Wszędzie Polak jest na świecie.
Takie dzieje los nam plecie.
Różne kraje, kontynenty.
Ta historia. Jej zakręty.

Od Chicago do Tobolska.
Wszędzie jest ta nasza Polska.
Wszędzie Polak spotka brata.
I czym chata jest bogata ...

Chwała, szczyty, ciemne strony.
Wiecznie Polak zagoniony.
Myśli tylko sam o sobie?
Lecz ta Polska jest na globie!

Jest na globie i wciąż będzie.
I niech wiedzą o tym wszędzie.
1000 lat już tak żyjemy.
Bo byliśmy. I będziemy!!!

piątek, 16 października 2009

Już taki jestem

Zostać premierem. Posiadać władzę.
Bo ja to lubię. I nic nie poradzę,
Że od dzieciństwa władza mi w głowie.
Mój brat kochany to samo powie.

Ja lubię rządzić. Lubię wodzować.
Lubię dowodzić i dominować.
Już taki jestem, moi kochani.
Wiedzą to trzeźwi. Wiedzą pijani.

Takie mam credo i takie myśli.
Innych nie będzie. Choćbyście skiśli.
Podpis mój dobrze jest wszystkim znany:
Prezes Jarosław. Wasz ukochany.

czwartek, 15 października 2009

Zmartwienie

Martwi się Polska. Martwią Polacy.
Czy Mariusz będzie teraz bez pracy?
Co teraz zrobi? Gdzie się podzieje?
Czy się ukryje, czy gdzieś nam zwieje?

Bo są rachunki też do płacenia
I trzeba kupić coś do jedzenia.
Krawatki jakieś też kupić trzeba.
A manna sama nie spadnie z nieba.

Może zasiłek z MOPS-u dostanie?
Za swoją pracę. Swoje staranie.
A może zrzutkę zrobić by trzeba?
By Mariuszowi nie brakło chleba!

Bardziej szybciej

Bardzo wkrótce i bez zbędnej zwłoki.
A w głowach panów to same "ptoki".
Leją wyrazy i zdania leją.
Karmią nas wiarą. Karmią nadzieją.

A ja mam dosyć tego karmienia.
Tego mielenia. Tego bredzenia.
Mam czas. Poczekam. Ten roczek przeleci.
Oczy otworzy. Rodaków oświeci.

Troska

CBA jest na zakręcie!
Ale spadło już napięcie.
Już Kamiński wywalony.
I na wszystkie znane strony

Się rozgląda. Kto przygarnie?
Jego los wygląda marnie.
Może Jarek? Może Lechu?
Jeszcze będzie sporo śmiechu.

Żal Mariuszka. Wielka bieda.
Chyba nic się zrobić nie da.
Jego los nas wszystkich wzrusza.
Kto przygarnie dziś Mariusza?

Zenek

Gdzie jest Zenek? Pewnie śpi.
A tu zasypane drzwi.
Pola, drogi też zalane.
No i molo połamane.

Wstawaj, Zenek. Do roboty.
Nie rżnij głupa czy idioty.
Zaspy w gminie i w powiecie.
Postrajkujesz sobie w lecie!

środa, 14 października 2009

Język

Skończmy?
No, no. Ciekawe, co to będzie.
Wczoraj oglądałem program. Gość pytał w ZUS-ie o swoją emeryturę. Urzędniczki go zbywały. Siedziały obok siebie i szczebiotały. W końcu się gość zdenerwował i powiedział, że należy je rozsadzić.
Panie poczuły się zagrożone i złożyły zawiadomienie. W mieszkaniu petenta pojawili się policjanci i zaczęli szukać materiałów wybuchowych.
Kiedyś mój przełożony w rozmowie z klientami mylił perturbacje z masturbacją.
Jaki ten język polski jest dziwny:)

Razem

Razem, bracia! Ruszmy Lecha!
Niech się drwiąco nie uśmiecha.
Te uśmiechy. To bredzenie.
I te kłamstwa. To jątrzenie.
Niech odejdzie. Nas zostawi.
Niech się tylko z bratem bawi.
Niech odejdzie w zapomnienie.
A z nim razem to myślenie
Śmieszne, głupie, podłe, niskie.
I te słowa jak wąż śliskie.
Tyle wstydu na świat cały
Jeden człowiek robi mały!
Gdzie Zawisza? Jego słowa?
Gdzie do czynu brać gotowa?
Dalej, bracia! Tylko razem!
Niech się stanie Polska marzeń!
Polska marzeń. Polska snów.
I jak kiedyś mądra znów.
Lecz bez niego. I bez brata.
Czas już bliski. I zapłata!
Krzyż na drogę i Bóg z nimi!
Skończmy wreszcie z Kaczyńskimi.

wtorek, 13 października 2009

Puszcze

Puszcze odwieczne! Bagna i knieje!
Co z wami dzisiaj? Co tam się dzieje?
Spróchniałe kości. Pnie powalone.
Drzewa jak mury zamku zburzone.

Jęki i wrzaski. Hałasy. Zgrzyty.
Zwierz jeden martwy. Bo drugi syty.
Zasadzki, podstęp i zabijanie.
Nie ma litości. W mękach konanie.

Wasze sekrety. Mroczne. Paskudne.
I do pojęcia bolesne. Trudne.
I tajemnica! Ta niepojęta!
Czy wy wydacie nam prezydenta???

Przecieki

Przecieki, przecieki.
I leje się woda.
A tylu jest mądrych.
I każdy coś doda.

I zalew banialuk.
I zalew głupoty.
I zalew bezsensu.
I zalew tępoty.

I tak nas zalewa
Od rana do zmroku.
Bo sami geniusze!
I mnóstwo proroków!

Śmiech

Więc chwalę śmiech i humor chwalę.
I ja nie płaczę, i się nie żalę.
Śmiech nastrój wszystkim ludziom poprawia.
Zmartwioną duszę częstokroć zbawia.

Więc na kolana! I dnia każdego
Módlmy się:
Śmiechu naszego powszedniego ...

Niech krztusi, dusi i rozsadza.
Niech wszystkich wszędzie zawsze odmładza.
Nie znajdziesz nigdzie leku tańszego
Niż śmiech perlisty z siebie samego.
Z siebie samego i z innych ludzi.

Niech śmiech powszedni co dzień nas budzi!

poniedziałek, 12 października 2009

Pada

Ale leje! Mam kałużę.
No i widzę - krople duże
Z góry do niej wciąż padają.
No i padać nie przestają.

I na drzewach ptaków nie ma.
Moknie teraz cała ziemia.
Mokną jezdnie, mokną głowy,
Moknie duży pies brązowy.

A deszcz wali! Tłucze w szyby.
Tyle wody, że aż ryby
Między liśćmi by pływały.
Taki sobie potop mały.

Współczesne wyliczanki

ARP. CBA. Dziś nam Ola buzi da. / imię do podstawienia/
ABW oraz KRUS. Dziś wypadasz ty i już.
CBŚ. BBN. Śmieci dziś wynosi leń.
MSW oraz MON. Ty nas wszystkich dzisiaj goń.
IPN. PZU. Nie ma cię już z nami tu.

Smród

I poszły smrodu nowe torpedy.
By nowe dodać do starej biedy.
I prezes strzela, jątrzy i miota.
Judzi i skłóca. Miesza i mota.

I nie jest ważne, co inni twierdzą.
Jedno się liczy - niech wszyscy śmierdzą!
Winny czy niewinny. Dawał czy brał.
O jedno chodzi - by każdy się bał!

Smród na północy.
Smród na południu.
Smród w pięknym maju.
Smród także w grudniu.

I prowokacje, i oskarżenia.
Insynuacje i doniesienia.
Dla dobra kraju, dobra narodu
Niech będzie w Polsce po pachy smrodu!

A dziennikarze swoje dodają.
Z każdym wywiady. Tak się starają.
Tacy bezstronni, tacy kochani.
To oni nie są w nic ubabrani?

Przemijanie

Miną wszyscy dobrze znani.
Uwielbiani i kochani.
I Edgary, i Ludwiki
Oraz inne z PiS-u smyki.

No i Antki, i Achimy.
No i Jacki z popeliny.
/Jaki Jacek jest mitoman,
To wykazał Giertych. Roman./

Miną Jole i Marzenki.
Chociaż będą wielkie jęki.
I Karole, i Adamy.
Bo tych ludzi dobrze znamy.

I Zbigniewy. Miną zera.
Minie Nelly - babka szczera.
Miną bracia pokręceni.
Wszyscy będą wyrzuceni!

Poza nawias. Na śmietnisko.
Wtedy będzie widowisko!
Trzeba czasu. Cierpliwości.
Zimnej głowy. Żadnej złości.

Czas nadejdzie. Pewna sprawa.
Wtedy skończy się zabawa!

niedziela, 11 października 2009

Ściśle jawne

I wszystko tajne.
Wszystko z gryfami.
Lecz my, Polacy,
Już wiedzę mamy.

Każdemu wszystko
Do ucha trafi.
No bo wiadomo:
Polak potrafi!

I wszystko wiemy.
I wszystko znamy.
I się w butelkę
Nabić nie damy.

Bo są przecieki
I lanie wody.
Więc słucha stary
I słucha młody.

I dziennikarze
Też się starają.
Bo lubią mieszać.
Więc nam mieszają.

Ta IV władza.
I same gwiazdy.
A kto ich słucha?
No, słucha każdy!

Czas leci


Tak to się jakoś zaczynało.
Tyle czasu już przeleciało.
I co?
I nic!

To już jesień

Idzie jesień. Lecą liście.
Na chodnikach lśnią złociście.
Świecą żółcią i czerwienią.
Już niedługo drzewa zmienią
Swoje szaty, swoje stroje.
Ja nie czekam. Zdania kroję.
Zbieram słowa i wyrazy.
No bo jakoś tak się marzy,
By tu było miło, ciepło.
By nikogo nic nie piekło.
Żadnej zadry ni zgryzoty.
Poszły sobie gdzieś kłopoty.
Nie ma zmartwień. Nie ma troski.
Tylko uśmiech. Miasta, wioski
Pełne uśmiechniętych ludzi.
Taki widok niech mnie budzi!
Cisza, ptaki, liście, drzewa.
Jakieś dziewczę cicho śpiewa.
Jakaś sroka, szpaki, wrony.
I gołębie, i gawrony.
Lecz jest cicho. Cisza wszędzie.
Będzie dobrze. Dobrze będzie!

sobota, 10 października 2009

Traktat

Traktat podpisany.
Lecz to nic nie znaczy.
Odejść będzie trzeba.
Taka wola nieba!

Mogę żyć bez ciebie, Lechu.
Może będzie ciut mniej śmiechu,
Lecz dam radę. Uwierz, panie.
To me ostateczne zdanie!

Refleksja

Im więcej słów, tym bardziej gubi się istota myśli.
Uważam, że jedna dobra bajka Krasickiego jest o niebo lepsza niż artykuł uznanego dziennikarza na całą stronę gazety.

Afery

Jedna afera, druga afera.
A każda gęba uczciwa. Szczera.
Małe aferki, duże afery.
Nie znają granic ani bariery.

Są w każdej szafie. Są całkiem blisko.
Każda afera to widowisko.
I za aferą już każdy goni.
I od afery już nikt nie stroni.

Zasady, prawda. Prawda, zasady.
Lecz na afery tu nie ma rady.
Afery duże, afery małe.
Afery zmienne, afery stałe.

I o aferze. Z aferą razem.
Czy już wykryto aferę marzeń?
I gdzie nie kopniesz jakaś afera
Wciąż naszym krajem tak poniewiera.

Stare śmieci




Byłem w tym tygodniu.
Tyle wspomnień!
"Kraj lat dziecinnych. On zawsze zostanie..."

piątek, 9 października 2009

Szoł

Show o 12. W samo południe.
Będzie uroczo i będzie cudnie.
Bo będzie Lechu i jego świta.
Lechu łaskawie wszystkich powita.

Weźmie długopis i podpis złoży.
Rączkę na rączkę ładnie założy
I powie wszystkim z lewa i z prawa,
Że taki podpis to nie zabawa.

Że się namyślił i postanowił.
Znane figury na podpis złowił.
Bo się zjawili i przyjechali,
I jemu dowód sympatii dali.

Bo politykiem jest wielkim Lechu.
Całkiem poważnym. Bez cienia śmiechu.

Nobel

Jan Paweł II Nobla nie dostał.
A Obama - i owszem!
Ścioprał się ten Komitet kompletnie!
Gdyby wstał Nobel, to ten cały Komitet pewnie by w powietrze wysadził!

Debata

Prosił, żeby przełożyć, bo chce osobiście.
I nie dotarł.

Mane, tekel, fares!
I co powiesz, Lechu?
Pewnie rzednie mina
I nie jest do śmiechu.
A co ty myślałeś,
Bracie brata swego?
Że na ciebie w kraju
Nie będzie mocnego?
Dni już policzone.
I upadek bliski.
Nie pomogą tobie
Jęki ani piski.
Nie pomogą tobie
Zajadłe kundelki.
Bo ten twój upadek
Będzie bardzo wielki.
Ze spuszczoną głową
Odejdziesz w sromocie.
Ubabrany cały
W tym PiS-owskim błocie!

Europa

Europa schodzi na psy!
Polska - Kaczyński
Czechy - Klaus
Francja - Sarkozy
Włochy - Berlusconi
Brytania - Brown
Szkoda.

Magazyn

W ten sposób zebrało się około 1600 tekstów.
Krótszych i dłuższych. Od kilku do kilkudziesięciu wersów.
Na różne tematy. Piszę, co mi akurat wpadnie do głowy.
Ostatnio pisałem na portalu tvn24 - Poranek, Kontakt, Szkło Kontaktowe i Informacje.
Ale bywa różnie. Jedna zmiana cenzorów mi rymowanki publikuje, a inna nie. Nie upieram się i nie wstawiam do skutku. Nie to nie.
Zasady forum to zasady forum, a ludzie to ludzie:)
Dlatego postanowiłem pisać też tutaj.

Jak to sie wszystko zaczęło?

W listopadzie zeszłego roku.
Zacząłem zaglądać na różne fora - onet i tvn24.
Też postanowiłem jakieś swoje uwagi wpisywać.
Ale takie wpisywanie bardzo szybko mi się znudziło.
Wydawało mi się jakieś prostackie - zdania oznajmujące albo pytające.
Postanowiłem sobie rzecz utrudnić i komentarz do aktualnych wydarzeń wpisywać w formie rymowanej.
Same się zaczęły rymowanki układać. Pisałem, wstawiałem i zapominałem. I tak mi uciekło kilkadziesiąt tekstów:(
Pierwszy, od którego zacząłem archiwizować swoje teksty, pochodzi z końca listopada.

Mój PiS-owcu! Mój kochany!
Dziś Dzień Życzliwości mamy.
Więc wyhamuj i wyluzuj.
Przyda się też ciut uśmiechu.
Bo na czele naszej Polski
Stoi twój pryncypał - Lechu!
Więc się nie bój już niczego.
Nie kryj się po zakamarkach.
Tylko wpatrz się z uwielbieniem
W twarz uroczą Lechujarka.

Na stojaka

I mam krawatkę i garnitury.
I żadnej nie mam w kieszeni dziury.
Umyte zęby, umyte rączki,
Dobrze zapięte mam wszystkie sprzączki.
I mam skarpetki, na nogach buty.
A każdy z butów dobrze podkuty.
Wtedy dopiero pytanie zadaję.
Bo przed prezesem to tak się staje!

czwartek, 8 października 2009

Oni

Czyste myśli. Czyste słowa.
Polską przepełniona głowa.
Czyste ręce. Czyste nogi.
Polak dla nich każdy drogi.

Tak dla kraju się starają,
Że ich wszyscy podziwiają.
Wcale nie śpią. Lecz pracują.
Lepszą przyszłość dla nas snują.

Poświecenie i ofiara.
Każdy z nich tak wciąż się stara.
Prawda. Polska. Przykazania.
Żaden z nich nie zmienia zdania.

Dają myśli. Serca dają.
Dla nas wszystkich się starają.
Kto to taki, Stanisławie?
Czekaj chwilę. Myśl wyjawię.

Są szlachetni i wspaniali.
Wszystko dla nas by oddali.
Mów, na Boga, Stachu drogi.
Kim są oni? Co za bogi?

I się tutaj nie popisuj!
Więc już mówię. Oni z PiS-u!!!

Tak mi się ułożyło:)

Prezes uprzejmie stracił kontakty
Z rzeczywistością. To znane fakty.
Lecz pluje jadem i złością zieje.
Jeszcze się łudzi i ma nadzieję.

I rządy tworzy. I stanowiska.
Mit o geniuszu od razu pryska.
Tak sobie mruczy. Tak sobie bredzi.
Na frontach działa. W miejscu nie siedzi.

Tak sobie judzi. Tak pomrukuje.
Nowe strategie ciągle szykuje.
Więc zadam tylko jedno pytanie:
Kiedy się wreszcie znajdzie w kaftanie???

Będzie podpis?

Są zapowiedzi. I podpis będzie?
Może się zdarzy także orędzie.
Bo muchy z nosa już wyleciały.
On wielki duchem. Choć wzrostem mały.
Łaskę nam zrobi i się podpisze.
Tak wszyscy mówią. Ja dobrze słyszę.
Klękam, dziękuję, całuję ręce.
I chylę czoła w kornej podzięce.
O!