piątek, 31 grudnia 2010

Sylwester

Nowe fryzurki, pazurki nowe
I już kreacje wszystkie gotowe,
Nowe sukienki, nowe spódnice
I wszystko nowe. Nawet nie zliczę.

Nowa bielizna, nowe trzewiczki,
Nowy makijaż i rękawiczki
I całkiem nowa już pani każda,
Bo dziś wieczorem to będzie jazda.

I wszystkie panie już całkiem nowe.
Takie bombowe i wystrzałowe!
Na wierzch wyłażą facetom oczy,
Gdy taka pani przed nimi kroczy!

Będzie zabawa, będzie uciecha,
Każda się pani miło uśmiecha.
Będą prywatki i potańcówki,
Będą słodycze, będą makówki.

Będą imprezy, będą hulanki
I będzie żona, i mąż kochanki,
Będą balangi, będą prywatki,
Będą krawaty i kuse szmatki.

I będzie radość, i będzie frajda,
Ktoś gdzieś tam obrus cały zafajda
I będzie ubaw, i będą karty,
I już gospodarz całkiem ożarty.

Ktoś tam decyzję ważną podejmie,
Inny swą panią krzepko obejmie,
Ta zrzuci stanik, tamten koszulę,
By się do siebie przytulić czule.

Rząd nam przerzuci z OFE pieniądze,
Półnagie panie rozpalą żądze,
Będą toasty, będą wiwaty,
Ktoś tam za rok ten to zbierze baty.

Bo rok się kończy, zabawa wszędzie,
W mieście, w pałacu, we wsi, w urzędzie,
W kanałach, w domu oraz w stodole.
Taka zabawa, że ja pier ...!

Bawią się wszyscy, vipy i ciury,
Z wielką kulturą i bez kultury.
Taka rozrywka! Taka zabawa!
Bo dziś Sylwester! Wiadoma sprawa!

piątek, 24 grudnia 2010

Święta

Bóg się rodzi, moc truchleje,
Boże Dziecię dziś zstępuje,
Niesie dla nas dary wielkie
I nadzieję obiecuje.

Podnieś rękę, Boże Dziecię,
Pobłogosław Kraj Nasz cały,
Daj nam siłę, daj wytrwałość,
By słowa ciałem się stały.

Podnieś rękę, Boże Dziecię,
Daj nam pokój, ciepło ognia,
Daj nam chleba powszedniego,
Daj nam bliskość kogoś co dnia.

Podnieś rękę, Boże Dziecię,
Otocz nas swymi łaskami,
Wybacz nasze wielkie winy
I bądź zawsze między nami.


Radosnych Świąt Bożego Narodzenia!

Poranek

poranek wigilijny a benzyna
jak Pan weryfikuje podawane przez widzów ceny benzyny?

benzynowy poranek
zanim się "Poranek" skończy, to benzyna skoczy do 7,00

krawatowe jaja
a ja pamiętam
na 11 Listopada nikomu się krawata założyć nie chciało
teraz ma go każdy
choć to jest zwykły roboczy poranek, a nie żadne święto jeszcze

wigilijne zakupy
chleb kupiłem o 6,00
teraz pójdę po ziemniaki
i koniec zakupów

zacisnąć zęby
Frasyniuk niech się już lepiej na temat zębów nie wypowiada
pamiętam jego uwagę w rozmowie z Karpiniukiem, że PO potrafi tylko zadziwiać ludzi białymi zębami

czwartek, 23 grudnia 2010

Pech

Póki na Wawelu Lech,
Polskę będzie dręczył pech.
I ta prawda dobrze znana
Dzień w dzień w życie jest wcielana.

Zima, śniegi i opady,
PKP nie daje rady,
Opóźnienie się wydłuża,
Nad Pomorzem znowu burza.

Na A4 seria czarna,
Tych kredytów przyszłość marna,
Korki wszędzie i wypadki
I co rusz są jakieś wpadki.

Tu rozbite samochody,
Tam znów gdzieś wezbrały wody,
Podtopienia i zalania.
To jest nie do wytrzymania!

Skype



Skype się podniósł, chwała Bogu,
Lecz onemu nie drgnął słupek,
Bowiem wszyscy we wsi wiedzą,
Że skończony z niego głupek!

Łazi, plecie, zbija bąki,
Chce już brata ekshumować,
Bo go wcześniej nikt nie uczył,
Jak należy się zachować!

Już za późno na naukę.
Z takim głupkiem wielka bieda.
Choć mu rady dobre dają,
Nic się dziś już zrobić nie da!

Tak myślę

środa, 22 grudnia 2010

Stany odmienne

Teraz ma traumę, przedtem na prochach,
Z każdego słowa wychodzi wiocha.
Łazi po Polsce głupek wioskowy,
Któremu mocno wali do głowy.

Łazi, bajdurzy, łypie oczyma,
Raz to ma wizję, a raz jej ni ma.
Wszystko się miesza całkiem sierocie,
Więc rżnie wariata i się szamoce.

Pada na trumnę i ją całuje,
Chwyta za młotek, ją ostukuje,
Chwyta za kilof i ją rozwala,
Bo mu pod czaszką coś tam nawala.

Zamknąć w stodole tego wariata,
Niech nam tu po wsi więcej nie lata.
Niech tam wśród słomy pajac ten siedzi
I niech tam duma, i niech tam bredzi!

wtorek, 21 grudnia 2010

Oczekiwanie



Wielki polityk, wielki mąż stanu,
Więc idzie za nim stado baranów.
Idą z pieśniami i krzyże niosą,
Boga o pomstę straszliwą proszą.

On ich prowadzi, oni mu wierzą,
Dziurawe zęby w uśmiechu szczerzą.
Mają pochodnie i serca czyste.
Idą za wodzem. To oczywiste.

Idą i idą. Jak pomylone,
Jak ćwoki jakieś fest nawalone.
Pasterz. Owieczki. Pasterz. Barany.
Cały ten pochód chodzi naćpany.

Bo biorą prochy i dopalacze.
Twarze ich smutne i każdy płacze.
Łażą panowie i łażą panie.
Wszyscy czekają na zmartwychwstanie!

poniedziałek, 20 grudnia 2010

To jak to?

Sikorskiego ekshumowali, a Lecha nie?
To się przecież nie godzi!
Kto tu jest większym bohaterem i mężem stanu?
Lechowi się ekshumacja należy jak psu zupa!

niedziela, 19 grudnia 2010

Żywot posła poczciwego

Poseł to ma klawe życie
I bestyja z niego chytra.
Gdy go znużą puste słowa,
To se z szafy weźmie litra.

I nalewa, i popija,
Wielkie wizje w głowie kryśli,
Bada budżet, bada słupki
I nad dolą ludu myśli.

Choć już fest jest nawalony,
Wszystkim chce przychylić nieba.
Żyły z siebie aż wypruwa.
Dla narodu przecież trzeba!

Rozwiązania ma genialne,
Widzi jasno polskie sprawy,
Ma zbawienne w głowie rady,
Ma projekta, ma ustawy.

Coś tam, coś tam pilnie czyta,
Szuka kruczków, szuka haków.
Gdy już całkiem jest gotowy,
To wychodzi do Polaków.

Tam się w jakieś kable plącze
I przewraca dziennikarzy.
Wielkie myśli gdzieś znikają.
Już o łóżku tylko marzy!

sobota, 18 grudnia 2010

A ja inaczej niż prezydent

Niech wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób ponoszą odpowiedzialność za Wybrzeże 1970 i za stan wojenny 1981, zdychają w mękach!

Słowa

Ćwoki, tępaki, durnie, barany.
Czy już doszliśmy wreszcie do ściany?
Tyle wyrazów i obelg tyle
Jeszcze zostało. Pomyśl choć chwilę.

Ciut się postaraj i wymyśl nowe
Jakieś paskudne i wystrzałowe.
Debile, durnie i ścierwojady,
I popaprańce, i spieprzajdziady.

Jakieś psychiczne straszne dewianty,
Jakieś kretyny, jakieś palanty,
Jakieś facety wielce rubaszne,
Jakieś kobiece maszkary straszne.

Ma ci nasz język warianty różne,
Czasem poprzeczne, czasem podłużne.
Więc się postaraj, drogi kolego,
Bo rzecz wymaga imienia swego!

czwartek, 16 grudnia 2010

Generał

Jaruzelskiego należało powiesić od razu za Wybrzeże i stan wojenny.
Dokładnie tak, jak to zrobili Rumuni z Ceausescu.
Oni widzieli, co się dzieje w Polsce i rozumieli, że wszelkie procesy będą tylko czystą parodią.
A teraz Jaruzelski łazi po Polsce i powala wszystkich szacownym wiekiem, wyprostowaną postawą i poprawną polszczyzną.
Nic nie umiemy porządnie zrobić do końca.
Pod Grunwaldem zwyciężyliśmy, ale Malborka już nam się zdobyć nie chciało.
Komunę obaliliśmy jakimś cudem, ale już winnych nam się osądzić nie chciało.
Setki lat, a my ciągle tacy sami.
Dziady!

środa, 15 grudnia 2010

Taka gmina

Scheda, spuścizna, jakiś testament,
Dokoła płacze, dokoła lament,
Lecz nowe ruchy wszędzie powstają
I nam o Lechu świadectwa dają.

Że był bohater, że człowiek wielki,
Że wszystkich kochał nad podziw wszelki,
Że heroiczny, że śmierć męczeńska,
Że strata jego to wielka klęska.

A ja pamiętam marcowe słupki,
Gdy go nieliczne wspierały gupki.
Lutowe także. Kiepskie poparcie.
Ktoś tam o niego walczył zażarcie,

Reszta się śmiała. Wpisy na forach,
Że pora kończyć, fora ze dwora,
Że wstyd, że obciach, że wielka granda,
A kancelaria to jedna banda.

Może za rok już zostanie świętym
I wrogom jego aż pójdzie w pięty.
Nic nie wiadomo. Wszystko możliwe.
Niczemu tutaj już się nie dziwię!

wtorek, 14 grudnia 2010

Tylko debile wierzą w to, co mówi Kaczyński

Strony



Śpiewają pieśni, wciąż lamentują,
Wściekłe swe twarze znów pokazują,
"Tutaj jest Polska" znowu wołają.
Rozum odjęty. Już go nie mają!

W ramach spuścizny różaniec z dzidą,
Płoną pochodnie, a oni idą.
Krzyżyki duże, małe krzyżyki,
Pieśni, obelgi, wrzaski i krzyki!

W ramach spuścizny łażą z wieńcami
I zasypują nas lamentami.
Szalone oczy, zjadliwe słowa,
Pochodnie w dłoniach i pusta głowa!

niedziela, 12 grudnia 2010

Strateg

Kiepsko się czuje prezes upadły,
Bo raz za razem wszystko przegrywa.
Dlatego bredzi, konfabuluje,
Jątrzy i miesza, knuje, wydziwia.

Strateg upadły, ten były premier
Brzytwy się chwyta, bo przecież tonie.
Strach już mu z oczu wielki wyziera,
A pot lodowy oblepia skronie.

Nic nie pomoże. Czeka go śmietnik.
Nas pamięć gorzka, że nasze głosy
W ręce podłego tego człowieka
Oddały kiedyś Ojczyzny losy!

sobota, 11 grudnia 2010

Miszcz



Miszcz nad miszczami, polityk wielki,
Ma swoje prochy, ma też kropelki,
Ma swoje wizje, wodzem się czuje,
Błędną historię on zdilejtuje!

Albo coś ujmie, albo coś doda,
Bo tak mu bije sodowa woda.
Pierd ... prezes już farmazony,
Bo tak przez naród jest poraniony!

Kolejne znowu przegrał wybory,
Wściekłość go dławi i dręczą zmory,
Czuje się podle, czuje się zerem,
Bo się pochopnie rozstał z Lepperem!

piątek, 10 grudnia 2010

Spuścizna

Spuścizna Lecha. "Małpy" i "Dziady".
Bo łeb miał Lechu nie od parady.
Głębokie myśli i celne zdania,
A wszystko godne zapamiętania!

Jakiś "Benhauer", i "spieprzaj, dziadu",
I słowa ciepłe o "Irasiadu" ...
Nowe wyrazy i słowa nowe,
A każde wielkie i wystrzałowe!

Ja to pamiętam. Wszystko spisałem.
Czasem coś nawet na ten blog dałem.
Trza dzieła wydać z jego myślami,
By po wsze czasy był tutaj z nami!

Wydać te myśli. Tomiska, tomy
Niech ozdabiają mieszkania, domy!
Niech każdy Polak dzieła zakupi
I niech je czyta. Jeśli jest gupi!

środa, 8 grudnia 2010

A my umiemy



Nie będzie w Wilnie Lecha ulicy,
Nie będzie placu ni kamienicy,
Nie będzie szkoły ani przedszkola.
Smutna na Litwie jest Lecha dola.

Jakieś kłopoty z pisownią mają
I z prawem rady sobie nie dają.
Granda tam wielka! A my umiemy!
Jego imieniem wszystko nazwiemy!

Szkoły, przedszkola, rowy i fosy
Odmiany dębów, pszeniczne kłosy,
Parki i skwery, w polu chochoły,
Żłobki, uczelnie, we wsi stodoły!

Także zrobimy monety nowe
Bardzo błyszczące i wystrzałowe.
Będzie tam złoto, będzie platyna
I będzie Lecha pocieszna mina!

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Po polsku!



Nażreć się, nachlać, bo za darmochę,
Jeszcze do siatki nałożyć trochę,
Jeszcze do torby, jeszcze do teczki,
A do kieszonki choć pół łyżeczki.

Zabrać słoiczki, słoje, słoiki,
Butle, butelki i pojemniki.
Napchać po brzegi, ubić kolanem
Swojską kiełbasę z utartym chrzanem.

W domu to wszystko zaś zalakować,
Gdzieś w zamrażarce głęboko schować.
Zmory hoteli i restauracji!
Więc świat nas wita już bez owacji.

My mamy klasę i my się znamy,
I dmuchać w kaszę sobie nie damy.
Chyłkiem się także wyniesie kaszę.
Bo, co na stole, to wszystko nasze!

niedziela, 5 grudnia 2010

Kasa

Kasa się liczy, drogi kolego.
Nie bądź łamagą, nie bądź lebiegą,
Kasę wyrywaj z sejmu, z senatu,
Wyrywaj matce, siostrze i bratu!

Kasa, kasiora, forsa, mamona,
Partia bez kasy od razu skona.
Nikt sobie zabrać tu nie da kasy.
Nic do gadania nie mają masy!

Jakieś sumienie, jakieś zasady
Przy dużej kasie nie dają rady.
Jak będzie trzeba orła się sprzeda,
Bo bez kasiory wielka jest bieda!

Sprzeda się orła, zastawi flagę,
Ludziom się wciśnie znów jakąś blagę
I będzie kasa. Konta pęcznieją
I znów się posły z maluczkich śmieją!

Będą pieniążki. Znów pełne konta.
Nie martw się, bracie, ktoś to posprząta.
Zgarniaj kasiorę rano i w nocy,
Wtedy cię bieda już nie zaskoczy!

piątek, 3 grudnia 2010

Babcia



Prezes do walki znów się szykuje,
Pewnie gdzieś w willi się koncentruje,
Zbiera posiłki, zwiera szeregi,
Na bok odstawia różne lebiegi.

Gniewny jest prezes, bo coś się dzieje,
Plany wciąż kreśli, bo ma nadzieję,
Że znowu stanie na rządu czele,
Więc hufce zbiera w każdym kościele.

A babcia bredzi i hymny pieje,
Bo już nie kuma, co tu się dzieje,
Lecz dla prezesa ona gotowa ...
I plecie Jadzia, i płyną słowa.

czwartek, 2 grudnia 2010

Taka prawda



Wzrok Bazyliszka, jad z oczu płynie,
Taki Jarosław nigdy nie zginie.
Zawsze go poprze Polaków rzesza,
Bo prezes umie w narodzie mieszać!

Umie napuszczać, zwodzić i jątrzyć,
Wie jak z cwaniactwem natychmiast skończyć,
Ma dobre rady, testament brata,
A tak naprawdę wszystko mu lata!

Władzy chce prezes. Na nią jest chory.
Tu nie pomogą żadne doktory.
Czuje się kiepsko, czuje się zerem,
Bo się pochopnie rozstał z Lepperem!