Z litością spojrzał Pan na prezesa,
Co tu nad Wisłą bez przerwy miesza,
I rzekł mu słodko: "Drogi prezesie,
Słuchy mię doszły, wieść taka niesie,
Że strasznie jątrzysz, robisz zadymy,
Że, co nie powiesz, to czyste kpiny.
Więc weź się w karby, weź na wstrzymanie,
Ciut się opanuj z tym rozrabianiem.
Jakieś rakiety i jakieś spiski,
Pamiętaj, synu, koniec już bliski,
Masz swoje lata, pij jakieś ziółka,
Na ch... z prochami ci ta ampułka?
Radio pozywasz, urządzasz kpiny,
Debilne robisz bez przerwy miny,
Bredzisz o zdjęciu, że dziwne było,
Że cię obiektyw ujął niemiło.
Przymykam oko, lubię cię trochę,
Choć z Polski miłej robisz mi wiochę.
Popraw się, synu, nie bądź kibolem,
Bo jak się wkurzę, znów przypier...!"
piątek, 16 grudnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz