niedziela, 19 stycznia 2014

Kandydaci

Znowu mamy wybory, więc się pokazują,
Pewnie zew polityczny kolejny raz czują.
Na tę polską chorobę to nie ma medyka,
Bo gorsza niż narkotyk jest dziś polityka.

Kto raz jej zasmakował, żyć bez niej nie umi,
Chociaż w biedrach mu strzyka, a i w głowie szumi.
Mniema, że ma wciąż misję, plany różne kryśli,
Ziółka nocą popija i głęboko myśli.

Choć ledwo stoi, choć ledwo dyszy,
Choć słabo widzi i słabo słyszy,
To kandyduje. Już jest na liście
I coś tam plecie od rzeczy mgliście.

Ręce dygocą, dzwoni mu w uszach,
Marnie o lasce już się porusza,
W krzyżu go łamie, skrzypią mu stawy,
Lecz ciągle bredzi, że jeszcze żwawy.

W żołądku ściska, wyje wątroba,
Co trzeci dzionek jakaś choroba,
Maści, tabletki, krople, kropelki,
Od zielnej baby jakieś butelki.

Lecz kasa nęci i kasa kusi,
Choć go nocami w płucach coś dusi.
Więc zwleka członki i gębę goli,
Bo się szykuje do nowej roli!