Boska Aneczko, ja to cię lubię.
Lecz tylko wtedy, kiedy mam w czubie.
Tyś piękna pani, nie żadna ciura,
Te twoje oczy i ta figura ...
A gdy wypiję litra całego
I zjem ogórka też kiszonego,
To ja na zabój się w tobie kocham,
Tęsknię za tobą, płaczę i szlocham.
Lecz gdy oglądam ciebie na trzeźwo,
To z krzesła spadam aż na podłogę.
I wtedy, wybacz, moja idolko,
Na gębę twoją patrzeć nie mogę!
środa, 6 października 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Też, jak ją widzę,
OdpowiedzUsuństaje jak wryty.
To polityczny,
jest cellulitis.
Tutaj kosmetyk,
spełnia swą rolę.
To już jest blamaż,
Ja go pier....
Jej wciąż pasuje,
ministra teczka.
Chodząca piękność,
lecz z pudełeczka.
Chociaż Aneczka,
się dwoi troi.
To nic nie będzie,
z mózgowych zwoji.
A Wy co na to?
Piszcie opinie.
I "podkładacie"
Aneczce świnię....
Jej podkładanie czegokolwiek nie ma sensu, bo: Ona sama sie podkłada.
OdpowiedzUsuńObsikał ją pies sąsiada.
Wszystkie wróble też, to samo
składają na oknie guano.
Bo kto nie dba o co musi,
życie samo go przymusi.
Nawet życie tu nic nie pomoże.
OdpowiedzUsuńOna jest niewyuczalna.