niedziela, 31 lipca 2011

Nad Wisłą

Ten kraj nad Wisłą: góry i rzeki,
Czyste potoki, śmierdzące ścieki,
Cynizm, bandytka, jacyś kibole!
Taka jest wolność, że ja pier...!

Prawo, bezprawie, wszędzie koperty,
Gdzieś na północy jakieś odwierty,
Jeden zagryza tutaj drugiego,
Jest prawo dżungli, syndrom Kalego.

Znaki pokoju są dla osłody,
Ale sąsiada w łyżeczce wody,
Są tabloidy, są dziennikarze,
Przydupas mówi, co wódz mu każe.

Nasza historia - te blizny, rany,
Znów jakiś poseł w Sejmie naprany,
Są znajomości i różne sitwy,
Małe utarczki i wielki bitwy.

Prawy jest Polak i Polak lewy,
Gdzieś przed Pałacem wieczorne śpiewy,
Polak katolik, Polak prawdziwy,
Ten stoi prosto, a ten jest krzywy.

Dżungla wokoło, prawo Kalego,
"Możesz mi skoczyć, drogi kolego",
Jest wyścig szczurów, szlamu pokłady,
Jady, toksyny, kłótnie i zwady,

Bagno, mokradła i grzęzawisko,
Jest też ktoś taki, co może wszystko.
Jest kolesiostwo i hipokryzja,
Komuś tam znowu błysnęła wizja

I z samym Bogiem dialog prowadzi,
Bo taki kumpel to nie zawadzi.
Ktoś z nieba maile dziennie dostaje
I nowym guru w kraju się staje.

Bezsilne prawo, cynizm i kliki,
Jakiś senator robi uniki,
Gnojki, debilizm, jakieś dewianty
I znów naprawy nowe warianty.

Elita, pułki, sądy, policja,
Na nagą prawdę wciąż prohibicja,
Mijają lata, mijają wieki,
Brud, smród, ubóstwo i bzdur wciąż steki.

Buczenie, gwizdy, krzyki i wrzaski,
A dla łachudry gromkie oklaski,
Wciąż oszołomów pełne ulice
I pamiątkowe wszędzie tablice.

Slalom na trumnach, bo są już listy,
Bełkot wyborczy znów oczywisty,
Bez pomyślunku, na łeb, na szyję,
Okrzyki gromkie: "Niech Polska żyje!"

A nad tym wszystkim biało-czerwona
Smętnie powiewa, więdnie i kona!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz