Język jak topór, co ścina głowy.
Zawsze na straży. Zawsze gotowy.
Plują na niego faryzeusze,
Co prezesowi oddali dusze.
Język jak brzytwa. Więc się go boją.
Głupawe miny po studiach stroją.
Ci dwulicowcy na błazna plują.
Śliny i jadu mu nie żałują.
Język jak szabla, co tnie po twarzy
Tych hipokrytów i tych kuglarzy.
Więc już nagonkę łotry szykują.
Charty spuścili. Stańczyka szczują.
Język jak ostry miecz samuraja.
On się nie pieści. On się nie kaja.
Lecz rąbie, siecze, rani i kroi.
I prawdę mówi. Bo się nie boi!
niedziela, 11 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nic dodać, nic ująć!
OdpowiedzUsuń