Spuścizna Jarka? Spuścizna Lecha?
Kiedy to słyszę, to się uśmiecham.
Dzieła zebrane? Doktorskie prace?
Niech je pokażą, wtedy zobaczę.
Ja tam nie widzę żadnej spuścizny,
Lecz tylko rany i tylko blizny,
I ogłupianie, i wielkie szczucie,
I plucie jadem. Na wszystkich plucie!
Jaka spuścizna? Krzyki i wrzaski,
Głupie bredzenie, durne oklaski?
Tam leciał Lechu, gdzie Jarek kazał,
O nic nie pytał, na nic nie zważał.
Gdzie Jarek kopnął, tam leciał Lechu.
Wszyscy spadali z krzeseł ze śmiechu,
Gdy wciąż się radził braciszka swego,
Bo nigdy zdania nie miał własnego.
I tylko wstyd był, wstyd i żenada,
Bo każdy widział, że nie wypada.
I tylko głupek nie widzi tego.
Takie mam zdanie, drogi kolego.
wtorek, 22 lutego 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz