Prezes powrócił i władzy chce,
I jak ją zdobyć, już dobrze wie.
Ma już strategię i ma już plany.
Trzeźwy jest prezes, czy znów naćpany?
Tutaj zamiesza, tam ludzi skłóci,
Jednych przeciwko drugim obróci.
On z wyższej półki, inna kultura,
Weźmie różaniec i marsz na Ural.
Lecz wpierw pochodnie, marsze po nocach,
W każdej kieszeni solidna proca
I garść kamieni, nakrętki, śruby,
Zaś na plakatach smolone duby.
Śpiewają pieśni, obrazy niosą,
Boga o zemstę straszliwą proszą,
Klęczą przed krzyżem i wznoszą modły,
By tego Bronka ..., bo człek zeń podły.
Idzie po władzę, już postanowił.
Kilka milionów debili złowił.
Oni go poprą, bo jemu wierzą.
Zepsute zęby w uśmiechu szczerzą.
Co wódz im powie, wszystko łykają,
Bo już rozumu wcale nie mają.
I idą za nim. Tacy prawdziwi.
Tacy szlachetni. Świętojebliwi!
niedziela, 17 października 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Między nami , po ulicy,
OdpowiedzUsuńpojedyńczo i grupkami
snują się nieudacznicy
z pochodniami.
I z lampkami
z krzyżykami
ze zdjęciami, kompleksami.
Itd.,itp.,
itd.
Nosy mają odmrożone,
bereciki założone,
miny mroczne.
Taki myśli o prezesie
o zbawieniu
odkupieniu
Itd., itp.,
itd.
Idziesz znów na spotkanie,
OdpowiedzUsuńZ twym kochanym moherem.
Jakbyś kupił se rower,
To byś jeździł rowerem,
A na takim spotkaniu,
Moherowi wciąż prawisz.
Za to moher w podzięce.
Jakiś pomnik postawi.
Wybacz więc Jarosławie,
Na spotkaniu nie będę,
Muszę trochę poczekać,
Aż, obrośniesz w legendę.
Powód tego jest prosty,
Łysa głowa już szpeci.
Moja stara na drutach.
Robi z wełny berecik.
Moja stara już w nocy,
- Jak najęta nie chrapie.
Twierdzi, że jej pomogły.
Jarosława terapie.
Ale bądźmy ostrożni,
Aby, ta jego małość.
Czegoś znów nie sprawiła.
Kiedy pójdzie na całość...