wtorek, 30 listopada 2010

Andrzejki

Świeczki, klucze i wytrychy,
Połamane jakieś szprychy,
Lanie wosku, lanie wody,
Wróży stary, wróży młody.

Spodnie męskie i poduszka,
Jakieś kości i jabłuszka,
Jakieś buty, fusy z kawy,
Szpilki, śledzie i zabawy.

I obrączki, i obierki,
Jakieś figle, jakieś gierki
I zapałki, i talerze.
Wszystko się na wróżby bierze.

Wróży babcia, dziadek wróży,
Bo wróżenie wszystkim służy,
Wróżą obcy, wróżą bliscy,
Tak wróżymy sobie wszyscy.

Szklane kule, statystyki,
Kto ma sidła, kto ma wnyki,
Wróżą posły, dziennikarze.
Co to będzie? Czas pokaże!

Tu przecieki i afery,
Ktoś się nie okazał szczery,
Ktoś coś chlapnął i przekazał,
Inny dane znów wymazał.

I debile komentują,
Bo sensacji poszukują,
Gawiedź durna też się cieszy,
Na portale różne spieszy,

Czyta wszystko tak jak leci,
Bo dziś wszystko już jest w sieci.
Wszyscy wierzą. Są rozmowy.
Bo jest temat całkiem nowy!

poniedziałek, 29 listopada 2010

Przecieki

Nowe przecieki, nowe naciski,
Tutaj Europa, a tam Wschód Bliski,
On samiec alfa, uległa ona
I co po pracy porabia żona.

I zgrozą wieje, i wieści płyną,
Co tam porabia Putin z rodziną,
Jakie potrawy Merkel gotuje
I co na obiad prezes szykuje.

Tu pielęgniarka, a tam Kadafi,
Który choć stary, jeszcze potrafi,
Tarcza, rakiety, Obama, muchy,
A gdzieś w Afryce znowu rozruchy.

Już się posady zatrzęsły świata,
A mnie to wszystko dokładnie lata.
Mam dobry humor, kawka na stole,
Więc całą resztę to ja ...!

niedziela, 28 listopada 2010

Tako rzecze prezes

Mordy wy moje. Nic nie poradzę.
Jużem gotowy. Idę po władzę.
Będę naprawiał, będę planował,
Stanę na czele, będę szefował.

Szczęśliwa będzie każda rodzina,
Każde miasteczko i każda gmina.
Bo ja mam wizję i wiem, co robić,
Wszystkim Polakom dam też zarobić.

I manna z nieba często poleci,
Słońce nad nami w nocy zaświeci
I będzie pięknie. Wspaniale będzie.
Już na ten temat piszę orędzie!

sobota, 27 listopada 2010

Wizyta w Pionkach



Więc do roboty bierz się, kolego,
Produkuj krzyże, świeczki, różańce,
Buduj kościoły, skręcaj pochodnie,
A dla opornych montuj kagańce.

Lub za hodowlę kotów się zabierz
I je sprzedawaj w całej Europie.
Kupi je Hiszpan i kupi Norweg,
I tak się szybko wzbogacisz, chłopie.

Lecz nade wszystko stawiaj pomniki,
Zapalaj znicze, maszeruj w nocy
I godnie śpiewaj nabożne pieśni,
Wtedy ci bieda już nie podskoczy.

Tak trzeba zrobić w Pionkach i wszędzie,
Wtedy już w kraju dobrobyt będzie!
Nie będą cię już dręczyć koszmary,
Bo w materacu schowasz "dulary"!

piątek, 26 listopada 2010

Odlot

I nic się nie bał, nie zrejterował,
Mocno przywalił i podsumował.
On tak się stara, interpretuje,
Szeregi wietrzy, sił nie żałuje.

Bo ta moralność i ta etyka,
Na gwałt potrzeba jemu medyka,
Absmak, dekalog, lojalność, prochy,
Jakieś ukryte w szeregach śpiochy.

Odlot totalny. Prezes kochany
Ze swych odlotów dobrze jest znany.
Lubi odloty. To wszyscy wiemy.
My mu w odlocie też pomożemy!

czwartek, 25 listopada 2010

Sami swoi

Już się zatrzęsły PiS-u posady
I troska czoło wodza okryła,
Bo Kluzikowa razem z Elunią
Stowarzyszenie swe założyła.

Same wybitne są tam osoby,
Co dla Joanny wciąż się starają,
Drukują listy, piszą programy,
Bo nową wizję dla Polski mają.

Jest tam Michałek od Pinocheta,
Co chorągiewką machał zawzięcie,
Kiedyś od zdrajców innych wyzywał,
Dziś on z prezesem ostre ma spięcie.

Jest też i Adam, co walczył z Dornem,
Przyboczny wodza, doradca znany,
Dziś już się odciął i już nie szepcze:
Szefie, prezesie, wodzu kochany!

Jest także postać wielka, wspaniała,
Polityk znany, wielce ceniony,
Cośmy go wszyscy dobrze poznali:
Wojciech z Pokoju z Samoobrony!

Sami znajomi i sami swoi,
I wszyscy oni teraz na topie.
Lecz gdyby Aśka była facetem,
To rzekłbym krótko: puknij sie, chopie!

środa, 24 listopada 2010

Sranie w banię!

Polskie drogi



Polskie drogi, polskie dziury,
Czasem do nich wpada który
I się piekli, i złorzeczy.
Rzeczywistość polska skrzeczy.

Z przodu dziura, z tyłu dziura,
Czasem w dziurze z gazem rura,
Czasem bomba, czasem woda.
Taka polskich dróg uroda.

Dziura z lewa, dziura z prawa.
Polskie drogi. Wielka sława
Polskich dróg już jest na świecie,
W kraju, w gminie i w powiecie.

Dziura w dziurze, na niej dziura,
Więc kolejna awantura.
Ale winnych nigdy nie ma.
Polskie drogi. Zwykła ściema!

wtorek, 23 listopada 2010

Opakowanie nawet mi się podoba



Ale one jeszcze mówią!

Tako rzecze prezes



Czarna groteska i odszczepieńcy,
Ta Kluzikowa, inni odmieńcy
Dziś nam zwycięstwo znów odebrali,
Choć walka była, my się starali.

Była perfidia i wredna akcja,
Kłody pod nogi, premedytacja,
Ktoś znów nas wrobił, ordynki zwarte,
Które do spółki już weszły z czartem.

Ale świetlana przyszłość przed nami.
Będzie zwycięstwo. Za mną, kochani!
Som silne ręce i silne głowy.
Idem po władzę. Jużem gotowy!

Zrobi się nabór, członkinie, członki,
Tyle nas będzie, co kiedyś stonki,
Weźmiemy władzę, bo ją lubimy,
I swym rządzeniem świat zadziwimy!

poniedziałek, 22 listopada 2010

Urna



Polak potrafi, pomysły ma
I swoje głosy do kosza da.
Walnie się godło na kosz na śmieci
I jest fajowo, i jakoś leci.

Nasza fantazja, polska, ułańska,
Od źródeł Wisły aż hen do Gdańska.
My potrafimy. Pomysły mamy.
Nas nie przeskoczą. Bo się nie damy!

niedziela, 21 listopada 2010

I tyle



20 w jedną, 20 w drugą.
I po głosowaniu:)

Cisza

Taka cisza dziwnie nowa.
Gdzieś się pochowały słowa.
Gdzieś się słowa pogubiły.
Dziś ich nie ma, w piątek były.

Wszędzie cisza. Nie ma wrzasków,
Nie ma śpiewów ni oklasków,
Nikt nie jątrzy, nikt nie szczeka,
Jadem dziś nikt nie ocieka.

Rzadko taka cisza bywa.
Miłosierna, litościwa.
Chwila ciszy i wytchnienia.
Bez jazgotu i mącenia.

sobota, 20 listopada 2010

Skarby



Taka kasiora, X wiek,
A tu się z bidą użera człek!
Zacznij więc sadzić drzewa i kwiaty,
Zostaw komputer i zostaw czaty.

Chwytaj łopatę i kop dokoła,
Przekop miasteczka i przekop sioła.
Pod ziemią leży sporo kasiory:
Skrzynie i skrzynki, kufry i wory!

Złoto i srebro, kamienie drogie,
Wszędzie pod ziemią bogactwo srogie
Czeka na ciebie. Więc wstawaj, chłopie,
Bo ktoś przed tobą wszystko wykopie!

piątek, 19 listopada 2010

Tako rzecze Jarosław



Mój ci jest naród i mój jest brat,
I ja testament jego szanuję.
Kto się nie zgadza, poczuje bat,
Fora ze dwora, kto krytykuje.

Brat mój wspaniały, bohater wielki
Naród prowadził w przyszłość świetlaną.
Jeździł do Gruzji i do Japonii
I jest na świecie postacią znaną.

Place, ulice, szkoły, przedszkola
Jego imieniem już nazywają.
I nawet w USA cześć mu oddali,
Bo brata mego wszędzie kochają.

Ja jego schedę przejąłem w spadku
I naród teraz ja poprowadzę.
Będą orędzia, będą przemowy.
Lecz dalszych planów swoich nie zdradzę.

Ja twoją drogą idę, mój Leszku.
Ty mnie tam z góry wciąż błogosławisz.
Pewnie nad biednym tym kondominium
Już w tę niedzielę nam się objawisz!

czwartek, 18 listopada 2010

Śmiechu kupa!

Bo najważniejsza jest Polska nasza.
Żłobki, przedszkola, dla ludu pasza.
Więc się zebrali i uchwalili,
Że będzie spokój, że będą mili,

Będzie poprawnie, będzie fajowo,
Będzie rzetelnie i odlotowo.
Stowarzyszenie już zawiązali
I się publicznie nam pokazali.

To silna grupa jest pod wezwaniem.
Każdy się liczy z Joanny zdaniem.
Ona do boju wszystkich prowadzi
I z Elą tworzy nowy układzik.

I sama prawda już z jej ust płynie.
Każdego zbiera, kto się nawinie,
I rośnie w siłę. I wciąż rżnie głupa.
Brednie, androny i śmiechu kupa!

środa, 17 listopada 2010

Skoro w głowach pusto, to może chociaż topless wystąpią!

Obserwacje

Obserwuję blog popularnego dziennikarza.
Rzadko pisze coś nowego. 2 lub 3 razy w miesiącu. Nie ma żadnej możliwości skomentowania jego wypowiedzi.
Ale cały czas systematycznie rośnie liczba obserwatorów jego bloga.
I tak sobie myślę, że Coca Cola to jest pikuś.
Samo bycie w gronie obserwatorów bloga popularnego dziennikarza to jest to!

Im więcej czasu upływa od śmierci gen. Papały, tym więcej pojawia się świadków koronnych i nowych zeznań.

A Tomasz Tomczykiewicz, który tak szybko zapraszał Kluzikową do PO, dziś twierdzi, że stoi ona na czele grupy frustratów.

Taka gmina:)

W USA



W USA Aneczka Boska bryluje,
Cudnie wygląda, świetnie się czuje.
Bankiety, fety, lancze, kolacje.
Tuż przed Adwentem takie wakacje!

Każdy zaprasza. Twarze życzliwe.
A ja się temu wcale nie dziwię.
Znana jest Anna. Kanclerska głowa.
Więc miłe gesty i ciepłe słowa.

Są kongresmeni, są znane panie,
Każdy chce z Anną zamienić zdanie.
Rano prezydent, potem senator,
A po obiedzie znów gubernator.

Chociaż obita i poraniona,
To się ze wszystkim wyrabia ona.
Z jednego rautu na drugi śmiga.
Taka jest Anna. Anna Fotyga!

wtorek, 16 listopada 2010

Wypad

Ja powiem szczerze, że mnie to wzrusza,
Że Boska Anna jedzie do USA.
A niech tam jedzie Aneczka Boska,
Co się o Polskę tak mocno troska.

I oczaruje, oślepi blaskiem.
Razem z Antonim wpadnie tam z trzaskiem.
Wpadną tam z trzaskiem, wpadną tam z hukiem.
Ta boska piękność razem z tym tukiem.

Będą rozmowy, będą bankiety,
Szampan i kawior, jakieś krokiety,
Długie rozmowy, ważne narady,
Będą kamery, będą wywiady.

Ulicę Lecha odwiedzą pewnie
I tam zapłaczą gorzko i rzewnie.
Krzyż tam postawią oraz pochodnie.
Wszystko z szacunkiem i wszystko godnie.

Przyjmą ich wszystkie ważne osoby,
Bo wielkie PiS-u są to ozdoby.
Ekszperty nasze. Duecik taki,
Co winien dawno trafić do paki

Lub do szpitala. Oddział zamknięty.
By ich aktywność poszła im w pięty!
Srogi Antoni. Boska Aneczka.
A w butach słoma, a w głowach sieczka!

poniedziałek, 15 listopada 2010

Co dwie głowy



Zbeształa Jadźka PiS-u prezesa,
Że kluczy, kręci, mota i miesza,
Że wyciepuje szlachetnych ludzi,
Że nie ma planu, że znowu judzi ...

Stropił się prezes, w dłoń pocałował.
Godnie jak zwykle znów się zachował.
Swoją poprawę obiecał szczerze.
Lecz ja gupkowi wcale nie wierzę.

Jadźka mu wierzy, bo szczerze kocha,
Po nocach nie śpi, tęskni i szlocha.
Chce by ten Jarek znów był na fali.
Tak się dwa gupki razem dobrali!

niedziela, 14 listopada 2010

Bohatyrowicz?

Przepustka



Prezes orędzia w szpitalu pisze
I tam wywiadów także udziela.
Dziś na przepustkę zapewne wyjdzie,
Bo dziś, kochani, to jest niedziela.

Więc go wypuszczą z klatki drucianej,
Dadzą na drogę dwie suche bułki,
Trochę kiełbasy, zimne napoje
I na osłodę jakieś ampułki.

I wyjdzie prezes. Znów poprowadzi
Tłumy ogromne w jasnym pochodzie.
Będą okrzyki, będą pochodnie,
Bo dziś pochodnie bardzo są w modzie.

A w poniedziałek wróci do klatki.
Znów się go zamknie w białym pokoju.
Będzie miał ciszę, będzie miał spokój.
Z dala od zgiełku, z dala od znoju.

sobota, 13 listopada 2010

Okruszki

Okruszki szczęścia rzadko spadają.
Ale i one taką moc mają,
Że idziesz naprzód śmiało, wytrwale,
Że dajesz radę w życia nawale.

Spadają latem, spadają zimą,
Więc idziesz dalej z pogodną miną.
I chociaż zmarszczki zdobią ci czoło,
Kroczek za kroczkiem idziesz wesoło.

Łap te okruszki, wkładaj w kieszenie,
Bo wokół blaski, ale też cienie.
One te cienie rozświetlą ładnie,
Gdy smutek wielki w serce się wkradnie.

piątek, 12 listopada 2010

Upadek

Wali się sufit, pękają ściany,
Drżą fundamenty, szyby pryskają,
Ktoś jeszcze belki jakieś podstawia,
Lecz już niektórzy stąd uciekają.

Ktoś jeszcze biega, na trwogę krzyczy,
Zbiera narzędzia, za młotek chwyta
I przerdzewiałe wciąż wbija gwoździe,
Lecz większość z ulgą upadek wita.

Już wypadają ze ścian kabelki,
Jakieś kamery i mikrofony,
Kruszą się cegły i tynk się sypie.
Wiatr to rozwiewa na wszystkie strony.

Ktoś jeszcze jakieś orędzia pisze,
Tworzy apele, rozsyła listy
I jakieś zbiórki organizuje,
Lecz już upadek jest oczywisty.

Próchno wylazło i stara słoma,
Przegniłe drewno, zbutwiała skóra.
Ponad tym wszystkim błyski i grzmoty,
I przeogromna burzowa chmura!

czwartek, 11 listopada 2010

Święto

Bo wszyscy Polacy ...

Grzesio i Jaruś, Radek, Joasia,
Achim i Zbysio, Nelka i Kasia,
Izka, Marzenka i Grażyneczka,
I znana wszystkim Boska Aneczka.

Antek i Bronuś, Januszek znany,
Adaś i Michaś bardzo kochany.
Beatka, Jolka, Jędruś i Stasio,
Andrzejek, Wojtuś, Donaldek, Jasio.

Elunia, Jacuś, Lesio, Andrzejek.
Wiatr życzliwości wciąż w Polsce wieje.
Same czułości i serdeczności.
Tyle przyjaźni, tyle miłości!

I się lubimy, i się kochamy,
Bo wszyscy duszę tę polską mamy.
Czerep nieważny, liczy się dusza.
Ta nasza dusza cały świat wzrusza!

środa, 10 listopada 2010

Pędzi pociąg

Pędzi pociąg z daleka,
Aśka kij mu w szprychy wkłada,
A Beatka znowu płacze,
Że tak robić nie wypada!

Prezes pociąg ten prowadzi,
A z nim wierna jest załoga.
Każdy krzyżyk w ręce trzyma,
A na ustach imię Boga!

Pędzi pociąg, błyszczą szprychy,
Mknie przez Polskę w siną dal.
Niech odjedzie na Kuryle.
Wcale mi nie będzie żal!

Tam przystanek i wysiadka.
Tam załoga niech pracuje.
Niech tam tworzy, niech urządza,
Niech tam bredzi, niech tam knuje!

wtorek, 9 listopada 2010

A pies mu mordę lizał!

Nie samym PiS-em człowiek żyje

Napiszę krótko, bo nie lubię rzucać słów na wiatr.
Dałem się nabrać na wasz dwuznaczny sms o losowaniu miliona.
W ten sposób straciłem sporo pieniędzy.
Pewnie nie tylko ja.
Nie mam żadnego obowiązku po otrzymaniu sms-a szukać jakiegoś tam regulaminu i go czytać.
W związku z powyższym oświadczam, że nie życzę sobie od was żadnego sms-a, poza sms-em informującym o wystawieniu faktury.
Gdyby jednak jakiś się pojawił, nie omieszkam natychmiast odpowiedzieć mailem zawierającym odpowiednią dawkę skurwieli, pojebańców i złodziei.
Nie oczekuję żadnej odpowiedzi.

I klops!

Ta Joanna Kluzikowa
Do działania wciąż gotowa.
PiS ma w sercu i go kocha.
Więc nie płacze i nie szlocha.

Chociaż ją wypierdo ...
Jej koledzy bardzo mili,
Znowu Aśka rusza w trasę,
By poruszyć ludzi masę.

Są spotkania, marsze, wiece,
Więc podwija szybko kiecę
I już jedzie. Tam czekają.
Chcą ją widzieć. Już klękają.

Wzięła kije, wzięła szprychy,
Wizerunek szefa lichy
I za PiS-em nawołuje,
Przekonuje i gardłuje.

Jasno swe przedstawia zdanie,
Szczerze mówi i nie kłamie.
Tak jak w czerwcu w głowach miesza.
Znów jej słucha fanów rzesza!

poniedziałek, 8 listopada 2010

Dopalacze i kartacze

I choćby przyszło tysiąc atletów,
I każdy z nich zjadł tysiąc kotletów,
Nie zrozumieją ci słów prezesa,
Bo kręci, zwodzi, mota, i miesza!

Te nasze wnuki i nasze dzieci,
My som prawdziwi, inni to śmieci,
Zmienić, wymieszać i zagotować,
A tych opornych to zapuszkować!

Rajdy, wypady i wielbiciele,
Gdzieś w pokoiku jakiś handelek,
Ktoś noże wbija i nie szanuje,
Jego osobę wciąż profanuje!

Rajdy, wypady na wschodnią ścianę,
Kto byłby przeciw, ma przerąbane.
I lecą słowa niby kartacze,
Bo odstawione już dopalacze!

niedziela, 7 listopada 2010

Choroba



Prezes miłością od dawna zieje,
Ma jakieś plany, jakieś nadzieje,
Tego przytuli, tamtą wykopie,
A kolejnego zamknie gdzieś w szopie.

Tamtą wysunie, a tego schowa,
Bo media zbytnio już zdominował,
Dzieli i rządzi, grabi, zamiata,
Tu drze na strzępy, tam znowu łata.

Robi porządki, organizuje,
Bo do wyborów tak się szykuje.
Tam da po pysku, tu pocałuje,
Wizje wzbogaca, miesza i knuje.

Tak się choroba gładko rozwija
I na poprawę szans żadnych nie ma,
Bo co nie powie ten geniusz PiS-u,
To tylko zwykła kolejna ściema!

sobota, 6 listopada 2010

Słodkie idiotki

Z wozu!

Nic się nie bał i wyje ...
Obie uśmiechnięte panie,
Bo z nich każda miała chętkę,
By wyrażać własne zdanie.

Ale łzy ja nie uronię.
Obie mocno są pogięte.
Dobrze panie te pamiętam.
Żadne dziś z nich wielkie święte.

Tak jak lwice wciąż walczyły
O prezesa obie damy,
Chociaż prezes prochy łykał
I codziennie był naćpany.

Wrobić też nas nieźle chciały,
Więc laurki nam tworzyły,
Że jest prezes odmieniony,
Że jest prawy, że jest miły ...

Z wozu fora, krzyż na drogę,
Nawet łezką nie wspomogę!
To oszustki i szachrajki!
One nie są z mojej bajki!

piątek, 5 listopada 2010

I hopaj siup!



Jestem wybrany! Ja was prowadzę!
I razem z wami idem po władzę!
Razem idziemy, wszystko weźmiemy,
Będą oporni, to wykopiemy.

Prochy wszelakie już odstawiłem
I całkowicie się poprawiłem.
Już porzuciłem też dopalacze.
Za mordę chwycę tego, co kracze,

Kto podskakuje, kto rzuca kłody.
Już ja tam znajdę jakieś powody.
Brat na Wawelu. Więc ja prowadzę.
Ja jestem geniusz. Nic nie poradzę.

Czasem świruję. Lecz trudna rada.
Tak ze mną bywa, kiedy deszcz pada.
Świruję także, gdy słońce świeci.
Takie jest życie. I jakoś leci.

Mam wielkie wizje i wielkie plany.
Ktoś tam coś szepcze, żem poje ...!
Temu nie wierzcie. To wróg narodu.
Lepiej nie słuchać jego wywodów.

Jam jest wybrany! I do laseczka
Szła gdzieś poboczem jakaś dzieweczka,
Ja do niej mówię, ona nie słucha,
A tam za drzwiami stoi Kostucha,

Kółko graniaste, Ala ma Asa,
Kotek na płotku coś tam ogłasza ...
I się gonimy, i w berka gramy ...
To chyba prawda, żem poje ...!

czwartek, 4 listopada 2010

Jeden ci on jest!



Prezes jest jeden! I wszystkim wara!
Jasny przywódca dla nas się stara!
Ciągle dla Polski prezes pracuje,
Dzielnie pawiana co dzień świruje.

Tutaj wywiady, tam znowu prochy,
Ciągle odwiedza zabite wiochy,
Szeregi zwiera, pisze przemowy,
On do działania ciągle gotowy.

Tutaj podpali jakieś pochodnie,
Tam Kluzikową wykopie godnie,
Zjadliwym jadem gdzieś znowu splunie
I tak ten geniusz przez Polskę sunie.

Gromadzi tłumy i im przewodzi,
Więc za nim idą starzy i młodzi.
Idą i wrzeszczą, i rozrabiają,
Wodzowi swemu pokłon oddają!

środa, 3 listopada 2010

Cmentarz

Po policzku płynie łza.
Ktoś nad grobem cicho łka.
Słońce. Liście pod stopami.
Kiedyś byli tutaj z nami.

Wiatru nie ma. Cisza taka,
Że aż słyszysz przelot ptaka.
Schylasz głowę. Smutne lica.
Jaka zimna ta tablica!

wtorek, 2 listopada 2010

Ostatnia deska

Już nie będę prezydentem,
Już premierem nie zostanę,
Choć się staram z całej siły,
Życie moje jest przes ...

I nadziei nie ma żadnej.
Stąd ma mina osowiała.
Me marzenia diabli wzięli.
Tylko Marta mi została.

Miła z Marty jest dziewczyna.
Ona mnie pocieszy pewnie,
Bo nad losem mym okrutnym
Miła Martuś płacze rzewnie!

poniedziałek, 1 listopada 2010

Listopad

Były pąkami, a już opadły.
Leżą na ziemi miękkim dywanem.
A bujna trawa, którą wiatr czesał
I muskał tchnieniem, dziś już jest sianem.

Jak ten czas leci. Minęło lato.
Już resztki liści żółtych na drzewach.
Dzień coraz krótszy i coraz chłodniej,
I coraz rzadziej ptak rano śpiewa.